Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Czy należy upamiętniać i jak upamiętniać?

Rekomendowane odpowiedzi

W temacie o pogrzebie Czesława Kiszczaka, gregski napisał:

(...)

zastanawiam się czy nie lepiej by było pochować go pod ścianą Kremla? Leżał by wśród swoich i niewątpliwie na to zasłużył.

A tak tylko kwachy z obu stron.

Tak mi się kołatało w głowie, że nieco podobny pomysł już był, ale że pamięć już nie taka, to nie mogłem sobie przypomnieć.

No i jednak mam, po śmierci Bolesława Bieruta Komitet Centralny PZPR, Rada Państwa i Rada Ministrów podjęły decyzję by na stokach Cytadeli Warszawskiej stworzyć rodzaj mauzoleum dla zasłużonych działaczy. Miały się tam znaleźć ciała m.in. Marcelego Nowotki, Juliana Marchlewskiego, Karola Świerczewskiego czy właśnie Bieruta. Informację o tym pomyśle podano w "Trybunie Ludu" w notatce pt. "Stoki Cytadeli - miejscem spoczynku najbardziej zasłużonych synów polskiej klasy robotniczej" (nr 74, z 15 marca 1956 r.).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ja spróbuję z innej beczki. Otóż Norman Davies na obchodach 1000. lecia Wrocławia powiedział: „Czy Wrocław kiedyś oceni siedemsetletni wkład kultury niemieckiej w swoją historię (z mniejszym) wkładem kultury polskiej ? Nie, bo po śmierci Breslau w 1945 r. ten wątek w tkaninie się przerwał”. Otóż Wrocław bardzo docenia, bo nie tylko jest w mieście archiwum z potężnym zasobem źródeł historycznych w języku niemieckim, zasobem ogólnie dostępnym i  wykorzystywanym, o którym Davies akurat nie wspomniał, lecz także w Muzeum Miejskim jest wystawa o tysiącu lat historii Wrocławia, która moim zdaniem nie tylko bardzo docenia, lecz wręcz apoteozuje wkład kultury niemieckiej. Natomiast, gdyby jacyś nadgorliwcy (nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu) chcieli ustawić pomnika Fryca der Grosse na rynku, to trzeba powiedzieć es sei nicht praktikabel; Niemcy to zrozumieją. Można też zacytować im J.W. Gothego, który elegancko przyjął punk widzenia „mieszkańców Lipska”, którzy mówili o Friedrichu pruskim, „że to nie sztuka zdziałać coś za pomocą wielkich środków; a jeśli nie oszczędza się ani krajów, ani pieniędzy, ani krwi, to w końcu można zrealizować jakiś pomysł”.

Nota bene pomnik hrabiego Aleksandra Fredry tak zrósł się z ratuszem i rynkiem, jakby stał tam nie 60, a 600 lat (stoi on na miejscu pomnika Friedricha Wilhelma III). 

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jak przypuszczam, stan na dziś jest taki, że nikt poważny w polskim Wrocławiu nie chce stawiać Wielkiego Fryca na cokoły i obalać z cokołu hrabiego.

Natomiast, gdyby dziś odkopano pomnik Fryderyka II (zob. https://dolny-slask.org.pl/5595895,foto.html?idEntity=509011 i https://dolny-slask.org.pl/874474,foto.html?idEntity=509011), to pewnie - oprócz złomiarzy - nikt by go nie chciał przetapiać. Na rynek na pewno by nie trafił, do jakiegoś muzeum - owszem.

Wraz z polskim zakorzenianiem się na Dolnym Śląsku, zmienia się stosunek do niemieckiego dziedzictwa kulturowego. To, co było zrozumiałe 70, a nawet 40 lat temu (tzn. ortodoksyjne negowanie niemieckiej spuścizny), dziś postrzegane jest nieco inaczej. Normalna sprawa. Bardziej czujemy się gospodarzami tych ziem i bardziej jesteśmy skłonni widzieć ich historię w pełnym wymiarze.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

