Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Mariusz 70

G.K.Chesterton a Polska

Rekomendowane odpowiedzi

Po namysle umieszczam ten temat w tym dziale,bo to temat o Chestertonie i jego do Polski stosunku.A nie na odwrot.Stosunku np.Polakow do Chestertona.

Czytujac Jasiennice uderzylo mnie swego czasu ubolewanie autora nad tym,co tez tzw."europejskie autorytety moralne" o Polsce i o Polakach mowia,jaki to do wstydu powod i jakie to intelektualne meki na pana Jasiennice sprowadza.

Trudno mi doprawdy pogodzic sie z rownie piramidalna glupota.Moze dlatego,ze cale zycie mialem gdzies, co o mnie inni mowia,a tzw.moralne autorytety to juz mam zupelnie bardzo, jak sie to mowi ...gleboko.Moze gdyby pan Jasiennica Chestertona czytal to by sie zmusil do troszke innych refleksji,a na pewno by mu "moralne autorytety",az tak bardzo snu z powiek nie spedzaly.Zreszta nie tylko pan Jasiennica mial tego typu kompleksy,jak zerkam na dzisiejsza polska prase,to podobna postawa zdaje sie niemal niestety norma.

Moze wiec zaczne od takich slow Chestertona:

"Moja instynktowna sympatia do Polski zrodzila sie pod wplywem ciaglych oskarzen miotanych przeciwko niej;-i rzec moge-wyrobilem sobie sad o Polsce na podstawie jej nieprzyjaciol.Doszedlem mianowicie do niezawodnego wniosku,ze nieprzyjaciele Polski sa prawie zawsze nieprzyjaciolmi wielkodusznosci i mestwa.Ilekroc zdarzalo mi sie spotkac osobnika o niewolniczej duszy,uprawiajacego lichwe i kult terroru,grzeznacego przy tym w bagnie materialistycznej polityki,tylekroc odkrywalem w tym osobniku,obok powyzszych wlasciwosci,namietna nienawisc do Polski.Nauczylem sie ja oceniac na podstawie tych nienawistnych sadow i metoda ta okazala sie niezawodna."

Postaralem sie zastosowac te slowa do obecnej rzeczywistosci.Jako ze mam przyjemnosc zyc w kraju,w ktorym o Polsce mowi sie generalnie bardzo dobrze,troszke trudno mi bylo znalezc osobnika "o niewolniczej duszy,uprawiajacego lichwe i kult terroru,grzeznacego przy tym w bagnie materialistycznej polityki".Ale znalazlem i to takiego,ktory apelowal w parlamencie swego czasu naweto nalozenie na Polske restrykcji polityczno-gospodarczych.Poslowie dewianta Pedro Zerolo dokladnie mowiac wysmiali.A dlaczego dewianta,a dlatego ze robi pan Zarolo kariere...pupa.Tzn.propaguje aktywnie pederastie,pisze osobliwe instrukcje :jak to wkladac piesc do odbytu podobnych mu indywiduow(przepraszam akurat jedzacych),deklaruje zupelnie powaznie i publicznie swe regularne orgazmy podczas przemowien ex-premiera Zapatero.Skala zboczenia nie tylko seksualnego zreszta,ale i umyslowego,moze byc rowniez to, ze jest pomyslodawca jak i glownym "kaplanem" tzw.chrztow laickich.Ciagnie sie tez z nim smrod procesu o seksualne molestowanie pewnej Cyganki.No i wreszcie gloszona nieustannie chec zamordyzmu polit-poprawnego i naprawde duze materialne subwencje za, co tu duzo mowic ...krecenie tylkiem.Tak wiec Polske pan Zerolo krytykowal zawsze chetnie,restrykcjami chcial obkladac,bo panujaca w niej obyczajowosc i normy moralne niezmiernie mu nieodpowiadaly.

Z pewnoscia nie takie "autorytety moralne" mial zacny pan Jasiennica na mysli,ale i czasy nieco sie obecnie zmienily.A jakie polityczne "elity" takie i czasy. :blink:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W 1918 roku zaczela narastac w prasie brytyjskiej fala antypolskiej propagandy.Na sile przybrala w 1919 roku,aby apogeum osiagnac w roku nastepnym.Posrod rozmaitych wypisywanych bredni i politycznych spekulacji,pojawila sie sprawa pogromow na Zydach,ktoremu to zajeciu jakoby z upodobaniem oddawali sie Polacy.Chesterton sprawa zainteresowal sie blizej,sprawdzil "zrodla" i autorow tego typu pierwszych informacji,przekonal sie o ich klamliwosci i rozpoczal prywatne dochodzenie w tej sprawie.Zainteresowal co wiecej tym fenomenem Hilarie Bellocka,ktory z checia do wyjasniania owych sensacji sie przylaczyl.Sprawa okazala sie calkowita manipulacja,glowni autorzy wywodzili sie z zydowskich srodowisk lewicowych,a za nimi podawaly owe doniesienia pospolite brukowce.Tak sie wlasnie zaczela przyjazn Chestertona z Polska,trwajaca az do jego smierci.

Pozniej aktywnie popieral polska sprawe na lamach prasy.A pamietac nalezy,ze Chesterton byl juz zarowno swego typu narodowa instytucja, jak i niezwykle plodnym publicysta.Zamieszczal do prasy srednio jeden artykul dziennie.

O kampanii prasy brytyjskiej w latach 1918-20 pisal tak:

"Wszystkie fakty,jakie sie nagromadzily od tej pory,potwierdzaja slusznosc moich spostrzezen.Kazdy czyn,dokonany przez Polakow,przemawial na ich korzysc i przyczynial sie do rozproszenia uprzedzen,tak rozpowszechnionych,niestety,w prasie i opinii angielskiej(...)Wykazywano nam,ze Polacy sa "histerycznymi dziecmi",pozbawionymi dyscypliny i zmyslu praktycznego,niezdolnymi do wytworzenia zadnej formy bytu poza anarhia."histeryczne dzieci" odpowiedzialy wazkim argumentem,zadajac bolszewikom jedyny istotny cios,jaki ich dosiegnol,i kruszac ich potege na polach bitew,podczas gdy my poprzestawalismy na zwalczaniu bolszewizmu w artykulach dziennikarskich,poblazajac mu jednoczesnie tam,gdzie chodzilo o zapewnienie rynkow zbytu"

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Propolskie fascynacje wyrazal G.K.Chesterton nie tylko w prasowych polemikach.Wiersz "Polska" jego autorstwa:

Augurowie,znajac wieszcza wymowe,

Dzis z lotu ptakow wyczytac by mogli,

Czym wsrod pierzastych dziwow sa dwuglowe

Orly,a posrod nich ow orzel czarny!

