Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Leuthen

„Śląskie epizody wojenne. Druga wojna światowa” - recenzja

Rekomendowane odpowiedzi

Leuthen   

Pod koniec ubiegłego roku nakładem jeleniogórskiego wydawnictwa Archiwum-System ukazała się książka „Śląskie epizody wojenne. Druga wojna światowa”. Jestem świeżo po jej lekturze i pozwolę sobie scharakteryzować pokrótce tę pozycję.

Książka liczy 218 stron i ma aż pięciu autorów. Są to: J. Cielecki, B. Kostrzewa, R. Primke oraz M. i W. Szczerepowie. W znajdującym się na końcu spisie treści każdy rozdział (a jest ich szesnaście) ma podanego obok w nawiasie autora. I tu pierwsza uwaga – według spisu treści żaden z rozdziałów nie jest autorstwa wymienionego zarówno na okładce, jak i na karcie tytułowej Wojciecha Szczerepy! Jedynym namacalnym śladem jego wkładu w stworzenie opisywanej publikacji jest informacja, że zdjęcie wykorzystane na okładce pochodzi z jego zbiorów, ale to chyba trochę zbyt mało, by włączyć go do grona autorów? Dla mnie osobiście jest to bardzo ciekawe, bo pierwszy raz spotykam się z takim przypadkiem.

„Śląskie epizody...” nie są opatrzone żadnym wprowadzeniem ani wstępem, co jest dość dziwne. Oczekiwałem, że autorzy wyjaśnią na początku, jakie cele przyświecały im przy pisaniu tej książki lub czym kierowali się przy doborze takich, a nie innych tematów poszczególnych rozdziałów. Jest to dość istotne, bo jeśli chcemy ocenić, czy rzetelnie wykonali swoje zadanie, to na jakiej podstawie to zrobić? Czy przyświecała im idea spopularyzowania nieznanych w polskiej literaturze epizodów z drugowojennej przeszłości Śląska, przypomnienia o wydarzeniach, które były już co prawda opisane po polsku, ale od lat głucho o nich w literaturze czy też może poszerzenia wiedzy na tematy ledwo przed laty zasygnalizowane lub też opisane błędnie? Niestety, tego się nie dowiemy, bowiem po przewróceniu karty tytułowej od razu rozpoczynamy lekturę pierwszego rozdziału. Każdy rozdział stanowi autonomiczną całość, więc podczas lektury spokojnie można „skakać”, wybierając następny według własnej woli.

Zanim zacznę charakteryzować poszczególne rozdziały, pozwolę sobie na jeszcze jedną uwagę natury ogólnej - książce bardzo przydałby się redaktor. Mamy bowiem w trakcie lektury do czynienia z takimi sytuacjami, że jeden autor zapisuje w swym rozdziale personalia marszałka ZSRR „Iwan Koniew”, a drugi „Ivan Koniev”, jeden pisze o niemieckiej jednostce Kampfgruppe Rehfeldt, a drugi – wspominając o niej – podaje polską wersję tej nazwy (>>Grupa Bojowa „Rehfeldt”<<), jeden używa przy opisach jednostek określenia „pułk, a drugi „regiment” itp. Nie są to oczywiście poważne błędy, niemniej mnie osobiście takie usterki trochę irytują. Chyba najciekawszym przypadkiem braku spójności jest to, że dwóch autorów pisząc o tym samym wydarzeniu podało dwie różne jego daty dzienne. Chodzi o zajęcie Złotoryi przez Rosjan, które wg Macieja Szczerepy miało miejsce 13 lutego 1945 r., a według Jacka Cieleckiego 14 lutego 1945 r.

