Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
jancet

Lustracja nauczycieli akademickich za rządów PiS (relacja Janceta)

Rekomendowane odpowiedzi

bavarsky   

Student politechniki secesjonista przedkłada swą pracę pracownikowi naukowemu, a ten powiada panie secesjonista przecież ja to wiem, i pan to wie, że to nie pańska samodzielna praca, a i tak jest w niej błąd wskutek którego po kilku godzinach pracy ta maszyna rozleciałaby się w kawałki. Ja nie mogę pana przepuścić dalej.

Bezczelny secesjonista odpowiada:

- no wie Pan, ale przecież akurat Pan mnie zrozumie, w przeszłości też miał Pan problemy z uznaniem swej pracy a wtedy funkcjonariusze Panu pomogli przeskoczyć ten problem (pański oponent stracił pracę/został przeniesiony na inne stanowisko itp.) i znaleźć się szczebelek wyżej. A dziś Pan przecież z powodzeniem wykłada.

Dzisiaj student politechniki z wysokim prawdopodobieństwem spotka się w wielu przypadkach z wykładowcami zza wschodniej granicy.

Dawałem ostatnio korepetycje jednemu takiemu z podstaw C z 2 roku Politechniki Częstochowskiej i generalnie mówi że zajęć nie rozumie bo wykładowcy [jeden od algorytmów, drugi od podstaw programowania] [sic!] prowadzą wykłady bełkocząc po rosyjsku/ukraińsku/polsku.

We Wrocławiu jak studiowałem miałem jednego wykładowcę z Rosji, niemniej jego mowa w naszym rodzimym języku była klarowna.

Tak odnosząc się do rodzimej lustracji. Jak to jest z zatrudnianiem wykładowców ze wschodu na naszych uczelniach?

Oni też mają udowodnić że są czyści etycznie?

Edytowane przez bavarsky

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Czy udowodnić to nie wiem, bo inkryminowana ustawa ich raczej nie uwzględniała, a czyści etycznie to i owszem - powinni być.

AKE danej uczelni ich też obowiązuje.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Czy udowodnić to nie wiem, bo inkryminowana ustawa ich raczej nie uwzględniała, a czyści etycznie to i owszem - powinni być.

Każdy naukowiec/wykładowca zatrudniany w Polsce niezależnie z którego kraju by się on nie wywodził winien być "czysty etycznie".

Niemniej specjalnie podniosłem kwestię nauczycieli ze wschodu, bowiem często są to Panie/Panowie po 50/60'tce, którzy kończyli uczelnie i wykładali w czasach "słusznie minionych". Takoż podobnie jak w przypadku Rodzimych belfrów istnieje ryzyko że:

"- no wie Pan, ale przecież akurat Pan mnie zrozumie, w przeszłości też miał Pan problemy z uznaniem swej pracy a wtedy funkcjonariusze Panu pomogli przeskoczyć ten problem (pański oponent stracił pracę/został przeniesiony na inne stanowisko itp.) i znaleźć się szczebelek wyżej. A dziś Pan przecież z powodzeniem wykłada."

Skoro traktujemy wszystkich równo, to dlaczego tamci Panie/Panowie nie mają być "zlustrowani"? Przecież w ZSRR podobnie jak w krajach układu warszawskiego istniało donosicielstwo, służby załatwiały posadki w gabinetach uczelni..

Edytowane przez bavarsky

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Pytanie Bavarczyku skąd ten student ma mieć wiedzę o nim, by rzucić takim tekstem ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Pytanie Bavarczyku skąd ten student ma mieć wiedzę o nim, by rzucić takim tekstem ?

I tutaj tkwi haczyk. Jeżeli jest to sprawa polskiego wykładowcy, to w przedstawionej przez secesjonistę hipotetycznej scence istnieje prawdopodobieństwo iż dociekliwy Żak, dotarł do takich informacji.

Natomiast w przypadku wykładowcy np. z dzisiejszej Rosji, cóż pozostaje wierzyć rodzimej Uczelni która go zatrudniała iż hołubi on wysokim standardom moralnym i nie miał papierów załatwianych gdzieś tam w przeszłości "pod ladą" służby bezpieczeństwa.