I gdy spadaja w boju bitne ptaki,

Gdy wslad za nimi sepy nadlatuja

Wiemy juz jaka laska,pokoj jaki

Kaze wciaz milczec naszym wladcom malym

Ludzie co kupcza tym,co inni tworza

Jak sep,co czeka na cudza ofiare

Pioro zestawia z piorem i powiedza:

Nic nie jest czarne juz,a wszystko szare

Szare jak owe golebie co byly

W rekach handlarzy chciwie szacowane;

Widzac Chrystusa gniew,trwoznie sie wzbily

I spadly miedzy kramy polamane

Lecz wyniesione to godlo zostalo

Od chwili,kiedy Bog okryl chwala,

I gdy zawisly nad domostwem slawy,

Znow orly czarne,oraz sepy szare.

W nim to,gdzie wojna swietsza jest niz pokoj

I gdzie nad milosc,nienawisc zachwyca

Zablysl straszliwy jako sam Duch Swiety

Orzel,co bielszy jest niz golebica.

A tu autor wiersza w kronice filmowej:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wiele ciekawych informacji na temat propolskiej aktywnosci G.K.Chestertona dostarczaja wspomnienia prof.Romana Dyboskiego.Mial okazje w Wielkiej Brytanii nie tylko spotykac,ale i korzystac z jego pomocy.Jest to jednoczesnie interesujace swiadectwo warunkow pracy propagandowej jaka wykonywala dyplomacja nowo powstalego panstwa:

"Wyjezdzajac w jesienii roku 1922 do Anglii,celem wygloszenia szeregu odczytow o rzeczach polskich w uniwersytecie londynskim i innych instytucjach,wiedzialem,ze wsrod niewielu szczerych przyjaciol,na ktorych miedzy wybitnymi ludzmi w Anglii liczyc mozemy,znajduje sie jeden z najznakomitszych zyjacych pisarzy angielskich-Gilbert Keith Chesterton.Nie smialem wowczas pochlebiac sobie,ze na drogach mojej pracy propagandystycznej spotkam sie bezposrednio z ta niepospolita postacia.

Tymczasem kilkakrotnie tak sie stalo,a wszystkie spotkania moje z Chestertonem byly zarazem okazjami do jego wystapien publicznych w charakterze serdecznego i czynnego przyjaciela Polski.

Wiosna roku 1923 wsrod wyzszych uczelni londynskich poza Uniwersytetem,ktore wezwaly mnie do wygloszenia wykladow o Polsce,znalazla sie szkola handlowa utrzymywana przez kupiectwo londynskie w samym sercu srodmiescia,nieopodal Banku Angielskiego,gieldy i palacu lorda majora,pod nazwa City of London College.Odczytowi o Polsce przypadl w udziale ten zaszczyt,ze mial byc pierwszy w serii wykladow publicznych o tzw."nowych panstwach" wschodniej Europy.Oczywiscie wypadlo mowic glownie o naszych stosunkach gospodarczych.Byla to jedna z pierwszych moich wycieczek z dziedziny literatury i historii w dziedzine ekonomii,i niemalo sie nabiedzilem z zestawieniem materialu statystycznego.Jeszcze bardziej niepokoila mnie mysl,czy wogole bedzie do kogo mowic-czy temat tak egzotyczny i tak obcy dla przecietnego Anglika,jak Polska,zgromadzi jakie takie audytorium.Jakze milej ulgi,przemilego zdziwienia doznalem,gdy mi pewnego dnia zakomunikowano z naszego poselstwa,ze na "chairmana" na moim odczycie udalo sie pozyskac Chestertona.To bylo rownoznaczne z wielkim sukcesem odczytu.Zapowiedz pojawienia sie Chestertona musiala wypelnic sale po brzegi.Tak sie tez i stalo.Przyszlo kilkaset osob.

Coz to jest "chairman" na odczycie?

Jest zwyczajem angielskim,ze prelegenta,wyglaszajacego odczyt publiczny,ktos wprowadza,zagajajac krotko jego odczyt i opowiadajac cos o jego kwalifikacjach,a zarazem zajmujac w czasie odczytu krzeslo prezydialne jakby przewodniczacy na wiecu lub obradach.Ten sam "cheirman" istotnie przewodniczy po odczycie w dyskusji,o ile takowa sie odbywa,a takze wypowiada krotki epilog,wyrazajac prelegentowi uznanie,ewentualnie wzywajac kogos z posrod zgromadzonych,by postawil formalny wniosek o uchwalenie prelegentowi uznania przez zebranych.Oczywiscie na "chairmana" poszukuje sie zwykle osobistosci,ktorej nazwisko cos znaczy,i ktora stanowi rodzaj reklamy dla odczytu.

Takim "chairmanem" mial byc dla mnie Chesterton.Chcialem nie okazac sie niegodnym takiego przewodnictwa,i dlatego nie bez pewnego drzenia serca oczekiwalem wsrod grona kierownikow szkoly pojawienia sie znakomitego pisarza.Zjawia sie wreszcie olbrzymia postac Chestertona,w charakterystycznym dla niego niedbalym ubiorze,z rozwichrzona czupryna i dobrotliwym a pelnym humoru usmiechem na puculowatej,rumianej twarzy.

Ten usmiech rozwial wszelkie niepokoje.