Pozwolę sobie przedstawić „wnętrze” książki w rozbiciu na rozdziały poszczególnych autorów. Ponieważ autorem pierwszego rozdziału jest Robert Primke, zacznę od niego. Ilościowo jego wkład jest największy, gdyż napisał aż siedem z szesnastu rozdziałów tworzących książkę. Jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej jego „działce”, okaże się, że trzy z owych siedmiu rozdziałów liczą zaledwie po parę stron. Pierwszy rozdział nosi tytuł „II wojna rozpoczęła się na Śląsku”? Liczy raptem 5 stron i opisuje niemiecką akcję dywersyjną, której celem było opanowanie tunelu jabłonkowskiego 26 sierpnia 1939 r. przez niemiecką grupę dywersyjną dowodzoną przez Alberta Herznera. Autor rozdziału wybrał stosunkowo dobrze znany i opisany epizod z 1939 r., którym zajął się m.in. Andrzej Szefer w swej wydanej w 1987 r. książeczce pt. „Prywatna wojna leutnanta Alberta Herznera” (Robert Primke przywołuje ją w przypisie i widnieje ona w bibliografii pracy). Czy więc był sens prezentowania tego akurat wydarzenia z militarnej przeszłości Śląska? Chyba nie. Można dodać, że jest to jedyne opisane w recenzowanej książce wydarzenie rozgrywające się na Śląsku właśnie w 1939 r. i być może to chęć wyjścia z „magicznego” kręgu wydarzeń 1945 r. (który na Śląsku dostarczył historykom bogatego materiału do opisów walk i który dominuje w tematyce rozdziałów „Śląskich epizodów...”) sprawiła, że Robert Primke postanowił napisać o Albercie Herznerze i akcji, którą kierował. Na marginesie wspomnę, że autor rozdziału konsekwentnie stosuje przy nazwisku bohatera swej opowieści niemiecką wersję jego stopnia wojskowego („leutnant”), podczas gdy w innych rozdziałach autorzy podają często polskie odpowiedniki niemieckich rang, ale byłaby to robota dla redaktora, a tego książka niestety nie ma, o czym już wspomniałem.

Drugi rozdział książki, a zarazem drugi autorstwa R.Primke, nosi tytuł „Ucieczka niezłomnych”. Liczy 11,5 strony i przedstawia brawurową ucieczkę więźniów z filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen w Pępicach koło Brzegu (obecne woj. opolskie) w styczniu 1945 r. Jest to jedyny rozdział w książce nie opisujący wydarzenia o stricte militarnym charakterze. Osobom zajmującym się choć trochę tematyką kacetu w Rogoźnicy i jego filii temat jest znany (w 2004 r. Muzeum Gross-Rosen opublikowało pracę Aleksandry Kobielec pt. „Arbeitslager Brieg – filia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen”, zawierającą m.in. opisaną na 10 stronach relację jednego z uczestników ucieczki, M. Dukalskiego), to jednak sądzę, że wśród osób interesujących się historią Śląska sprawa opisywanej ucieczki jest raczej nieznana, stąd wybór tego tematu uważam za trafny. W rozdziale znajduje się także reprodukcja fragmentu niemieckiej mapy przedstawiająca wieś Pępice i jej najbliższe okolice. Jest to jedna z sześciu map, który znajdują się w opisywanej publikacji i z żalem trzeba stwierdzić, że w książce opisującej wydarzenia rozgrywające się na terenie aż czterech obecnych województw (dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego i lubuskiego) map po prostu brakuje, a czytelnikowi, który nie zna bardzo dobrze topografii opisywanych rejonów trudno się często „połapać” i umiejscowić opisywane wydarzenia w przestrzeni. Początek rozdziału „Ucieczka niezłomnych” ma charakter reportażowy, gdyż Robert Primke opisuje swą wizytę w Pępicach. Trudno mi powstrzymać się w tym miejscu od nieco złośliwej uwagi, iż w trakcie lektury odniosłem wrażenie, że autor nie przygotował się do tej wyprawy w teren w sposób należyty, gdyż zamiast zabrać ze sobą mapę okolicy z zaznaczoną lokalizacją pomnika stojącego w miejscu byłego obozu, wypytywał o niego mieszkańca wsi (przebywając niegdyś w opisywanej okolicy w związku z pisaniem własnego artykułu – o nieco innej tematyce - bez trudu odnalazłem na mapie wspomniany monument i postanowiłem przy okazji go obejrzeć).

