Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

jancet   

Od postu Delwina z 13 lutego 2012 w wątku https://forum.historia.org.pl/topic/4018-edward-smigly-rydz-i-ocena-jego-poczynan-w-ii-rp/page__st__210 , który miał być poświęcony osobie Edwarda Rydza "Śmigłego" znaczna część dalszej dyskusji przeszła na ocenę taktyki i wyszkolenia wojsk polskich, głównie w formie dyskusji o naturze sukcesów jazdy, przede wszystkim radzieckiej.

Dyskusja zdaje mi się interesująca i warta kontynuowania, ale dla tamtego wątku byłaby jego zaśmiecaniem, więc chciałbym ją przenieść tu, poczynając od tekstu Delwina z 21 lutego 2012:

Kawaleria jest niezmiernie wrażliwa na przeciwdziałanie ogniowe, jeśli występuje w szyku konnym. Stanowi "wysoki" cel a jej możliwość błyskawicznego rozproszenia czy spieszenia jest mniejsza (wymaga znakomitego wyszkolenia kawalerzystów) niż piechoty - "legnięcie" plackiem jest szybsze i łatwiejsze dla tejże. Z tych też powodów kawaleria uchodziła w okresie przedwojennym za ponadprzeciętnie wrażliwą na działania lotnictwa kiedy atak mógł nastąpić z zaskoczenia. Dodatkowo dla pocisku artyleryjskiego 75 mm (dane amerykańskie z czasów DWS ale że to typowa artyleria także toku 1920 zatem można zaakceptować) przyjmowano pole rażenia o wymiarach 10 na 30 yardów (definiowane jako pole gdzie jest 50 % szansa trafienia stojącego człowieka - kształt elipsy). Dla dużych odłamków zasięg "rażenia" to było 150 yardów od punktu trafienia choć raczej to definiuje prawdopodobieństwo pecha na wojnie. Dane polskie przyjmowały pole rażenia odłamkami na 200 m. kw. W takiej sytuacji "odchył" 1-2 m przy strzelaniu do kawalerii na dystansie kiedy nie może jeszcze przejść do szarży i jest względnie skupiona oznacza duże jej straty. Oczywiście wymaga to dobrze wyszkolonych artylerzystów. Wystrzelanie całego jaszcza w takiej sytuacji jest mało prawdopodobne (72 naboje + przodek z 24 dla sznajderki) - przy zbliżającym się celu nie sposób jest utrzymać maksymalnej szybkostrzelności, ponadto przy celnym ogniu cudów nie ma: atak się załamie. Skuteczność bolszewickiej kawalerii wobec sił polskich z jednej strony oczywiście wynikała ze specyfiki pola walki (niskie nasycenie wojskiem) ale z drugiej z błędów naszej taktyki oraz słabości wyszkolenia wojska w wielu aspektach (nie tylko strzeleckim - niespójność kadr, trudności językowe itp). W takiej sytuacji sukcesy kawalerii mogły stworzyć wrażenie jej "renesansu" co było pewnego rodzaju złudzeniem i było plenione z niejakim trudnościami (jeszcze przed wojną bodajże Skotnicki na manewrach wydał rozkaz szarży na tankietki... - oczywiście nie uszło mu to na sucho u rozjemców ale takie akcje też bywały).

Ciekawych, co było wcześniej, muszę odesłać do lektury wspomnianego wątku o Śmigłym.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Odnosząc się do postu Delwina chciałbym potwierdzić, że przytaczne przez niego dane zdają się być wiarygodne, choć ta wyciągnięta elipsa o rozmiarach 10 na 30 m trochę mnie zdziwiła. Pole takiej elipsy wynosi 236 m kw. Przytaczane przez Delwina dane polskie mówią o 200 m kw, dane radzieckie (Артиллерия и ракеты, [red.:]Маршал артиллерии К. П. Казаков, Военное издательствo Министерства обороны СССР, Moskwa 1968) piszą o 250 m kw dla pocisku 76 mm - więc wydają się zgodne, szczególnie uwzględniając, że pewien postęp techniczny był (choć w zakresie artylerii lekiej i cięzkiej raczej niewielki, to w artylerii przeciwlotniczej, przeciwpancernej, rakietowej i bezodrzutowej odnotowano zmiany ogromne).

Jednocześnie wymienione przeze mnie źródło radzieckie podaje pole rażenia dla piechoty leżącej - 120 m kw. Można zatem uznać, że dla jazdy konno to pole rażenia byłoby większe, cca 300-400 m kw. Istnieje jednak dość ważna różnica - w źródłach amerykańskich jest mowa o 50% prawdopodobieństwie ugodzenia odłamkiem, a źródło radzieckie mówi po prostu "cele rażone są odłamkami".