Witany pelnymi zapaluoklaskami Chestertonwstepuje na estrade i wypowiada zagajenie,ktore musialo zdumiec i ubawic Anglikow,ale zdumialo i zaklopotalo poniekad mnie samego.Wsrod atmosfery angielskiej,pelnej wtedy(jak i dzis)inwektyw przeciw imperializmowi i militaryzmowi nowej Polski,oraz ironicznych uwag na temat jej niesolidnej gospodarki i "romantycznych finansow".Chesterton smialym i rycerskim gestem posunal sie dalej w rzecznictwie Polski,niz komukolwiek wolno bylo sie spodziewac.Obecny na sali p.minister Skirmut z pewnoscia byl nie mniej zdziwiony niz ja,gdy uslyszal Chestertona,przemawiajacego mniej wiecej w nastepujace slowa:

"Odczyt dzisiejszy ma byc pierwszym z cyklu wykladow o tzw.nowych panstwach Wschodniej Europy.By sie przygotowac na jego nalezyte wysluchanie,musicie Panstwo wykonac na sobie samych pewna operacje psychologiczna.Mianowicie co do innych krajow europejskich dusza angielska jest w stanie spokojnej i blogiej nieswiadomosci:co do Polski, rzecz ma sie gorzej,bo w swiadomosci angielskiej jest sporo informacji o Polsce,ale informacje te,to jad antypolskiej propagandy,systematycznie saczonej w dusze angielska.Ten jad ze swoich mozgow musicie najpierw wyrzucic,zanim autentycznych informacji o Polsce sluchac zaczniecie.

A wiec-by przytoczyc jeden przyklad:wszyscyscie wzrosli zapewne w przekonaniu,ze dawna Polska upadla przez bledy organiczne swego ustroju panstwowego i wady charakteru narodowego swej szlachty.Otoz nowsze badania historyczne dowodnie wykazaly,ze to wszystko kalumniatorskie wymysly historykow niemieckich,ktorzy w XIX wieku zdolali opanowac oswiecona opinie Europy.Polska VII wieku nie byla gorsza od innych panstw,ktore na mapie Europy sie ostaly,i upadla jedynie dzieki napastliwej zachlannosci swych sasiadow:Prus i Rosji".

Tableau!Smiac i plakac chcialo sie zarazem!Wszak sam wykarmiony bylem na dawnych teoriach "szkoly krakowskiej" o przyczynach upadku Polski.A tu Anglik sprawia sie z nimi niezgorzej,nizby to uczynil ktorys z mlodych przedstawicieli "optymizmu" panujacego dzis w naszej historiografii.Chesterton,harcujac po kartach historykow niemieckich,doprawdy przypominal mi patrona Anglii sw,Jerzego w walce ze smokiem.Byl w chwiliowej istotnie "Don Kichotem zdrowego rozumu"-Don Quixote of common sense-jak z niemalym wzruszeniem i ku widocznym jego samego ukontentowaniu osmielilem nazwac sie go w pierwszych slowach mego odczytu.Po takim zagajeniu,oczywiscie zadanie walki przeciw antypolskim przesadom mojego angielskiego audytorium znacznie bylo dla mnie ulatwione,moglem przedstawic niezaprzeczalne niedostatki w gospodarstwie i skarbowosci naszego mlodego panstwa,jako dziedzictwo naszej tragicznej przeszlosci porozbiorowej.

Nie moge jeszcze pominac dowcipnego sposobu w jaki Chesterton w epilogu mojego odczytu przeciwienstwa miedzy mojemi filologiczno-literackimi kwalifakcjami fachowymi a ekonomicznym tematem mojego wykladu zuzytkowal dla urabiania opinii na korzysc Polski.Powiedzial mniej wiecej:

"Macie jeszcze jeden dowod,jak tendencyjnie falszywymi pojeciami o Polsce Was karmiono.Slyszeliscie zawsze o Polakach,jako o narodzie niepoprawnych marzycieli i romantyczno sentymentalnych utopistow.A tu polski profesor literatury mowil do Was przez godzine o polskim handlu,przemysle,rolnictwie i walucie jak ekonomista.Gdyby osoba narodowosci angielskiej,zajmujaca sie w domu zawodowo literatura,np.ja,miala przed obcym audytorium mowic o zyciu gospodarczym Wielkiej Brytanii,latwo sobie mozecie odmalowac te smutna scene,ktora by nastapila".

Tym akordem humoru,witanym salwami smiechu,zakonczylo sie moje pierwsze spotkanie z Chestertonem."

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kolejne spotkanie prof.Romana Dyboskiego z G.K.Chestertonem mialo miejsce w 1924 roku.Bylo zwiazane z wskrzeszeniem "Towarzystwa Przyjaciol Polski",instytucji o tradycjach siegajacych roku 1831,a majacego wtenczas na celu niesienie pomocy powstaniowym uchodzcom.Istnialo lat kilkadziesiat,a w poczatku lat 20-tych postanowiono je restaurowac.Wsrod grona brytyjskich dam i dzentelmenow sprawa zainteresowanych nie moglo oczywiscie zabraknac G.K.Chestertona.Wspomina prof.Dyboski:

"Wobec tego szczuplego,ale dostojnego grona,oraz naszego posla i kilku jego urzednikow opowiedzialem na podstawie przechowywanych w poselstwie sprawozdan dzieje dawnego Towarzystwa Przyjaciol Polski i zarysowalem plan nowej akcji.W dyskusji,ktora sie rozwinela,ostatni z rzedu zabral glos Chesterton i z sila szczerego przekonania i uczucia zaznaczyl,ze wskrzeszenie Towarzystwa ,o ktore staraja sie Polacy,byloby jego zdaniem dobra rzecza,przedewszystkim dla samej Anglii,bo przypominaloby jej najpiekniejsze i najszlachetniejsze tradycje polityki angielskiej XIX wieku.To tez nawiazujac do mojego referatu ,stwierdzil,ze oprocz stworzenia samego Towarzystwa,pozadanem byloby napisanie historii ruchu polonofilskiego w Anglii XIX stulecia.Z takiej historii Anglia dzisiejsza,obojetna wobec spraw Europy Wschodniej i gruntownie jej nieswiadoma,ze zdumieniemby sie dowiedziala,jak silna w generacjach dziadow i ojcow jeszcze byla tradycja przyjazni angielskiej dla aspiracji polskich i jak niedawno zostala zerwana.Tak mowil pisarz,ktory swierzo przedtem oddal byl znamienita usluge znajomosci rzeczy polskich w Anglii,piszac pelna zapalu przedmowe do przekladu "Nieboskiej Komedii"-Krasinskiego,dokonanego przez miss Kennedy i p.Z.Uminska.