Trzeci rozdział autorstwa Roberta Primke (w książce oznaczony numerem „9”) nosi tytuł „Wojenny epizod z Żarowa”. Liczy osiem stron (jeśli odliczyć ilustracje, zostanie tych stron sześć). Trzonem rozdziału jest przetłumaczony z języka niemieckiego na polski fragment zbeletryzowanej relacji H. Schreibera z „Der Landsera” nr 1887 (zeszyt ten nosi tytuł „Kampf um Schlesien”) opisująca walki o tytułową wieś (położoną na terenie ob. województwa opolskiego), który zajmuje w „Śląskich epizodach...” 2,5 strony. Żeby jakoś powiększyć rozdział autor funduje nam m.in. opis wsi na całą stronę (łącznie z tym, co w okolicy uprawiano przed wojną), a kończy cytatem relacji wieloletniego sołtysa Żarowa dotyczącym powojennej historii wsi. Co to ma wspólnego z tematem rozdziału?

Kolejny rozdział autorstwa R. Primke nosi numer 11 i jest zatytułowany „Na północ od Bolesławca”. Ma 9 stron objętości, żadnej ilustracji lub mapy i opisuje działania wojenne między Bolesławcem a Szprotawą (oraz walki o to ostatnie miasto – niestety, bardzo pobieżnie). Mamy tu wspominaną Kampfgruppe Rehfeldt. Autor, jak wynika z przypisów, korzystał (poza jednym wyjątkiem) wyłącznie z literatury polskojęzycznej.

„Kozacki Ataman ze Śląska” to piąty już rozdział autorstwa p. Primke. Liczy jedynie 5 stron, a autor pisząc go oparł się praktycznie tylko na jednym, dostępnym w internecie (oczywiście po polsku) artykule o Helmucie von Pannwitzu, który podczas II wojny światowej dowodził 1 Kozacką Dywizją Kawalerii, a następnie XV Kozackim Korpusem Kawalerii SS. Zasadność obecności tego rozdziału w książce jest co najmniej wątpliwa, bo czy „śląskim epizodem wojennym” możemy nazwać walki formacji kozackich z dala od granic Śląska, dowodzonymi przez osobę, która na Śląsku się urodziła, wychowała i pobierała wykształcenie? Jest to bardzo dyskusyjne. Autor wspomina o wysłaniu 1 KDK do Jugosławii jesienią 1943 r., gdzie walczyła z partyzantami Tity, podkreślając, że „Kozacy walczyli doskonale i byli bardzo skuteczni”. Co owo stwierdzenie w realiach wojny partyzanckiej w Jugosławii znaczyło, nie dla wszystkich jest chyba jasne i trochę dziwi mnie, że autor tego nie dopowiada... W rozdziale brak jakiegokolwiek zdjęcia Helmutha von Pannwitz czy choćby jego rodzinnych Bodzanowic.

„Wybitny lotnik z Kamiennej Góry” to oznaczony w książce numerem „15” rozdział przedstawiający sylwetkę niemieckiego pilota Paula Rudolfa Opitza. Jest najkrótszym ze wszystkich rozdziałów w książce – ledwo cztery strony! Tak jak w przypadku Pannwitza czytelnik nie obejrzy żadnego zdjęcia bohatera opowieści (ani żadnej innej ilustracji), podobnie jak z Pannwitzem tekst opiera się na jednym polskojęzycznym artykule z internetu i podobnie jak z Pannwitzem można się zastanowić czy fakt, iż ktoś urodził się i wychowywał na Śląsku, lecz nie walczył tu podczas wojny, jest wystarczającą przepustką na łamy „Śląskich epizodów...”. Jak dla mnie odpowiedź ponownie jest negatywna...

Ostatni, siódmy rozdział „Tropem lotniska” jest najobszerniejszym z tych napisanych przez Roberta Primke (w książce ma numer „16” i tyle też stron liczy). Opisuje dwa funkcjonujące w latach drugiej wojny światowej lotniska w rejonie Grodkowa (woj. opolskie): w Polanie i Starym Grodkowie, przy czym dokładniej (11 stron) zajmuje się drugim z nich. Przewijają się tam m.in. wątki eksploracyjno-poszukiwawcze.