Bowiem na końcu i tak zarówno ci ze wschodu czyści/brudni, jak i krajowi czyści/brudni; Nauczają.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
To ja poproszę o owe przykłady - bo generalnie wole przykłady niż dyrdymały, że można.
Zrównywanie kwestii współpracy ze służbami PRLu z tajemnicą alkowy jest błazeństwem ocierającym się o trywializację. Tak zaczynając od postu 31-
Brednia.

Drogi Furiuszu, byłbym bardzo wdzięczny za unikanie argumentów z zakresu dyrdymałów, bredni i błazeństwa. Też parę takich określeń znam, użyć ich niewątpliwie mogę, ale sądzę, że nie dodają mi ani siły argumentacji, ani powagi, ani nie są specjalne zgodne z ideami naszego Forum, a poza tym generalnie wolałbym, byśmy się różnili pięknie. Tak, między nami moderatorami.

Wystarczy mały i prosty dopisek - w rozumieniu ustawy z dnia...
Jeszcze należało by dodać, czyją interpretację tej ustawy bierzemy pod uwagę...
To ci z inteligencją poniżej średniej podpisują ważny dokument, nie czytając go, tylko polegając na tym, co usłyszeli o nim w telewizji.

Furiuszu, w tej materii raczej rację mam ja, a także Bavarsky (drugi cytat) i Jancet (trzeci), a nie Ty (pierwszy cytat). Wystarczy odesłać Ciebie do pierwszej z brzegu książki z zakresu podstaw prawoznawstwa (np. Stawecki, Winczorek, "Podstawy prawoznawstwa", rozdział o wykładni prawa) i zorientujesz się szybko, że sprawa nie jest tak banalna, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. W zależności od zastosowanych metod wykładni rezultat może być zróżnicowany. Notabene to u Winczorka jest właśnie przykład lustracyjny. W rozumieniu potocznym (przeważnie) "podpisanie zobowiązania do współpracy" to "współpraca", zdaniem sądu - nie, bo poza tym powinna iść określona "aktywność".

I czy tak trudno, nawet jeżeli nie chcemy posługiwać się przykładami podanymi przez samego Janceta, wyobrazić sobie człowieka, któremu grożą poważne konsekwencje "kłamstwa lustracyjnego", jest całkiem inteligentny, ale nie wie co zakreślić, bo np.:

1) nie podpisał, ale z "nimi" rozmawiał, a diabeł wie, co z tego "u nich" zostało,

2) podpisał, ale się migał od współpracy, sądy niby nie uznają tego za współpracę, ale diabeł tkwi w szczegółach, a i linia orzecznictwa sądów może się zmienić,

3) podpisał, ale tylko zobowiązanie do utrzymania rozmowy w tajemnicy,

4) niewiele pamięta co podpisał i o czym mówił, bo było to 40 lat temu i szybko chciał o tym zapomnieć,

5) nie ma bladego pojęcia, co jest w jego aktach, ale słyszał, że teczka J. Kaczyńskiego była sfałszowana, może nie jedyna itp. itd.

A od tego zależy jego dalsze życie. To trochę mało fajna sytuacja, jeżeli Państwo tak sobie gra z obywatelami.

Jeżeli już Państwo koniecznie do szczęścia potrzebowało (potrzebuje) lustracji, to odpowiedzi w deklaracji lustracyjnej powinny być b. opisowe, a każdy zobowiązany do ich udzielenia powinien mieć pełen wgląd do swoich akt (a najlepiej to i państwowego archiwistę oraz prawnika do pomocy). Wówczas karanie za fałszywe oświadczenie miałoby może jakiś sens.

Zrównywanie kwestii współpracy ze służbami PRLu z tajemnicą alkowy
Cóż, Bruno - mnie się zdaje, że jednak grzeszki polegające na zdradzie partnerki/partnera to znacząco coś innego niż donoszenie na kolegę z pracy. Jednego i drugiego nie pochwalam, ale ciężar gatunkowy jest dla mnie inny - pewnie to "kwestia smaku", a ten widać mamy inny.