Mimowoli sluchajac slow Chestertona z ktorych bila wiara w moznosc wskrzeszenia sympatii polskich w Anglii,porownywalem te scene z inna,ktora w tych samych tygodniach w tymze poselstwie naszym rozegrala sie byla miedzy Jozefem Conradem ,naszym poslem a mna.Nazwisko Jozefa Conrada byloby stanowilo nader cenny atut dla wskrzeszonego Towarzystwa Przyjaciol Polski i nazwiska swojego wielki pisarz(bylo to dwa miesiace przed jego smiercia)istotnie nie odmowil.Natomiast do udzialu czynnego w akcji usilnie sie wymawial,mowiac o wszelkiej propagandzie z niechecia wrazliwego i subtelnego artysty-odludka,jako o czems dobrem dla narodow-dorobkiewiczow,ale czyms niegodnem naszego tysiacletniego dostojenstwa cywilizacyjnego.Dwaj ludzie-dwa temperamenty.Conrad choc bywalec po wszystkich ladach i morzach,byl mimoza i prawdziwie romantyczna natura.Chesterton krwisty i czasem rubaszny,przy calym dziwactwie swych romantycznych paradoksow i swego kultu sredniowiecza,zyje pelnia realnego demokratycznego zycia naszych dni."

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kolejne spotkanie prof.Romana Dyboskiego z G.K.Chestertonem mialo miejsce w 1924 roku.Bylo zwiazane z wskrzeszeniem "Towarzystwa Przyjaciol Polski",instytucji o tradycjach siegajacych roku 1831,a majacego wtenczas na celu niesienie pomocy powstaniowym uchodzcom.Istnialo lat kilkadziesiat,a w poczatku lat 20-tych postanowiono je restaurowac.Wsrod grona brytyjskich dam i dzentelmenow sprawa zainteresowanych nie moglo oczywiscie zabraknac G.K.Chestertona.Wspomina prof.Dyboski:

"(...)

Mimowoli sluchajac slow Chestertona z ktorych bila wiara w moznosc wskrzeszenia sympatii polskich w Anglii,porownywalem te scene z inna,ktora w tych samych tygodniach w tymze poselstwie naszym rozegrala sie byla miedzy Jozefem Conradem ,naszym poslem a mna.Nazwisko Jozefa Conrada byloby stanowilo nader cenny atut dla wskrzeszonego Towarzystwa Przyjaciol Polski i nazwiska swojego wielki pisarz(bylo to dwa miesiace przed jego smiercia)istotnie nie odmowil.Natomiast do udzialu czynnego w akcji usilnie sie wymawial,mowiac o wszelkiej propagandzie z niechecia wrazliwego i subtelnego artysty-odludka,jako o czems dobrem dla narodow-dorobkiewiczow,ale czyms niegodnem naszego tysiacletniego dostojenstwa cywilizacyjnego.Dwaj ludzie-dwa temperamenty.Conrad choc bywalec po wszystkich ladach i morzach,byl mimoza i prawdziwie romantyczna natura.Chesterton krwisty i czasem rubaszny,przy calym dziwactwie swych romantycznych paradoksow i swego kultu sredniowiecza,zyje pelnia realnego demokratycznego zycia naszych dni."

Dalibóg, nigdy tam nie było Józefa Conrada, ja rozumiem autorytet J. Krzyżanowskiego (: "U źródeł publicystyki Józefa Conrada"), ale bez przesady...

;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kolejne wspominki polskiego dyplomaty.Tym razem spotyka prof.Dyboski G.K.Chestertona w stolicy Szkocji-Edynburgu.Lipiec 1925 roku,miasto wydaje uroczyste sniadanie na 600 osob z okazji swiatowego kongresu nauczycieli.Chesterton ma odebrac przy okazji honorowy doktorat tutejszego uniwersytetu.Tak zapisal jego przemowienie obecny rowniez jako przedstawiciel polskich pedagogow prof.Dyboski:

"Wstaje z pewnym zaklopotaniem,nietylko dlatego,iz jestem prawie ze jedynym Anglikiem wsrod calego morza Szkotow i innych delegatow kuli ziemskiej,ale i dlatego, ze w tem czcigodnym gronie ,zlozonym z samych pedagogow,ja jeden"-i tu w calej okazalosci prezentuje swoj olbrzymi tors-"jestem tym surowym materialem,tym niewyksztalconym czlowiekiem,nad ktorym wy nauczyciele, pracujecie.Otoz powiem wam jedno.Malo moze jest podobienstw miedzy historia takiego kraju jak Anglia,a takiego jak Polska"-az drgnelo we mnie ,gdy wsrod milczenia szesciuset ludzi padlo donosne slowo Poland!"Ale jedno podobienstwo jest",ciagnie dalej Chesterton."A tym podobienstwem jest gorace umilowanie wolnosci osobistej.Wolnosci,ktora kiedys istniala w Anglii,choc teraz malo jej sladow(wesolosc),a ktora zawsze w swych dziejach,az do nadmiaru kochal narod polski.Otoz jeden poeta polski,tym umilowaniem wolnosci natchniony,rozpamietujac krzywdy i nieszczescia swej ojczyzny w niewoli,uzyl slow,ktore sprofanuje prostym przykladem na proze angielska,a ktorych sens jest taki:

Wielki Boze!Zetrzyj nas na proch, jesli taka wola Twoja,ale niech ten proch bedzie wolny!