Drugim pod względem liczby rozdziałów jego autorstwa w opisywanej książce jest Maciej Szczerepa, także teraz pochylę się nad efektami jego pracy. Jest on autorem pięciu rozdziałów. Pierwszy z nich (zamieszczony w opisywanej pozycji pod numerem 3.), zatytułowany „Lwówecki batalion Volkssturmu”, liczy jedynie 5 stron. Mam nieodparte wrażenie, że p. Szczerepa, jeśli chodzi o meritum tego tekstu, oparł się wyłącznie na relacji Karla Kliema, zawartej w książce „Letzte Tage in Stadt und Kreis Löwenberg”. Wprowadzenie do tej zasadniczej części ma aż 2 strony, co w tak szczupłym objętościowo rozdziale wydaje się być jawnym przerostem (by nie rzec - „zapychaczem”), tym bardziej, że autor pisze o oczywistych dla osób choćby pobieżnie zainteresowanych drugą wojną światową sprawach jak okoliczności powstania Volkssturmu, jego słabe uzbrojenie czy wiek powoływanych doń osób.

Następny w kolejności rozdział autorstwa Macieja Szczerepy w „Śląskich epizodach...” nosi tytuł „Kampfgruppe 10 Dywizji Grenadierów Pancernych na Śląsku”. Ma 15 stron. Kardynalnym błędem autora jest to, że przy jego pisaniu nie sięgnął po monografię tytułowej dywizji, autorstwa b. dowódcy tej jednostki, Augusta Schmidta, wydaną w 1963 r. w Bad Nauheim, a jakiś czas temu także przez wydawnictwo Dörfler w serii „Zeitgeschichte”. Skutek tego jest np. taki, że autor w ogóle nie wspomniał o styczniowych perypetiach grupy bojowej „Häring”, nie uchwycił momentu przekształcenia grupy bojowej „Kossman” w dywizję po jej odbudowaniu (na jednej stronie pisze on o grupie bojowej, na kolejnej już o dywizji), oraz podaje błędny skład tejże grupy bojowej (s. 74) - a w ww. monografii jednostki jest to dokładnie opisane. Brak w ogóle opisu walk o wieś Kostrzę pod Strzegomiem i okoliczne wzgórza w dniu 15. lutego 1945 r. Opis walk pod koniec drugiej dekady lutego w ogóle nie zawiera informacji, z jakimi jednostkami radzieckimi walczyli żołnierze grupy bojowej 10 Dywizji Grenadierów Pancernych, a osoby zajmujące się tym tematem powinny to wiedzieć. Co więcej – niektórzy polscy historycy mają dostęp do meldunków i akt operacyjnych radzieckich jednostek walczących na Dolnym Śląsku w 1945 r. Maciej Szczerepa do nich nie należy, a szkoda – bo lektura tych źródeł bardzo poszerza wiedzę o tych zmaganiach...

Autor rozdziału ledwie prześlizguje się po temacie walk 10 Dywizji Grenadierów Pancernych w okolicach Kondratowa na Pogórzu Kaczawskim pod koniec lutego i na początku marca, dokładnie opisanych w monografii pióra Schmidta. Tak się składa, że walki te są już opisane po polsku – w artykule mojego autorstwa opublikowanym w miesięczniku „Odkrywca” 2014, nr 1 (180), s. 66-70. Autor o tym artykule albo nie wie, albo z jakichś, sobie tylko wiadomych, przyczyn nie chce się na niego powołać. Fakt przyznanie Krzyża Rycerskiego żołnierzowi opisywanej dywizji Christianowi Lohreyowi p. Szczerepa przypisuje (w oparciu o internetowe forum.panzer-archiv.de ) zniszczeniu przezeń 8 czołgów, podczas gdy w rzeczywistości żołnierz ów otrzymał to prestiżowe odznaczenie za brawurowe odbicie przez dowodzony przez niego niewielki pododdział góry Trupień koło Kondratowa. Także walki dywizji w rejonie Nysa-Grodków od 16 marca do 2 kwietnia (w tytule podrozdziału na ten temat w monografii dywizji określone jako „ciężkie”) są opisane w sposób wysoce niedostateczny.