Oczywiście dlaczego ktoś współpracował trudno oceniać bez dogłębnego sprawdzenia pojedynczego przypadku, podobnie jest w zakresie co tak naprawdę przekazywano.

Pisałem o molestowaniu studentki, zdradzaniu żony i współpracy z SB, jako o zjawiskach jakoś podobnych. Baaardzo ogólnie, rzecz jasna nie zawsze tożsamych, bo nader różna jest skala i konsekwencje tych zjawisk (molestowanie studentki poprzez łapanie jej za biust jest w mojej ocenie np. "gorsze" od złożenia relacji SB z wyjazdu naukowego do USA, ale chyba mocno "lżejsze" od niesłusznego oskarżenia kolegi przed SB, aby mu złamać całkowicie życie). Zdradzanie żony np. przy publicznie deklarowanym i popularyzowanym światopoglądzie katolickim jest równie śmieszne w mojej ocenie, jak aktywny udział w rzeczywistości PRL-owskiej przez dzisiejszego tropiącego ślady PRL.

Mogę dorzucić inne przykłady z ogólnie podobnego, "potencjalnego" zakresu - tata rektor, wujek minister, częste picie wódki z dziekanem, mama w odpowiedniej instytucji, sypianie z panią dziekan, "załatwienie" ważnej sprawy prorektorowi. Każde z nich potencjalnie ma wpływ na karierę pracownika naukowego, czy na jego negatywną ocenę etyczną, czy nawet odpowiedzialność prawną. Jeżeli ktoś ma ojca dziekana, to potencjalnie może to mu teoretycznie ułatwiać karierę, nawet jeżeli gułą naukową jest, jeżeli ktoś współpracował z SB - podobnie. Ale to trzeba udowodnić. Nikt nikogo nie wzywa do publicznych deklaracji lustracyjnych w sprawie potencjalnego sypiania z panią dziekan. Słyszałem plotę, że jednemu z luminarzy dawnej opozycji, takiemu nader "moralnie pryncypialnemu w ocenie PRL", bardzo bliska krewna załatwiła łagodnego recenzenta, do tego z b. dobrymi układami u władz PRL, aby było miło, fajnie i bezproblemowo. Ale to tylko plota, zatem bez nazwisk. Gdyby była to prawda, etycznie to dyskusyjne, choć bez związku z lustracją i może niekoniecznie zasługujące na ostrą sankcję prawną. Ale to trzeba udowodnić, do momentu udowodnienia jest to tylko i wyłącznie złośliwa plota.

W lustracji odwrócono kolejność, która powinna charakteryzować państwo prawa. Obywatel ma sam donieść na siebie, poddać się upokarzającej procedurze, bo "komuś coś tam się wydaje, że współpraca mogła pomóc w karierze". A akurat komuś innemu będzie się wydawać, że towarzyskie picie wódki z recenzentami jest groźniejsze. A jeszcze komuś za kilka lat wyda się, że najgorsza dla pracownika naukowego była współpraca z "reżimem Tuska". "Wydawanie się", to nader wątły argument. Nawet, gdy przy prawdziwych przestępstwach sąd nie zawsze podaje wyrok do publicznej wiadomości, a tu (przy współpracy) nie ma nawet podejrzenia o przestępstwo.

Nie mam nic przeciwko temu, aby ktoś poniósł odpowiedzialność i za molestowanie studentek, i za to, że będąc miernotą otrzymał tytułu tylko za zasługi dla SB (choć, biorąc pod uwagę, jak wyglądały senaty i rady wydziałów w późniejszych latach PRL, byłaby to operacja dla SB dosyć skomplikowana). Są do tego odpowiednie procedury, jeżeli nieskuteczne, to można je usprawnić. Ale wpierw powinno być podejrzenie, potem oskarżenie i postępowanie z możliwością obrony.