Z tymi wlasnie slowy" konczy pisarz z blyskiem dobrodusznej ironii w oku,"zwracam sie do was nauczyciele:scierajcie nas na proch najnowszymi,ulepszonymi metodami pedagogicznymi,ale zostawcie temu prochowi ludzkiemu odrobine wolnosci indywidualnej,o ktora jako o najwyzsze dobro czlowieka,w calej mej karierze pisarskiej nigdy walczyc nie przestane!"

Choralny smiech pokryl tak zuchwala i zdumiewajaca pointe.Aplauzom ogolnym nie bylo konca,ale jeden ze sluchaczy Chestertona poczowal sie do obowiazku podejsc do niego osobno po bankiecie i uscisnac jego dlon ze slowami goracej podzieki nie za zart dobry,ale za pamiec o Polsce".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ostatni juz fragment wspomnien prof.Dyboskiego:

"W lipcu r.1927,bedac w Londynie na jubileuszu uniwersytetu,otrzymuje zaproszenie na odczyt Chestertona o Polsce w Essex Hall przy ulicy Strand.Organizatorowie odczytu uprzedzaja mnie,ze kolega po piorze i przyjaciel Chestertona,Hilary Belloc,oraz ja-mamy po samym Chestertonie przemawiac,by w przyjety na takich angielskich zebraniach sposob postawic wniosek o wyrazenie prelegentowi uznania przez zgromadzonych(vote of thanks).Sala przepelniona wielbicielami i wielbicielkami pisarza,na estradzie nasz posel Skirmut(ktory zagaja i przewodniczy),katolicki prymas Anglji kardynal Bourne(rowniez niedawno przedtem nasz gosc w Polsce)i kilka innych znakomitosci.Powitany oklaskami,wstaje Chesterton i zaczyna swoj odczyt w nastepujacy,zaiste kapitalny sposob:

-Mam mowic o Polsce.Wobec nieznajomosci tego tematu w Anglji,trzebaby zaczac od okreslenia:co to jest Polska.Na takie zapytanie nawet polski prelegent nie podjaby sie dac wyczerpujacej odpowiedzi,ale ja osmiele sie na wstepie sformulowac noja odpowiedz na nie w slowach,ze -Polska jest Polska.Takie powiedzenie,gdy pada z moich ust,oczywiscie nazywaja paradoksem;ja jednak chcialem tylko skonstatowac pewien fakt.Oto co mam na mysli.Jeszcze przed wojna Anglik,o ile cos wogole wiedzial o historji i geografji kontynetu europejskiego,slyszal o starem krolestwie Bohemji(ktore wedloh Shakespeara lezalo nad morzem):obecnie po wojnie slyszymy duzo o jakiejs Czechoslowacji,o ktorej nie wiedzielismy wczesniej.Dalej:podczas wojny nasi zolnierze wiedzieli,ze bija sie i gina miedzy innemi takze za wolnosc Serbji,co przetrwala tyle set lat niewoli tureckiej:po wojnie mowia nam wiele o Jugoslawji,ktorej nie znalismy dawniej.Tymczasem z Polska jest inaczej.Wiemy od ojcow i dziadow naszych o Polsce,ktorej walkom o wolnosc towarzyszyly ich sympatje,a teraz po wojnie mamy przed soba jako rzeczywistosc polityczna znowu te sama Polske,a nie co innego.A wiec powtarzam:Polska jest Polska,ktora byla zawsze,i Bog da bedzie trwalsza niz niejedno,co nasze burzliwe czasy stworzyly.

Trudno chyba wyobrazic sobie exordium ,ktoreby w bardziej dobitny sposob stwierdzalo jednolitosc i ciaglosc naszej tradycji narodowej i kulturowej-wlasnie ten "pdostawowy fakt" ,o ktorym Anglikom tak czesto podoba sie zapominac,gdy nas traktuja jako jedno z "nowych panstw" powojennego autoramentu.Co nastapilo po tym wstepie u Chestertona,bylo nie wiecej jak mila i pelna humoru pogawedka o wrazeniach polskich.Ale sam ten wstep obudzil najzywsza wdziecznosc znajdujacych sie w jego audytorium Polakow,a mnie osobiscie znamienicie ulatwil zadanie nietylko o ile chodzilo o przemowienie(w ktorem za zgoda organizatorow odczytu uzupelnilem wywody Chestertona garscia wiadomosci o Polsce),ale takze wkrotce potem,gdy na zaproszenie redakcji chestertonowskiego tygodnika pisalem dlan dwa artykuly informacyjne o Polsce dawnej i nowej."

Wypada tylko dodac,ze prof.Dyboski towarzyszyl G.K.Chestertonowi w maju 1927 roku podczas jego wizyty w Polsce.Przez trzy dni byl mu przewodnikiem po zabytkach Krakowa.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W 1927 roku G.K.Chesterton zawital do Polski.Przybyl na oficjalne zaproszenie polskiego rzadu.Towarzyszyla mu malzonka i sekretarka p.Colins.Przygotowania do tej wizyty trwaly poltora roku,a goscie odwiedzili Warszawe,Krakow,Poznan,Lwow,Wilno i Czestochowe.Spotkal sie zarowno z ludzmi piora jak i waznymi politykami(J.Pilsudski,R.Dmowski).Wiatal go na warszawskim dworcu plk.Wieniawa-Dlugoszowski na czele kompanii kawalerii i przedstawicieli P.E.N.Klubu.W imieniu Marszalka Pilsudskiego wystepowal mjr.hr.Grocholski.

Tak w "Wyspach bezludnych" opisuje te scene Waldemar Lysiak:

"Gdy wiosna 1927 roku przybyl do Polski Chesterton,na dworcu wital go oczywiscie Boleslaw Wieniawa-Dlugoszowski(wowczas jeszcze w pulkownikowej gali),tak zaczynajac:

-Pozwalam sobie przywitac pana w imieniu grupy oficerow kawalerii nie jako slawnego Anglika,nie jako slawnego pisarza,ani nawet jako wielkiego przyjaciela Polski.Witam pana jako kawalerzyste,ktory sie zatrzymal w rozwoju.Dla mezczyzny sa wlasciwie tylko dwa zawody:poety i kawalerzysty.Pan wybral ten pierwszy,ale my,widzac panska odwage,entuzjazm,blyskotliwy humor,widzimy w panu wspanialego kawalerzyste,straconego dla kawalerii-z pozytkiem dla ludzkosci.