Kolejny rozdział autorstwa p. Szczerepy pt. „Rajd Sachsenheimera” liczy 16 stron i opisuje niemiecką akcję odbicia z rąk Rosjan fabryki gazów bojowych „Anorgana” w Brzegu Dolnym. Autor wyszedł poza to, co można przeczytać o tejże akcji w opublikowanej już 6 lat temu po polsku książce Hansa von Ahlfena „Walka o Śląsk 1944/1945”, przytaczając wspomnienia majora von Ruffina zawarte w drugim tomie monumentalnej pracy Horsta Gleissa „Breslauer Apokalypse 1945”, ale to niestety za mało. Za mało, gdyż Maciej Szczerepa nie zna najnowszej, a zarazem fundamentalnej pracy na ten temat, mianowicie artykułu Mateusza Franke pt. „Die Anorgana-Werke und Kämpfe bei Dyhrenfurth a.d. Oder am 5.2.1945” zawartego w księdze jubileuszowej wydanej z okazji 80-urodzin Horsta Gleissa. Już we wstępie do swego artykułu Franke sygnalizuje przekłamania i niedomówienia w opisie akcji w ww. książce Ahlfena oraz w relacji von Ruffina, a w treści artykułu zostaje to przekonująco udowodnione. Franke jako pierwszy korzysta przy rekonstrukcji wydarzeń z raportu sztabu radzieckiego 77 Rejonu Umocnionego – jednostki broniącej Brzegu Dolnego. Te i inne wykorzystane przez tego autora źródła sprawiają, że jego obraz wydarzeń jest możliwie pełny i obiektywny. Trudno powiedzieć to samo o rozdziale Macieja Szczerepy... Na dodatek ostatnie 3 strony rozdziału nie opisują rajdu Sachsenheimera, a dalsze losy niemieckiej grupy bojowej, która wzięła nazwę od nazwiska tego generała (potem przekształconej z powrotem w 17 DP) – co i tak autor czyni w sposób nader pobieżny i niepełny.

Czwarty rozdział autorstwa Macieja Szczerepy (w książce nosi numer „10) zatytułowany jest „Ostrzyca i okolice 1945”. Taki tytuł może trochę wprowadzać w błąd, gdyż o sam szczyt walki nigdy się nie toczyły (choć na zboczach zachowały się do dziś niemieckie okopy), natomiast w okolicy i owszem. Autor w tekście powiela częściowo informacje z rozdziału „Kampfgruppe 10 Dywizji Grenadierów Pancernych na Śląsku”, nie ustrzegając się błędów (np. pisze, iż Rosjan w rejonie Kondratowa powstrzymywała „wspomniana grupa bojowa 10 Dywizji Grenadierów Pancernych” - znów kłania się nieznajomość monografii tej dywizji...). Nieco rozbawiła mnie informacja dotycząca lokalizacji sztabu niemieckiej 408 Dywizji Piechoty „w jednej wsi w pobliżu Ostrzycy” (s. 124). To znaczy nie wiadomo, w której konkretnie wsi sztab ów się ulokował, czy też autor wie, ale nie chce tego zdradzić?

Maciej Szczerepa przywołuje także w opisywanym rozdziale informacje zawarte

w monografii 31 Dywizji Grenadierów Waffen-SS, która po polsku ukazała się 4 lata temu, dotyczące walk esesmanów w okolicy najwyższego szczytu Pogórza Kaczawskiego. Oprócz tego znajdziemy też wiadomości o zachowanych do dziś pozycjach polowych w okolicy tytułowej góry.