Najważniejsza uwaga dotyczy jednak rodzaju pocisku. W podawanym przeze mnie źródle jednoznacznie określono, że jest to granat - pocisk odłamkowo-burzący. Charakteryzuje się tym, że wybucha w chwili zetknięcia się z przeszkodą, nawet niezbyt twardą (piach, drewno). W walce przeciw pieszemu przeciwnikowi stosowano przede wszystkim granat rozpryskowy, zwany często szrapnelem - pocisk, który wybuchał ponad celem, który miał razić. Miał on znaczne większe pole rażenia, trudne do oszacowania, gdyż to zależało od wysokości, na której eksplodował. Optymalne nastawienie zapalnika czasowego to była "wyższa szkoła" dla artylerzysty, musiał bowiem potrafić oszacować czas lotu pocisku, co przy walce manewrowej było trudne. W wojnie pozycyjnej - bułka z masłem, dca artylerii miał zwykle dużo czasu, by przygotować nastawy zapalnika dla namiarów celu.

Cchiałem jeszcze opisać ogień pośredni i na wprost, ale to już chyba jutro lub kiedy indziej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Delwin   

10 na 30 ale liczone w yardach, nie w metrach. Dane są z amerykańskiej instrukcji z 1945.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

W walce przeciw pieszemu przeciwnikowi stosowano przede wszystkim granat rozpryskowy, zwany często szrapnelem - pocisk, który wybuchał ponad celem, który miał razić. Miał on znaczne większe pole rażenia, trudne do oszacowania, gdyż to zależało od wysokości, na której eksplodował. Optymalne nastawienie zapalnika czasowego to była "wyższa szkoła" dla artylerzysty, musiał bowiem potrafić oszacować czas lotu pocisku, co przy walce manewrowej było trudne. W wojnie pozycyjnej - bułka z masłem, dca artylerii miał zwykle dużo czasu, by przygotować nastawy zapalnika dla namiarów celu.

Dla artylerzysty to ważna była li tylko odległość od celu.Gdy ją znał, nastawienie zapalnika to pikuś. Były tabele.

A był jeszcze taki ogień stosowany przez artylerię. Tyczy się szrapneli. Zapomniałem terminu:(

Pocisk rykoszetował o ziemię i dopiero eksplodował.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Tak, Delwinie, oczywiście przeoczyłem te yardy, niby yard to prawie metr, ale przy liczeniu powierzchni to juz nie tak bardzo - rzeczona elipsa daje 195 m kw. Co pogłebia zgodność źródeł.

Widiowy, to co piszesz, to jest właśnie to, co ja określiłem jako "bułka z masłem" dla wojny pozycyjnej. Bo w wojnie pozycyjnej znasz położenie pierwszej linii transzei, drugiej linii, ważniejszych węzłów komunikacyjnych, a nawet punktów dowodzenia. Możesz to sobie spokojnie, na zapas, powyliczać z tej tabeli.

Ale w wojnie manewrowej jest inaczej. Artyleria polowa dalekomierzy raczej nie miała, więc tę odległość szacowałeś "na oko" lub wg mapy. Tyle, że ona się zmieniała. Szrapnele stosowano raczej przy ogniu pośrednim, więc namiary na cel dostawałeś od oberwatora. Potem wyliczałeś nastawę zapalnika, załóżmy że ktoś drugi ustawiał działo na namiar. Razem zajęło to z pół minuty, może całą minutę. W ciągu minuty nawet piechota może się przeniść o ponad 100 m, a biegiem to i 200. Z resztą nawet przy nieruchomym celu nie określisz czasu lotu co do ułamka sekundy - wiatr, odchylenia w kształcie i masie pocisku, odchylenia w masie i jakości ładunku miotajacego. A 1/10 sekundy to różnica co najmniej kilkunastu metrów nad poziomem gruntu.

Chciałem trochę napisać o różnicach między ogniem na wprost, a pośrednim, ale chyba już dziś nie zdążę.

Ogień odbitkowy to mi się głównie kojarzy z kulą żelazną pełnolaną, ale fakt - przy szrapnelach też sobie coś przypominam. Choć radziecki marszałek o tym nie pisze, to tak na zdrowy rozsądek ogień odbitkowy mógłby być stosowany do strzelania szrapnelami przy ogniu na wprost. Celujesz, tak aby prawie płaski tor pocisku sięgnął gleby powiedzmy kilkanascie metrów przed liną wroga. Jeśli jest bardzo płaski, a gleba twarda, to zrykoszetuje, podleci parę metrów w górę i przy odpowiednio nastawionym zapalniku wybuchnie nad linią wroga. To się nazywa "zapalnik ze zwłoką". Uruchamiany jest przy uderzeniu o grunt, ale wybucha ułamek sekundy później.