     Myślę, że jednak we Wrocławiu miało miejsce „przyszywanie” na siłę niemieckiej tradycji i że uchwała Bundestagu, bodajże z 2011 r., o ustanowieniu ogólnoniemieckiego dnia wypędzeń dosyć ostudziła niektórych poputczików niemieckiej polityki historycznej. Ponadto, gdy Wrocław był Europejską Stolicą Kultury w 2016 r., zrozumiano, że lepiej na szerszym forum promować się otwartością, nowoczesnością, w tym nowoczesną muzyką, fajerwerkami, wielokulturowymi spektaklami teatralnymi i tym samym polskością niż  historią, która dzieli.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wrocław zwyciężył w międzynarodowym konkursie European Best Destination 2018, a 73 lata temu przeżywał Armageddon, który ukazał w swojej kronice ksiądz Paul Peikert. Myślę, że warto tutaj zacytować fragment jego kroniki,   aby go upamiętnić. 22 marca 1945 r. P. Peikert zanotował, że „Schlesische Tageszeitung” z 18 marca „opublikowała hymn pochwalny na cześć obecnego komendanta twierdzy generała-porucznika Niehoffa. To wysłannik zagłady. Jego zdolności przejawiają się w sposób negatywny. Nie ma tu mowy o jakichkolwiek pozytywnych czynach. Nazywa się go obrońcą Monte Cassino. Obrócił w ruinę jeden z najznakomitszych pomników chrześcijańskiego Zachodu. (…) A teraz na rozkaz swoich mocodawców niszczy piękny Wrocław (…) Każdy dzień powiększa żniwo śmierci, która pochłania mnóstwo istnień ludzkich, a furia niszczenia naszego dowództwa niweczy bezcenne dobra kulturalne i narodowe. I choć katastrofa jest już nieunikniona, ciągle bredzą o ostatecznym zwycięstwie”.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, secesjonista napisał:

A o to ma do tematu?

Uważam, że ksiądz Paul Peikert, ostry krytyk hitlerowskiego  dowódcy Festung Breslau, zasługuje na upamiętnienie w polskim Wrocławiu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Teraz zagadnienie raczej z zakresu "jak rekonstruować", choć z upamiętnianiem też związane. Na przykładzie dużego głazu. Kamień "Trygław" w Tychowie (zachodniopomorskie). Na nim postawiony w 1874 roku krzyż. Pod nim pierwotnie tablica z niemieckojęzycznym napisem (co zrozumiałe, biorąc pod uwagę to, kto mieszkał w Tychowie w roku 1874). Tablica po wojnie zaginęła (wywiózł ją jeden z niemieckich mieszkańców?). W roku 2005 ją zrekonstruowano - z pierwotnym, niemieckim napisem.

 

Pytanie - czy powinna być rekonstruowana z niemieckojęzycznym napisem? Czy - jednak w języku aktualnych mieszkańców, a tłumaczenie i osobę autora tekstu należałoby może przedstawić na uzupełniającej tablicy informacyjnej? Czy wartość kulturowa, historyczna napisu w pierwotnej postaci jest aż tak wielka, że należy odtwarzać go w zapisie - jak przypuszczam - niezrozumiałym dla istotnej części obecnych mieszkańców Tychowa i turystów. I odsyłać ich do ewentualnych, nietrwałych tablic objaśniających.

 

Czy odtwarzając niemieckie napisy itp. nie popadamy niekiedy w przesadę? Co innego zachowanie istniejącej substancji kulturowej, co innego - przynajmniej czasami - jej wierne aż do przesady odtwarzanie. Nie chodzi tu o jakieś antyniemieckie sentymenty. Po prostu, dziś językiem lokalnych mieszkańców jest polski. Sytuacja w porównaniu do 1874 roku się diametralnie zmieniła i może wypadałoby to uwzględnić przy takiej okazji?

A może jest inaczej i jest to zjawisko całkowicie normalne oraz właściwe?

 

Linki:

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Trygław_(głaz_narzutowy)

https://proszewycieczki.wordpress.com/2016/01/22/tryglaw-najwiekszy-kamien-w-polsce/

http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/13736,tychowo-najwiekszy-polski-eratyk.html

Nawiasem mówiąc, podana w pierwszym linku opowieść o tym, że to jeden z książąt Pomorza Zachodniego wjechał na kamień karetą i zawrócił na nim jest typową "ubarwiającą" opowieścią lokalną. Jeżeli już ktoś tak uczynił - to nie był przedstawiciel dynastii Gryfitów. Ale o tym może kiedyś w innym miejscu na forum.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Czy odtwarzając niemieckie napisy itp. nie popadamy niekiedy w przesadę? Co innego zachowanie istniejącej substancji kulturowej, co innego - przynajmniej czasami - jej wierne aż do przesady odtwarzanie. Nie chodzi tu o jakieś antyniemieckie sentymenty. Po prostu, dziś językiem lokalnych mieszkańców jest polski. Sytuacja w porównaniu do 1874 roku się diametralnie zmieniła i może wypadałoby to uwzględnić przy takiej okazji?

A może jest inaczej i jest to zjawisko całkowicie normalne oraz właściwe?

 

Jakoś nikt nie proponuje, żeby epitafia w kościołach przekuwać z łaciny na polski, więc w czym problem ? Tablica jest elementem historii i kultury lokalnej, kto się z nią w jakiś sposób utożsamia, sam się z języka podciągnie. A innym to obojętne (powinno).