Ostatnim rozdziałem autorstwa Macieja Szczerepy (oznaczonym w książce numerem „12”) jest „Kampfstaffel Dirks”. Liczy 12 stron (z których 2,5 zajmuje 5 fotografii – żadnej z nich nie można bezpośrednio powiązać z tematyką rozdziału). Autor stosuje nieco dziwny system zapisu stopni wojskowych postaci, o których pisze. W przypadku esesmanów podaje je w niemieckiej wersji, natomiast w przypadku oficerów Wehrmachtu – w wersji polskiej (przy czym nie precyzuje tego dokładnie, poprzestając w kilku przypadkach na zapisie „generał” - jakby nie pamiętając, że w armii niemieckiej stopni generalskich było cztery; co ciekawe, przy nazwisku dowódcy radzieckiej 6 Armii oblegającej Wrocław również widnieje samo „generał”). Powołując się na publikację o 18 Ochotniczej Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Horst Wessel” pióra Wilhelma Tieke i Friedricha Rebstocka autor niesłusznie określa ją jako „kronikę” (s. 144), a jako historyk powinien rozróżniać ją od monografii, jaką w rzeczywistości jest wspomniana praca. Co ciekawe, w tejże monografii opis akcji „Kampfstaffel Dirks” w rejonie Sobótki, stanowiącej główny temat rozdziału autorstwa Macieja Szczerepy, zajmuje 1 stronę (strona 152). Lwówecki historyk jak widać „nieco” napompował objętość swego rozdziału. Co prawda konfrontuje informacje z publikacji Tiekego i Rebstocka z informacjami z monografii 31 Dywizji Grenadierów Waffen-SS, której pododdziały (79. ochotniczy pułk grenadierów SS i 3 batalion z 31 pułku artylerii SS) weszły w skład grupy bojowej mającej wykonać wspomniane uderzenie, ale niestety ponownie mamy tu do czynienia z sytuacją, gdy pan Szczerepa nie wie, że po polsku napisano coś na temat, którym w „Śląskich epizodach...” się on zajął. W opublikowanej dwa lata temu publikacji „Festung Breslau 1945. Nieznany obraz” (stanowiącej plon konferencji naukowej) znajduje się artykuł Mieczysława Lebela pt. „Zamknięcie pierścienia oblężenia wokół Wrocławia oraz próby jego przełamania 8-14 lutego 1945 r. oraz 6 maja 1945 r.” na stronach 22-24 opisuje on niemiecki atak na Sobótkę 6 maja 1945 r. korzystając z obu ww. niemieckich publikacji, ponadto uzupełniając opis mapką (w rozdziale p. Szczerepy brak takowej).

Trzeci z autorów „Śląskich epizodów...”, Bartłomiej Kostrzewa, napisał trzy rozdziały. Pierwszy z nich (w książce nosi numer 4) jest zatytułowany „Mity i fakty forsowania Odry pod Mikolinem przez Armię Czerwoną w 1945 r.”. Liczy 21 stron. Autor zamieścił także jedną fotografię (przedstawia pomnik w Mikolinie) oraz – co bardzo cenne – dwie mapy obrazujące walki w rejonie Opolszczyzny opisywanym przez autora. Jedna jest pochodzenia rosyjskiego (z rosyjskimi nazwami), druga niemieckiego (niemieckie nazwy topograficzne). Niestety, autor nie podaje skąd zaczerpnął te mapy. Niewątpliwie przydałaby się choćby jedna mapa, ale za to z polskim podkładem, ale i tak jest to znaczny postęp w stosunku do rozdziałów autorstwa R. Primke i M. Szczerepy.

W tekście rozdziału autor w oparciu o szeroki wachlarz publikacji zarówno niemiecko- jak i rosyjskojęzycznych (a także polskich) rozprawia się z mitem hekatomby, jaka rzekomo stała się udziałem żołnierzy radzieckich forsujących Odrę w rejonie Mikolina. Oczywiście trudno sądzić, że dzięki tej publikacji „mit mikoliński” zginie zupełnie (mity mają bowiem to do siebie, że są niezwykle żywotne – zwłaszcza w świadomości tzw. przeciętnego człowieka), jednakże niewątpliwie jest to ważne opracowanie. Autor być może nieco przerysował podsycanie tego mitu w czasach PRL-u, tak że czytelnik może odnieść wrażenie, że tylko taka wersja wydarzeń była podawana do publicznej wiadomości w tamtej epoce. Tymczasem oprócz prac nieżyjącego już prof. Damiana Tomczyka (na które B. Kostrzewa się powołuje) także w bardziej popularnych opracowaniach pojawiały się całkiem rzetelne informacje na ten temat. Przykładem może być zapis w „Przewodniku po upamiętnionych miejscach walk i męczeństwa. Lata wojny 1939-1945”, Warszawa 1988, gdzie pod hasłem „Mikolin” (s. 492) możemy przeczytać: „23 I 1945 r. pododdz. 5 armii gwardii 1 Frontu Ukraińskiego rozpoczęły forsowanie Odry i uchwyciły przyczółek na jej lewym brzegu w rejonie Mikolina-Golszewic. W okresie 31 I-4 II 1945 r. siły 55 korp. 21 armii rozszerzyły przyczółek aż po Grodków. W czasie tych walk poległo 425 żołnierzy AR”.