Jednak spowodowanie, żeby wydłużony pocisk, obracający się wokół własnej osi, zrykoszetował, a nie zagłębił się w ziemię, do łatwych nie należy. Z kulą żelazną pełnolaną, a i z granatem, było to chyba prostsze, bo kula jest jak róża - "nie ma ni przód, ni tył" (niektórzy twierdzą, że jest "jak kobieta" z tego samego powodu).

Mam nadzieję, że dzieci nie czytają.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W pierwszych numerach "Przeglądy Artyleryjskiego: organu fachowego artylerji i służby uzbrojenia " (tych z roku 1925; dostępnych w WBC) jest omówienie zatytułowane: "Rozprawa o organizacji i użyciu artylerji towarzyszącej piechocie w świetle powojennych regulaminów niemieckich, francuskich i polskich" ppłk. S. G. Józefa Ćwiertniaka.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Trzy po trzy o kordonie taktycznym.

Taktyka obrony w dywizjach podczas wojny 1920 roku, jak stwierdza Rutkowski "wytwarzała się samorzutnie", począwszy od końca sierpnia 1919, kiedy to Naczelny Wódz wstrzymał dalsze posuwanie się na wschód.

Względy polityczne i gospodarcze wysuwały w następnych czasach konieczność utrzymania osiągniętej linii w sposób pewny, przyzwyczajenia zaś wojny światowej u ogółu dowódców znalazły formę dla wykonania tego zdania w pozycji umocnionej.

Tym niemniej, większość z nich zdawała sobie sprawę, mimo powyższego, że stosunek siły do przestrzeni był inny niż w warunkach wojny światowej.

Zaczęto w związku z tym głowić się nad wynalezieniem systemu obrony, który by godził te dwie sprzeczności:

- konieczność obrony wytyczonej linii,

- niewspółmierność sił i rozległości linii obronnej.

I wyrobił się system tzw. "węzłów obronnych", o który później już po wojnie 1920 wywołała się jedna z najciekawszy, w naszej literaturze wojskowej dyskusji na łamach Bellony, w której wzięli udział zdolni oficerowie teoretycy i praktycy; ot wspomnieć kilka nazwisk: Piskor, Januszajtis, Dąb-Biernacki, Stachiewicz, Zagórski, Spire, Kutrzeba czy Zawadzki.

Dochodzimy w tym wątku siłą rzeczy do pytania: Czymże był więc system węzłów obronnych?

Operując dzisiejszymi pojęciami dałby się on przetłumaczyć na system obrony dywizji na froncie zwartym (12 km) z tą zmianą że odległości i odstępy miedzy ośrodkami oporu batalionów (węzłami obronnymi) zostały kilkakrotnie zwiększone, a artyleria została włączona bateriami w skład taktyczny poszczególnych ośrodków.

Ogólną myślą przewodnią było złamanie natarcia nieprzyjaciela na linii węzłów obronnych pierwszego rzutu; w razie przełamania węzły obronne drugiego rzutu wchodziły w skład systemu obronnego pierwszej linii jako odpowiednie załamania frontu. Załogi węzłów drugiego rzutu w pierwszej sprawce są tą siłą, która miała wspierać pierwszy rzut węzłów przeciwnatarciami, z góry obmyślonymi.

Wprowadzono zatem pojęcie obrony czynnej, która polegała na niedopuszczeniu do koncentracji sił nieprzyjaciela na własnym przedpolu w promieniu 10 km od pierwszej linii obronnej. Takie koncentracje miałby być rozbijane w samym zarodku, co rzekomo miało zabezpieczyć przed niespodziewanym uderzeniem.

Chodziło w tym systemie również o osiągnięcie pewnej wyższości moralnej nad przeciwnikiem. Sposobem do osiągnięcia tego celu były wypady, pomyślane jako działania nękające prowadzonymi oddziałami od kompanii do batalionu, czasem nawet silniejszymi, wyposażonymi nieraz w artylerię i pewne bronie pomocnicze.

Te ogólne zasady taktyki obrony uświęcone zostały rozkazem Naczelnego Dowództwa z dnia 21 III 1920, którego tytuł brzmiał:

"Wytyczne dla obrony frontu wschodniego"

I tak w chwili zatrzymania się ofensywy na Ukrainie w początkach maja 1920 r., większość dowódców zaczęła pracować właśnie w myśl wytycznych do obrony frontu wschodniego, do czego ich uprawniały zresztą rozkazy władz przełożonych.

Za małą próbkę zastosowania tego systemu obrony, może nam posłużyć przykład ugrupowania 13 dywizji piechoty, tej, która pierwsza zetknęła się z armią konną. Ugrupowanie to w schemacie przedstawia poniższy szkic:

sam2527.jpg

Pozycje te były w chwili przyjęcia walki przygotowywane od 3,5 tygodnia, ich rozciągłość wynosiła około 70 km.