Chesterton byl zachwycony powitaniem,a jeszcze bardziej,podczas calej wizyty-rozpoetyzowanym pulkownikiem,totez pozniej tak sie wyrazil do pisarza Aleksandra Janty:

-Co to znaczy,ze w Polsce to tylko kawaleria i poeci?"

Chesterton w "Ogolnie biorac"(rozdzial "O Polsce")tak natomiast wspomina te scene z wlasciwa sobie skromnoscia i dowcipem:

"Dziesiec minut po opuszczeniu pociagu,kiedy znalazlem sie na terytorium Polski,uslyszalem dwa zdania,ktore uderzaja trafnoscia ujecia i dla jednej polowy swiata sa natchnieniem,a dla drugiej kamieniem obrazy.Wiekszosc ludzi reaguje na nie bezposrednio w ten czy inny sposob;uwazaja je za genialne i wspaniale,albo tez za pomylone i blahe.Powitala nas kompania honorowa polskiej kawalerii,a jeden z oficerow przemowil do nas pieknie,bardzo dobra francuszczyzna.W przemowieniu swym uzyl pierwszego z tych dwoch typowych zdan:"Nie wyraze sie:najwiekszy przyjaciel Polski.Bog jest najwiekszym przyjacielem Polski".A potem w swobodniejszej towarzyskiej rozmowie powiedzial-"Pomimo wszystko istnieja tylko dwa rzemiosla godne mezczyzny:poezja i sluzba w kawalerii".Oswiadczyl to z humorem i delikatna przymowka:"Oto wlasnie Pan jestes poeta,a ja kawalerzysta!".Odrzeklem,ze calym sercem godze sie na to polaczenie poety z kawalerzysta chociaz,gdyby wziac je doslownie,wszyscy musieliby doznac pewnych trudnosci aprowizacyjnych."

Tutaj polski komitet powitalny oraz Chesterton z angielskimi damami na dworcu:

http://20lecie.blogspot.com.es/2008_07_01_archive.html

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Z odtworzeniem przebiegu tej wizyty mam pewien problem.Wiemy,ze na bierzaco prowadzila dokladny dziennik,sekretarka Chestertona p.Colins.O ile mi wiadomo nie zostal opublikowany.W polskich zrodlach trudno tez cos konkretnego znalezc.Najwiecej dowiadujemy sie od samego szacownego goscia,ktory w swej publicystyce czy na lamach ksiazek,chetnie sie do tej podrozy odwolywal.Tak wiec wrazenia musialy byc bez watpienia pozytywne.Np.taki fragment w "Autobiografii",rozdzial "W drodze":

"W tym rozdziale wspomne tylko o kilku sprawach-nie tych,ktore zapamietalem,lecz tych,o ktorych nie moge zapomniec.

Kiedy udalem sie do Polski,rzad zaszczycil mnie oficjalnym zaproszeniem,ale goscinnosc,z jaka mnie podjeto,byla daleka od wszelkiej oficjalnosci.W Warszawie jest cos w rodzaju podziemnej karczmy,gdzie pije sie tokaj,ktory wyleczylby z oficjalnosci kazdego oficjela.Tam spiewano polskie piesni marszowe.Krakow jest miastem nawet bardziej narodowym,poniewaz nie jest stolica,jego sekrety lepiej znaja ludzie tacy jak profesor Roman Dyboski niz ktokolwiek zajmujacy sie sprawowaniem rzadow.

Zorientowalem sie,jak trudna jest polska polityka-przynajmniej na tyle,by wiedziec,ze w gazetach wypisuje sie same bzdury na temat tak zwanego polskiego korytarza.Najsluszniejsze uogolnienie jest takie:lepiej by zrozumiano ostatnie wydarzenia,gdyby kazdy pojal ten oczywisty fakt,ze Polacy musza zawsze wybierac mniejsze zlo".

Jak wiec widac,wizyta nie byla tylko wycieczka krajoznawcza,choc akcentow rozrywkowych nie brakowalo.Do Krakowa jeszcze wroce,bo byl on zrodlem ciekawych chestertonowskich refleksji,a wiec prof.Dyboski spisal sie w roli przewodnika wspaniale.

Natomiast czy aby warszawskie swawole nie odbywaly sie w winiarni "U Fukiera"? Tak mi jakos to wyglada i reke plk.Wieniawy tu czuje.A zwlaszcza slysze owe piesni marszowe przy konsumpcji tokaju.Do watku kawaleryjskiego w kontekscie polskiej mentalnosci tez wrocimy.

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Skoro uwagi Chestertona o polityce polskiej byly,to moze garsc wspomnien dotyczaca spotkan z ludzmi,ktorzy w tej dziedzinie wtenczas role znaczaca odgrywali.

Kolejny fragment "Autobiografii".Rozdzial "W drodze":

"Rozmawialem z Pilsudskim i ten wspanialy,ale dosc ponury stary zolnierz powiedzial mi,ze z dwojga zlego woli Niemcy niz Rosje.Wiadomo natomiast,ze jego rywal Dmowski,ktory takze podejmowal nas wspaniale w swoim wiejskim ustroniu,z dwojga zlego woli Rosje.Spotkalem tego interesujacego czlowieka wczesniej,przyprowadzil go do mojego domu doktor Sarolea.Belg zaczal we wlasciwy sobie szelmowski sposob drwic z Polaka,wypominajac mu przekonywujaco antysemityzm."Przeciez pana religia pochodzi od Zydow".Na co Polak odparl:"Moja religia pochodzi od Jezusa Chrystusa,ktorego Zydzi zamordowali".