A tak na marginesie, dziwię się Tomaszu, że Ty, taki znany wolnościowiec godzisz się na to, aby wszystko szło od zadniej strony. Wpierw publiczna stygmatyzacja, a potem tłumaczenia.

Pracownik naukowy ma przede wszystkim dobrze pisać i wykładać oraz porządnie zachowywać się tu i teraz. Przeszłość jest zbyt złożona, aby ją załatwiać jednym kwitkiem deklaracji lustracyjnej. Jak kogoś przeszłość tak boli, to niech donosi na kolegę, że ten miał awans ułatwiony z racji kontaktów z SB. I niech to ocenią obiektywnie odpowiednie instytucje. I tyle w temacie. Tylko, jak moralnie taki współczesny donos ocenić. Jako etycznie dopuszczalny, zapewne.

starszego wykładowcy i adiunkta wzwyż (starszy wykładowca nie musiał mieć stopnia doktora)

Swoją drogą Jancecie, to doskonały przykład jakości tego aktu prawnego. Pomijając oczywisty fakt, że adiunkt, czy starszy wykładowca to żadne wysokie stanowisko (nawet na UJ, a co dopiero w Koziej Wólce), to ustawa pomijała z nieznanych przyczyn wykładowców. A mógł być nim np. doktor, tak, jak adiunktem. Dwie osoby, prawie w tej samej sytuacji - jeden doktor, drugi doktor, jeden starszy wykładowca, inny wykładowca. A do tego trzeci - adiunkt z doktoratem. Realna różnica między funkcjami - znikoma. Jeden musi składać drugi nie. Sensu w tym żadnego. A i zdaje się, że asystent może być doktorem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   
Drogi Furiuszu, byłbym bardzo wdzięczny za unikanie argumentów z zakresu dyrdymałów, bredni i błazeństwa. Też parę takich określeń znam, użyć ich niewątpliwie mogę, ale sądzę, że nie dodają mi ani siły argumentacji, ani powagi, ani nie są specjalne zgodne z ideami naszego Forum, a poza tym generalnie wolałbym, byśmy się różnili pięknie. Tak, między nami moderatorami.

Drogi Bruno, brednie to brednie ale ok niech będzie.

Notabene to u Winczorka jest właśnie przykład lustracyjny. W rozumieniu potocznym (przeważnie) "podpisanie zobowiązania do współpracy" to "współpraca", zdaniem sądu - nie, bo poza tym powinna iść określona "aktywność".

Jak rozumiem dotarcie do takiej informacji, Twoim szanownym zdaniem, przekracza możliwości intelektualne zdecydowanej większości wykładowców uczelni wyższych? jak tak to chyba nie powinni jednak w takim miejscu pracować, nie sądzisz?

Jeżeli już Państwo koniecznie do szczęścia potrzebowało (potrzebuje) lustracji, to odpowiedzi w deklaracji lustracyjnej powinny być b. opisowe, a każdy zobowiązany do ich udzielenia powinien mieć pełen wgląd do swoich akt (a najlepiej to i państwowego archiwistę oraz prawnika do pomocy). Wówczas karanie za fałszywe oświadczenie miałoby może jakiś sens.

Co do tego, że rzeczona ustawa była bublem, nikt się tu nie spiera.

Pisałem o molestowaniu studentki, zdradzaniu żony i współpracy z SB, jako o zjawiskach jakoś podobnych.

Genialne sformułowanie. Seks z żona i gwałt też są jakoś podobne.

Ale to trzeba udowodnić, do momentu udowodnienia jest to tylko i wyłącznie złośliwa plota.

Tyle, że co to ma wspólnego z tematem? Tyle co nic. Mój drogi Bruno to, ze działanie działaniu nierówne i sporo wnoszą okoliczności wydarzenia to jedno. Druga sprawa to a priori uznać, że współpraca z SB nie była niczym nagannym ani nie miała wpływu na karierę danego człowieka. Trzecia to a priori uznać, że pewne grupy społeczne mogą olać istniejące prawo ot tak bo są lepsze i ważniejsze. Jeszcze czym innym jest to czy PiSowi wyszedł wtedy bubel prawny czy też ich działania były celowe i zmierzały do zniszczenia środowiska - co wprost stwierdza Jancet.