Ważnym uzupełnieniem rzetelnego opisu walk jest ich bilans (s. 43-48). Jego istotnym elementem są dwie tabele z bezpowrotnymi stratami wybranych dywizji 5 Armii Gwardii i 21 Armii, opracowane przez Marka Włodarczyka.

Pozytywne wrażenie, jakie wywarł na mnie warsztat i sposób prezentacji faktów przez tego autora, B. Kostrzewa podtrzymuje w dwóch kolejnych rozdziałach, które są poświęcone walkom estońskiej 20 Dywizji Grenadierów Waffen SS na terenie Opolszczyzny. Są to: „Walki na Śląsku Opolskim we wspomnieniach weteranów 20 Dywizji Grenadierów Waffen SS” (21 stron) oraz „Szydłowiec 1945 – ostatnie zwycięstwo Estończyków 20 Dywizji Grenadierów Waffen SS” (10 stron). Autor wykorzystał szeroko opracowania w cokolwiek „egzotycznym” dla Polaków języku estońskim, a także publikacje anglo-, niemiecko- i polskojęzyczne, jak również materiały archiwalne. Można z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to naprawdę kawał solidnej roboty.

W pierwszym z dwu wyżej wymienionych rozdziałów jest także mapa proweniencji niemieckiej, wykazująca uderzające podobieństwo do mapy zamieszczonej w monografii 20 estońskiej Dywizji Grenadierów Waffen SS autorstwa Rolfa Michaelisa (w wydaniu niemieckim zamieszczona na stronie 84).

Autorem ostatniego rozdziału książki, który teraz omówię, jest Jacek Cielecki. Rozdział ten nosi tytuł „Nowy Kościół. Estoński domek z kart” (w książce oznaczono go numerem „14”). Liczy 34 strony, co czyni go najobszerniejszym w całej omawianej pozycji (15% objętości książki). Podobnie jak dwa opisane powyżej artykuły Bartłomieja Kostrzewa, tak i tematyka tego dotyczy estońskiej 20 Dywizji Grenadierów Waffen SS. Autor opisuje pobyt estońskich pododdziałów we wsi Nowy Kościół (na południe od Złotoryi – obecne woj. dolnośląskie) oraz w jej najbliższej okolicy w drugiej połowie kwietnia i na początku maja 1945 r. Czyni to na podstawie ciekawych, w większości dotąd nieznanych w Polsce materiałów, w zdecydowanej mierze proweniencji estońskiej. Jak przyznaje sam autor pod koniec rozdziału: „Walki w rejonie Nowego Kościoła były niewielkie i miały przeważnie charakter rozpoznawczy”. J. Cielecki wypełnia swą opowieść głównie sprawami uzupełnień ludzkich i sprzętowych, kwestiami zaopatrzenia, zagadnieniami personalnymi (szczególnie w korpusie oficerskim), szkoleniem, opisem rozmieszczenia estońskich pododdziałów i pozycji obronnych. Treść rozdziału uzupełniają dwie mapki (jedna przedstawia pozycje II batalionu 45 Pułku Grenadierów SS w Nowym Kościele, zaś druga trasę odwrotu dywizji pod koniec pierwszej dekady maja 1945 r.) oraz kilka zdjęć estońskich oficerów, dwa prezentujące sylwetki rekonstruktorów w barwach estońskich jednostek z opisywanej dywizji i jedno z obszyciami estońskich esesmanów.

Pora na jakieś podsumowanie...