Pilsudski entuzjasta Wilna,byl rowniez bardzo zyczliwie nastawiony do Litwy,mimo ze Polakow i Litwinow dzielil spor.Pozniej poznalem na granicy historyczne miejsce,gdzie oba narody zyja w pokoju,nawet kiedy z soba wojuja".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Odwiedzil Wilenszczyzne.Tadeusz Lopalewski w ksiazce "Miedzy Niemnem,a Dzwina" pisze,ze Chesterton zauroczony pojezierzem trockim nazwal region "Polska Szkocja".Sam w "Autobiografii" tak wspomina Wilno:

"Jechalem samochodem z pewna Polka,osoba bardzo dowcipna i obeznana z cala Europa,w tym rowniez z Anglia(co jest barbarzynskim zwyczajem Slowian).Gdy zatrzymalismy sie obok bramy prowadzacej do bocznej uliczki,ton jej glosu zmienil sie i stal sie niejako chlodny.Powiedziala tylko:"Nie mozemy tu wjechac".Zdziwilem sie,gdyz brama byla szeroka,a uliczka-jak sie zdawalo-przejezdna.Kiedy przechodzilismy pod brama,rzekla tym samym bezbarwnym glosem:"Niech pan zdejmie kapelusz!".I wtedy spojrzalem na uliczke,ktora wypelnial tlum ludzi zwroconych w nasza strone i kleczacych na ziemi.Poczulem sie tak,jakby ktos stal za mna albo nad moja glowa unosil sie jakis dziwny ptak.Rozejrzalem sie i nad brama zobaczylem wielkie otwarte okna ,a w srodku komnate pelna zlota i kolorow-z tylu byl obraz.Cala scena,ktora mialem przed oczami,byla jak przedstawienie przywolujace wspomnienia mostu z dzieciecego teatrzyku.Wtedy zrozumialem,ze patrze na pradawny i wspanialy blask Mszy".

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

G.K.Chesterton byl zreszta polskim podejsciem do spraw religii zafascynowany.Rzecz normalna u konwertyty,a sam takiego nawrocenca brytyjskiego znalem to wiem,ze sprawy dla mnie zupelnie oczywista zwykl traktowac jako zjawiska nadzwyczajne i fascynujace.Nie dziwota wiec,ze nie omieszkal odwiedzic Chesterton w Polsce i Czestochowe.Natomiast uwagi na temat polskiej religijnosci znajdujemy ponownie w "Autobiografii".

"Dodam jeszcze jedno wspomnienie.Poznalem mlodego hrabiego,ktorego ogromny i kosztowny dwor,zbudowany w dawnym stylu(bo on sam mial zupelnie inny gust),zostal spalony i obrocony w ruine przez Armie Czerwona wycofujaca sie po bitwie o Warszawe.Widzac tak wielka sterte roztrzaskanego marmuru oraz spalonych i zniszczonych gobelinow,ktos z nas powiedzial:"To musi byc straszne,widziec swoj dawny dom rodzinny tak zrujnowany".Jednak ten czlowiek,ktorego wszystkie gesty byly bardzo mlodziencze,wzruszyl ramionami i zasmial sie ,choc jednoczesnie wygladal na troche smutnego."Nie winie ich za to-odparl.-Sam bylem zolnierzem w tej samej kampanii i znam te pokusy.Wiem,co czuje czlowiek padajacy ze zmeczenia i zimna,ktory pyta samego siebie,jakie znaczenie maja czyjes fotele i zaslony,kiedy on potrzebuje na noc opalu.Po tej czy po drugiej stronie wszyscy bylismy zolnierzami.To ciezkie i potworne zycie.Nie mam im wcale za zle tego.co tu zrobili.Tylko jednego nie moge im darowac.Chodzcie, pokaze wam."Poprowadzil nas dluga aleja wysadzana topolami.Na koncu stala figura Matki Bozej z odstrzelona glowa i rekami.Ale rece byly przedtem wzniesione i to wlasnie okaleczenie sprawilo,ze Jej gest wstawienniczy stal sie jeszcze bardziej wymowny,jako blaganie o litosc dla bezlitosnego rodzaju ludzkiego".

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Inne uwagi na temat polskiej mentalnosci znajdziemy w ksiazce "Ogolnie biorac,...12 szkicow na tematy aktualne".W rozdziale "O Polsce"po raz kolejny Chesterton wspomina swoje w naszym kraju przygody.Tym razem cos dla milosnikow kawalerii.

"Przed zakonczeniem uwag o polskiej kawalerii chcialbym dodac,ze mialem jeszcze jedna okazje ogladania jej podczas zawodow konnych;wspomne tylko o jednym zdarzeniu,poniewaz jest ono symboliczne i zakoncze.Konkurs hippiczny polegal na pokonywaniu normalnie wysokich przeszkod ,ale jedna z nich byla zupelnie nowego pomyslu i praktycznie nie do wziecia.I kiedy jeden za drugim wybitni jezdzcy francuscy,polscy i wloscy padali przed ta koncowa proba,zaczeto przyjmowac to za rzecz calkiem naturalna.Byly takze i inne niepowodzenia,ktorych jednak nie uwazano za naturalne.Nawet w najlepszych warunkach wyscigi nie zawsze polegaja na uzyskiwaniu najwiekszej szybkosci.A eksperci roznia sie w tych wypadkach przy ocenie stopni zwyciest i porazek.Ja zas nie smialbym uwazac sie za eksperta w zawodach konnych.Jeden z ulanow zapytal mnie zartobliwie,czy nie mialbym ochoty wziasc udzialu w konkursie.Odpowiedzialem mu-co bylo oczywiste-ze wsiadlwszy na swego ulubionego slonia moglbym sie odwazyc wziac wiele przeszkod,chociaz nie wzialbym na pewno ostatniej,co do ktorej watpie czy nawet zyrafa dalaby jej rade.Ale powszechnie,jak sadze,uwazano,ze nadawalbym sie raczej na przeszkode anizeli na jezdzca;i ze gdybym lezal na torze,moglbym byc nawet gorsza od najgorszej przeszkoda.Zreszta w tych sprawach jestem widzem i opisuje to co widzialem.Co do nich,nawet specjalisci,jak powiadam,moga sie roznic.Nieco wesolosci i wspolczucia wzbudzil pewien mlody Polak(nowicjusz lub wzglednie niedoswiadczony jezdziec),ktorego kon tak jakos sie potknal,ze przerzucil go ponad swoim lbem.Przynajmniej mnie sie tak wydalo,ze przelecial przez konski leb,ale zaraz zauwazylem,ze wsrod jakichs dziwacznych i gwaltownych ruchow,doslownie-jak to sie mowi-przylgnal do konskich uszu.Podczas gdy kon z gracja tanczyl na torze,jezdziec zdawal sie w fantastyczny sposob splywac wzdloz jego karku,az z `powrotem usadowil sie w siodle.Znalazl jedno strzemie,ale prozno szukal drugiego.W koncu dal temu spokoj,to znaczy szukaniu strzemienia,a nie jezdzie.Wzial dosc niska,najblizsza przeszkode,a nastepnie,-wydawalo sie-nabierajac nie wiadomo skad dzikiego rozpedu,z jednym strzemieniem bujajacym luzno,pochyliwszy sie w siodle,zaatakowal ostatnia,niezwyciezona przeszkode i pierwszy sposrod wszystkich zawodnikow przelecial nad nia jak ptak.Ktos siedzacy kolo mnie wykrzyknal po angielsku:

-To jest w stylu Polakow!

Wspomorzycielko na wpol-pokonanych,Domie zloty..."

Te ostatnie slowa to fragment wiersza H.Belloca poswieconego Jasnej Gorze ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wspomnienia z Krakowa znajdujemy w ksiazce "Ogolnie biorac..." w rozdziale "O nowych stolicach".Tematem jest historyczne podobienstwo Madrytu i W-wy,a to przez owe "ustolicznienie" bedace wynikiem monarszego kaprysu.Jednak to nie Warszawie,ale Krakowowi poswieca Chesterton najwiecej uwagi.Kolegom z Krakowa powinno sie spodobac ;) :

"W wypadku Polski,naturalnie miastem najbardziej tradycyjnym,a nawet mistycznym,jest Krakow.Zawsze mial on i dotychczas ma bardzo wielkie znaczenie narodowe i miedzynarodowe jako miasto uniwersyteckie.Ale byl on rowniez pierwotna stolica krolewska i siedziba krolow w tej chwili,kiedy krolestwo polskie posiadalo,byc moze,najwiekszy wplyw w Europie.Jeszcze dzis tkwi w nim cos z cech,ktorymi odznaczaly sie zarowno miasta palacow,jak i miasta kolegiow i kaplic.Warszawa stala sie wspolczesna stolica Rzeczypospolitej,ale na Krakowie spoczywa jeszcze cien korony.

Co jednak daje Krakowowi ostro zarysowujaca sie sylwetke wiez i wiezyczek na tle historii-to fakt ze jest on siedziba kultury na krancach nieuprawnych stepow.Miasto to,podobnie jak narod jest rodzajem placowki,a kontrast polega na tym,ze myslimy o tym miescie,jak o jakims przyladu,wyspie czy koncu pewnych rzeczy.Ta rownowaga umyslu,ktora nazywamy filozofia,jest tu zawieszona nad brzegiem przepasci.Ten wielki dar cywilizacji,ktory nazywamy wiedza,i ten jeszcze wiekszy dar cywilizacji,ktorym jest sztuka dzwigania jej z lekkoscia i swoboda,mierzy sie tu jedynie urokiem niebezpieczenstwa.niemcy,ktorzy nie nosza wiedzy lekko i swobodnie i dzicy Slowianie,ktorzy nie posiadaja jej wcale,zwalaja sie na ten watly i subtelny eksperyment z naporem zywych istot.W Krakowie mozna ogladac wszystkie te kunszty i szkoly sztuki,ktore znamy w krajach kultury zachodniej,z wolnych miast Flandrii czy katedr Normandii.

Ale sa one tu wystawione na niebezpieczenstwo ze strony ogromnej i nieprzytomnej wrogosci,bedacej jednoczesnie i czyms obcym dla nas i czyms odmiennym od wewnetrznych sporow burgrabiow flamandzkich czy rycerzy normandzkich.Przez wieki rozlewali sie Tatarzy dookola tych wiez potokami azjatyckiego barbarzynstwa,Dzis,w ich polozeniu zaszla niewielka zmiana;poza tym,ze barbarzynstwo to nazywa sie bolszewizmem.Sa tu jeszcze pozostalosci muru miejskiego,strzezonego przez cechy,z ktorych kazdy bronil swej czesci,naprzod garbarze,potem szewcy,potem szklarze itd.dookola calego miasta.Cechy tego typu istnialy w calej Europie;ale gdy wyruszaly one do walki,to zazwyczaj przeciw innym cechom,albo feudalnej szlachcie,jak w pamietnym zwyciestwie pod Courttrai.

Ale tutaj,w Krakowie,czlonkowie cechow stojac na murach,mieli wzrok utkwiony w dziki step niknacy w beskresnym Wschodzie,gdzie obcy bogowie sa czczeni pod obcym niebem.Z wnetrza tajemnicy wschodu slonca,z legendarnego Kitaju przybyli dziwni jezdzcy i miasto wyczuwalo,ze lezy jakby na krancach Zemi.A z wiezy mariackiej dzis jeszcze co godzine odzywa sie glos trabki,bedacy jakoby wyzwaniem rzuconym przez oblezona cywilizacje.-Zalamuje sie on jedynie na ostatniej nucie dla uczczenia sredniowiecznego trebacza zabitego przez tatarska strzale.Zalamanie to jest tak dziwnie wzruszajace,ze czlowiek slyszacy je dzis,moze sobie wyobrazic,ze slyszy nie tylko grajacego trebacza,ale i przelatujaca strzale spiewajacego opodal barbarzyncy."

Urok trabki jak widac dzialal silnie,choc malowniczy esej bardziej mi do Lwowa chyba pasuje.

"...cien korony"-Pieknie powiedziane :rolleyes:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.