Wpierw publiczna stygmatyzacja, a potem tłumaczenia.

Stygmatyzacja, aby nie popadasz w paranoje? Czy aby politycy nie wypełniają oświadczeń już od czasu jakiegoś i żyją? A co z weryfikacją służb po PRL przecież w myśl tego co piszesz i tamto to wielki błąd - należało wziąć cały inwentarz i w ogóle się nie pytać czy ktoś kogoś zabił czy nie, albo czy popełnił inne przestępstwo a dopiero gdyby pojawiły się podejrzenia... Tak swoją drogą przypomnij jak to zrobiono w Niemczech?

Pracownik naukowy ma przede wszystkim dobrze pisać i wykładać oraz porządnie zachowywać się tu i teraz. Przeszłość jest zbyt złożona, aby ją załatwiać jednym kwitkiem deklaracji lustracyjnej. Jak kogoś przeszłość tak boli, to niech donosi na kolegę, że ten miał awans ułatwiony z racji kontaktów z SB. I niech to ocenią obiektywnie odpowiednie instytucje. I tyle w temacie. Tylko, jak moralnie taki współczesny donos ocenić. Jako etycznie dopuszczalny, zapewne.

Pracownik naukowy ma przede wszystkim dobrze pisać i wykładać oraz porządnie zachowywać się tu i teraz. Porządnym zachowywaniem się jest olewanie prawa - dobry trop Bruno

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

A tak na marginesie, dziwię się Tomaszu, że Ty, taki znany wolnościowiec godzisz się na to, aby wszystko szło od zadniej strony. Wpierw publiczna stygmatyzacja, a potem tłumaczenia.

Jak mówią wolność czyjejś pięści określa odległość od mojego nosa. Traktując to od zadniej strony wolność czyjejś stopy określa odległość od ..., co nie traci sensu.

Poza tym ja tu nie widzę stygmatyzacji. Ktoś ma sam ocenić czy ma trupa w szafie i tyle.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Drogi Bruno, brednie to brednie ale ok niech będzie.

A kultura osobista - kulturą, ale OK niech na razie będzie.

Co do tego, że rzeczona ustawa była bublem, nikt się tu nie spiera.

Dobre chociaż i to.

Jak rozumiem dotarcie do takiej informacji, Twoim szanownym zdaniem, przekracza możliwości intelektualne zdecydowanej większości wykładowców uczelni wyższych? jak tak to chyba nie powinni jednak w takim miejscu pracować, nie sądzisz?

Czytaj z większym zrozumieniem, proszę. Pracownik naukowy, nawet bardzo inteligentny i biegły w prawie może mieć podstawowy problem z bezdyskusyjną odpowiedzią na pytanie - co jest w moich aktach i jak pojęcie współpracy będzie interpretowane w moim przypadku. A ma złożyć deklarację o fundamentalnym znaczeniu dla swojego życia.

Równie dobrze można prosić Furiusza o złożenie deklaracji, czy przestrzega zasad współżycia społecznego. Jest inteligentny, znajdzie sobie w orzecznictwie.

Porządnym zachowywaniem się jest olewanie prawa - dobry trop Bruno

A co to za insynuacja? Gdzie do tego namawiałem? Gdzie twierdziłem, że to porządne zachowanie? Mogę najwyżej powiedzieć, że dane prawo jest głupie. Mam do tego święte prawo, jak każdy, a ponadto w tej akurat materii się zgadzamy, jak widać powyżej.

i w ogóle się nie pytać czy ktoś kogoś zabił czy nie, albo czy popełnił inne przestępstwo a dopiero gdyby pojawiły się podejrzenia...

Znowu kwestia wzajemnego zrozumienie. Co innego jest stwierdzić, że zabił, a co innego przypuszczać, że mógł zabić. Zaczyna to przypominać kawał o bacy, który chciał być sądzony za gwałt,"bo miał narzędzie".