 Podobne dylematy na Śląsku (Górnym) były już przed wojną. W moim miasteczku w ratuszu była tablica z napisem upamiętniającym jego założenie. Za sanacji nadgorliwi miejscy rajcy w ramach zwalczania niemieckości zwrócili się do ówczesnego wojewódzkiego konserwatora o skasowanie napisu, na co dostali odpowiedź: Zachować. Jest to świadectwo historii. Jak dla mnie tak trzymać nadal.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Znowu nie doczytałeś.;) Nie chodzi mi o skuwanie istniejących tablic, czy niszczenie dziś stojących pomników itp., bo to byłoby oczywiste barbarzyństwo, tylko o rekonstrukcję od dawna nieistniejących lub tworzenie nowych "na wzór".  

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Jakby odnaleźli oryginalną tablicę to powiedziałbym, że powinna wrócić na swoje miejsce.

Czy warto dziergać kopię? Nie jestem pewien.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Doczytałem. Po prostu do mnie nie przemawia argument "językowy". Jeżeli jakieś miejsce z tablicą historyczną odwiedza wielu turystów zagranicznych, to czy uwzględniając fakt, że zazwyczaj większość miejscowych ono nie interesuje, napisy najlepiej  żeby były po angielsku ?

Poza tym napisy na niemieckich tablicach często są zrymowane. Co wtedy ? Tłumaczyć dosłownie czy też zrymować ?

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

OK. No to, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Jest dla mnie jasne, że jeżeli chcemy naprawić, czy odtworzyć jakieś bardzo cenne epitafium z XVII wieku - to zmiana tekstu na nim z niemieckiego na polski byłaby idiotyzmem. Podobnie niszczenie czegokolwiek. Nawet budzącego bardzo niefajne skojarzenia. Exemplum -  w Twoich okolicach jest zdaje się grób "z epoki". Młodzieńca z HJ z charakterystyczną runą "Sieg". Moim zdaniem - wystarczy w takich przypadkach tablica informacyjna.

 

Z bardziej łagodnej tematyki. W wielu miejscowościach, gdzie doszło po ostatniej wojnie do całkowitej wymiany ludności, stoją pomniki żołnierzy niemieckich z I-wojny światowej. Niszczenie ich dziś uważałbym za barbarzyństwo. Niech stoją na wieki, jako świadectwo historii.

Natomiast odbudowę tych pomników żołnierzy Erste Weltkrieg - pomników, których dziś już nie ma - uważam za bezsens. Ani nie mamy szczególnego powodu, aby czcić tych żołnierzy, ani nie mają one (przeważnie) wielkiej wartości artystycznej, ani nie "wrosły" w krajobraz (bo często ich nie ma już od lat - albo są przekształcone lub bardzo zniszczone), ani nie budzą szczególnych emocji lokalnych mieszkańców, bo ci przecież (ich przodkowie) pojawili się na tym obszarze po 1945 roku i nie pozostają w jakichkolwiek związkach rodzinnych/sentymentalnych z tymi, których nazwiska wykuwano na takich pomnikach.

[Pomijam tu oczywiście specyficzne przypadki na Górnym i Opolskim Śląsku (obszarach w granicach Niemiec z 1937 roku), gdzie pozostało po wojnie sporo autochtonów, dziś często deklarujących narodowość niemiecką]. 

 

Chodzi mi zatem o przypadki, gdy tworzymy nowe tablice, może czasami lekko "na wzór" lub rekonstruujemy coś, co nie ma szczególnie wielkiego znaczenia kulturowego. Dlaczego nie mamy uwzględnić przy tej okazji oczywistego faktu, że językiem urzędowym (i większości mieszkańców) na Ziemiach Odzyskanych jest teraz polski? Dlaczego mamy tworzyć fikcję, że nic się po 1945 roku nie zmieniło, że nowi mieszkańcy są jakimiś "potomkami" byłych? Szanujmy to co jest, walka z niemieckim dziedzictwem kulturowym, niszczenie go, zaprzeczanie mu byłaby dziś bezsensem, natomiast - tam, gdzie się da - twórzmy też swoje dziedzictwo.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zaobserwowałem początki pewnego zjawiska. Nawet na stronach internetowych (ale nie powiem jakich):ph34r:. Ludzie pasjonujący się turystyką lokalną, krajoznawcy, amatorzy, czy profesjonaliści itp. (przy tym o bardzo różnych poglądach politycznych, a często - ich braku i pogardzie do świata polityki) coraz częściej deklarują - wiem, gdzie jest jeszcze jakiś pomniczek ku czci PRL, milicjantów, żołnierzy (l)WP, czy żołnierzy radzieckich,  ale nie powiem, nie podam "namiarów" na stronie, bo ci barbarzyńcy z IPN się dowiedzą.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.