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że „Śląskie epizody...” to pozycja bardzo nierówna, jeśli chodzi o poziom poszczególnych rozdziałów. W przypadku tych autorstwa Roberta Primke i Macieja Szczerepy odnoszę wrażenie, że wymienieni autorzy stanęli przed zadaniem, z którym jakoś się uporali, ale poruszanych tematów (abstrahując już od trafności ich doboru) dostatecznie nie zgłębili. Najgorzej poradził sobie, moim zdaniem, R. Primke, a nieco tylko lepiej M. Szczerepa. Uzasadnienie takiej opinii znajduje się w opisach poszczególnych rozdziału autorstwa obu panów.

Wydaje mi się, że jak ktoś bierze się za opisywanie jakiegoś tematu, to się na nim zna. Czytając rozdziały opisane przez obu tych autorów można mieć czasem co do tego naprawdę duże wątpliwości...

W przeciwieństwie do wyników pracy dwu ww. autorów materiał zaprezentowany przez Bartłomieja Kostrzewę i Jacka Cieleckiego wydaje się być efektem ich wieloletnich badań nad poruszanymi tematami, w związku z czym autorzy ci wnieśli naprawdę dużo nowego do wiedzy o wydarzeniach rozgrywających się w 1945 r. na Śląsku.

Ogólnie książkę „Śląskie epizody wojenne. Druga wojna światowa” w szkolnej skali oceniłbym na 3+, zdając sobie sprawę, że jest to krzywdzące w przypadku rozdziałów Kostrzewy i Cieleckiego, a zbyt wysoko w odniesieniu do rozdziałów Primkego i Szczerepy, ale jakoś trzeba było to uśrednić.

Na zakończenie dodam jeszcze tylko, że według informacji z tyłu okładki w przygotowaniu znajduje się druga część tej pozycji.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Pannvitz ze swymi Kozakami nie operował na terytorium dzisiejszej Polski.

Dużo materiału zapodałeś. Trza będzie pomału poczytać.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
fejszter   

Może w drugiej części napiszą o Dietrichu von Choltitz pochodzącym z okolic Prudnika, wojenny gubernator Paryża w czasie II wojny światowej. Zasłynął z tego, że sprzeciwił się wykonaniu rozkazu Hitlera, który nakazywał zniszczenie miasta co w późniejszym okresie przyczyniło się do poprawy stosunków niemiecko - francuskich.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wypada jednak dodać, że "zasłynął" głównie w oparciu o jego własną opinię, zdaniem Lionela Dardenne'a (Museum of Order of the Liberation) stwierdza, że po prostu nie miał na to środków i czasu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
fejszter   

Wypada jednak dodać, że "zasłynął" głównie w oparciu o jego własną opinię, zdaniem Lionela Dardenne'a (Museum of Order of the Liberation) stwierdza, że po prostu nie miał na to środków i czasu.

Opinie to opinie a fakty to fakty bo jednak został skazany na śmierć za brak wykonania rozkazu Hitlera. Zawsze można podejrzewać, że jako Ślązak otrzymywał mniejsze racje żywnościowe co powodowało gorszy stan samopoczucia bo potraktowany przez przełożonego rzeczywiście został paskudnie, wyrok śmierci to nic wesołego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Fakty są takie, że Paryż nie został zniszczony. Atoli nie jest już faktem, który można udowodnić, że nie wykonał rozkazu, jak to tłumaczył ponieważ uznał, że Hitler oszalał. Może nie wykonał - bo nie mógł, wypada przypomnieć, że przy niszczeniu Rotterdamu nie odnotował żadnych rozterek.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
fejszter   

Wypada zanotować, że był w Rotterdamie jeszcze przed bombardowaniem i nie on wydał rozkaz bombardowania więc nie miał bezpośredniego wpływu ale był częścią tej operacji. Pojawia się pytanie na które już nikt nie odpowie czy właśnie zniszczenia w Rotterdamie nie przyczyniły się do uratowania Paryża. Faktem natomiast jest, że został pochowany na cmentarzu w Baden-Baden w obecności wysokich rangą oficerów francuskich.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.