SB-ek, czy to się nam podoba, czy nie, jest obywatelem RP i człowiekiem. Współpracownik SB także. Jest podmiotem praw i wolności z Konstytucji RP i EKPCz. Możemy ich nie lubić, ale karać ich wypada za coś udowodnionego, a nie za ogólne "widzi mi się".

Tak swoją drogą przypomnij jak to zrobiono w Niemczech?

A jak w Estonii? Poza tym sprawa niemiecka jest nieco odmienna, bo tam odbyło się wchłonięcie jednego państwa przez drugie. My Polski bis nie mieliśmy. W sprawach niemieckich dużo wątków o denazyfikacji i dez-SEDyzacji jest w naszych dyskusjach o emeryturach dla esbeków i dezubekizacji. Poszukaj, jak Cię interesuje.

Seks z żona i gwałt też są jakoś podobne.

Genialne, ale w kontekście naszej dyskusji to nieprawda. Udowodniony gwałt to przestępstwo, seks z żoną, który nie jest gwałtem w małżeństwie - nie. Współpraca z SB i udział w pijaństwach z dziekanem nie jest żadnym przestępstwem, tylko jedno i drugie może być podstawą do podejrzeń. Podstawą. W państwie prawa podejrzenia należy udowodnić.

Druga sprawa to a priori uznać, że współpraca z SB nie była niczym nagannym ani nie miała wpływu na karierę danego człowieka.

Ale a priori uznać, że była naganna i miała wpływ - to już można, zapewne?

Ktoś ma sam ocenić czy ma trupa w szafie i tyle.

To może Tomaszu tak bardziej ogólna deklaracja - w stylu proponowanej przeze mnie wyżej. Każdy pracownik akademicki deklaruje, że jest dobrym człowiekiem. A jak ma trupa w szafie - to do łopaty. ;)

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Tak z ciekawości

Czy znany jest jakiś przypadek gdy były kapuś po 1989 roku sam, z własnej nieprzymuszonej woli przyznał się do tego co robił i poprosił o wybaczenie?

I drugie pytanie:

Czy zdarzyło się coś takiego w przypadku jakiegoś kapusia uniwersyteckiego (bądź politechnicznego)?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Szkoda, bo z chęcią poznał bym nazwisko tego człowieka który wzbudza moją instynktowną sympatię. (Łysiak napisał, że słowo "przepraszam" jest drugim najpiękniejszym słowem świata).

Spadkobierca Łotra po Prawicy.

Jakiż to kontrast w porównaniu do tych co to albo nie wiedza czy kapowali albo nie wiedzą czy to było moralnie naganne...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   
A kultura osobista - kulturą, ale OK niech na razie będzie.

Pierwsze słyszę by nazywanie rzeczy po imieniu stało w sprzeczności z kulturą osobistą.

może mieć podstawowy problem z bezdyskusyjną odpowiedzią na pytanie - co jest w moich aktach

Prawda - może nie wiedzieć ile z jego teczki jeszcze została i zastanawiać się czy ryzykować stwierdzenie, że nie współpracował czy nie. Przykład Janceta - którym tu dysponujemy, a który pamięta nawet taki szczegół ze swojej młodości jak ów nieszczęśliwy, choć na całe szczęście bez większych szkód, wypadek z psem i towarzysząca mu dłuższa wypowiedź o kontaktach ze służbami, wszelkiego typu, na przestrzeni 8 lat, wskazuje, że generalnie takie rzeczy się pamięta. Dziwna droga odwoławcza etc - jak wykazał to TK była no właśnie bublem prawnym i tyle.

Równie dobrze można prosić Furiusza o złożenie deklaracji, czy przestrzega zasad współżycia społecznego. Jest inteligentny, znajdzie sobie w orzecznictwie.

Jest lepszy przykład Bruno - dostanie się na studia. otóż obecnie, przynajmniej na UW, samemu deklaruje się ile dostało się punktów na maturze. ważna deklaracja, bo o fundamentalnym znaczeniu dla przyszłości delikwenta. Miałem okazję obserwować dwa przypadki gdy ktoś "skłamał". Głupi błąd - zamiast 87 wpisał 78. Nie miało to żadnego znaczenia bo weryfikacja następuje nie na podstawie tego co napisał rzeczony człowiek a na podstawie stanu faktycznego.

A co to za insynuacja? Gdzie do tego namawiałem? Gdzie twierdziłem, że to porządne zachowanie?

Czytaj ze zrozumieniem.

SB-ek, czy to się nam podoba, czy nie, jest obywatelem RP i człowiekiem. Współpracownik SB także. Jest podmiotem praw i wolności z Konstytucji RP i EKPCz. Możemy ich nie lubić, ale karać ich wypada ich za coś udowodnionego, a nie za ogólne "widzi mi się".

Wypełnienie oświadczenia lustracyjnego nie jest karą. Tak jak wypełnienie oświadczenia majątkowego.

A jak w Estonii?

Powiedz prosze

Współpraca z SB i udział w pijaństwach z dziekanem nie jest żadnym przestępstwem, tylko jedno i drugie może być podstawą do podejrzeń. Podstawą. W państwie prawa podejrzenia należy udowodnić.

No widzisz a lustracja nie służy karaniu i tu jest twoje niezrozumienie. Bo u nas, w przeciwieństwie do Niemiec, nie idzie o odsunięcie a o pokazanie ten był ten nie był - wybierzcie sami. Tak jak w przykładzie z Warką. Oświadczenie, że było się współpracownikiem SB nie jest karalne i nie o karę za bycie nim chodzi w lustracji.

Ale a priori uznać, że była naganna i miała wpływ - to już można, zapewne?

Oczywiście. Morderstwo jest złem. zawsze - bo pozbawia się życia człowieka, ale są sytuacje gdy jest dopuszczalne np w samoobronie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Od 1989 roku minęło już 25 lat.

Tych nauczycieli akademickich robiących karierę jeszcze za PRL-u zostało niewielu.

Wiem iż za III RP również się werbuje wykładowców przez współczesne służby.

Metody naboru są te same co i za PRL-u.

W szafach pojawiają się kolejne, nowsze, takie demokratyczne trupy.

Wpadł już ktoś na pomysł lustrowania wykładowców co to ich kariera się zaczęła np. w 2000, albo i 2010 roku?

Już widzę jak to uczelnia rozsyła zapytania do wcześniej wymienionych przeze mnie służb i dostaje informacje załóżmy od ABW - "Figuruje w rejestracji operacyjnej od 30 lutego 2012 roku jako informator. Pseudonim - xxxxxx. Przekazał następujące informacje - .....".

Najprościej jest się pastwić nad tymi, co broili przed 1990 rokiem, bo na nich kwity są dostępne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

A jak ma trupa w szafie - to do łopaty.

A co Wy się tak tej łopaty obawiacie. Pęcherzy na rękach dostanie ? Tak ale tylko w pierwszym tygodniu. Jak się okaże,że się do tej roboty nadaje to mu potem skóra na dłoniach zrogowacieje.

Rozwijając.

Jeżeli już Państwo koniecznie do szczęścia potrzebowało (potrzebuje) lustracji, to odpowiedzi w deklaracji lustracyjnej powinny być b. opisowe, a każdy zobowiązany do ich udzielenia powinien mieć pełen wgląd do swoich akt (a najlepiej to i państwowego archiwistę oraz prawnika do pomocy). Wówczas karanie za fałszywe oświadczenie miałoby może jakiś sens.

Widzisz tu nie chodzi o to jak to wygląda w papierach, a o osobistą ocenę własnego postępowania na podstawie tego co się zapamiętało. Czy do tego potrzeba do pomocy prawnika i archiwisty ?

A za tę krótką chwilę ich strachu, ich zes....nia się, co widać chociażby w pierwszym poście Janceta, jestem Kaczorom wdzięczny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.