Na ogólną ilość 10 batalionów piechoty:

- 6 batalionów stało w pierwszej linii, którą uważało się za linię głównego oporu,

- 3 bataliony były ugrupowane w drugim rzucie jako odwody brygad *)

- 1 batalion stał w odwodzie dywizji, około 40 km za frontem.

-----------------------------------

*) Nazwa powstała stąd, że odcinek dywizji był podzielony na 2 pod odcinki dowodzone przez dowódców brygad, a ci właśnie mieli prawo dysponowania załogami ośrodków oporu drugiego rzutu.

Linię czuwania tworzyły miejscowe ubezpieczenia ośrodków oporu, wysuwane na odległość około 4 km. Tak więc za ubezpieczenie w w większym stylu można uważać tylko oddziały powstańcze Kurowskiego, pozostające przed frontem 13 dywizji piechoty. Istotnie myśl użycia tych oddziałów odpowiadała potrzebie takiego ubezpieczenia.

Pomysł taktyczny, ożywiający całe to ugrupowanie, polegał na utrzymaniu linii głównego oporu za wszelką cenę. W razie przedarcia się nieprzyjaciela na tyły, powinien on być tam likwidowany przeciwnatarciami załóg węzłów obronnych drugiego rzutu i nie związanych węzłów głównej linii obronnej.

Nakazana była organizacja ogni ciężkich karabinów maszynowych i artylerii, wzajemnie się flankujących i wiele innych sposobów postępowania, znamiennych dla walki okopowej.

W odniesieniu do przewidywanych walk z kawalerią podkreślano dla piechoty konieczność spokoju, zimnej krwi w odpieraniu natarć i "bezwzględną wyższość piechoty w walce."

I tutaj taka ciekawostka. Niemal w przeddzień rozpoczęcia walk z Konarmią, gen. Listowski objeżdżał front owej 13 dywizji piechoty, a mając raport owego przed mym nosem w większej części go cytuję:

"

1) Rozkład poszczególnych punktów obronnych nie był dostosowany do sił stojących do dyspozycji.

2) Skutkiem rozległości punktów obronnych nastąpiło zupełne rozproszenie sił, mających obsadzić dany odcinek.

3) Zupełny brak łączności między poszczególnymi punktami obrony.

4) Ewentualny ogień krzyżowy artylerii udaremniony w skutek braku bezpośredniego połączenia między baterjami.

5) Nagłe zapotrzebowanie ognia artylerii, niemożliwe wobec braku połączeń telefonicznych.

6) Prace nad ukończeniem umocnień mimo nakazanego terminu, od dnia 25 V - dotychczas nieukończone"

Raport ten nie wymaga właściwie żadnych uzupełnień i przedstawia zupełnie dokładnie rzeczywiste braki przyjętego systemu obrony.

Pozdr.

b.

Edytowane przez bavarsky

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

W bitwie pod Malinem poległ adiutant Marszałka Piłsudskiego, rtm. Stanisław Radziwiłł, szef sztabu 7 brygady jazdy.

A w samym boju uczestniczył nie cały 1 pułk szwoleżerów, a tylko 2 dywizjon tj. szwadrony 3 i 4, oraz szwadron techniczny. 1 dywizjon [1 i 2 szwadr.], patrol techniczny, 5 karabinów maszynowych udał się na stację Teterów i most na jej rzece. Potem już podczas boju pod Malinem, 1 dywizjon wysadził most, uniemożliwiając sowietom wsparcie ze strony nadchodzącego pociągu z Kijowa.

Nurtuje mnie od dawna pytanie czy pod Malinem 7 brygada jazdy dałaby radę utrzymać się do czasu przybycia piechoty płk. Rybaka? Wszak 4 DP, działając na wprost Korostenia spychała 7 DS wraz z elementami 47 DS, zadanie zaś zamknięcia drogi odwrotu jak podaje Kutrzeba tzw. "korosteńskiej grupie", spoczywało na 7 brygadzie jazdy oraz przede wszystkim współdziałającej z nią piechocie z grupy płk. Rybaka, a tej ostatniej "generał znad Bzury" czyni zarzut iż zabrakło jej inicjatywy w szybszym tempie marszu.

Sytuacja obu stron przed rozpoczęciem ofensywy ukraińskiej dn. 25. IV. 1920 r., oraz z wyszczególnieniem kierunków ataku wojsk polskich do 28 IV, tj. +3 dni ofensywy.

sam2531h.jpg

[w:] Kutrzeba T., Wyprawa Kijowska 1920 r., Warszawa 1937, załącznik 1

OdB 7 brygady jazdy, oraz grupy płk. Rybaka:

10284987.jpg

[w:] Stachiewicz J., Działania zaczepne 3 armij na Ukrainie, Warszawa 1925, załącznik 12

OdB 7 DS

7 DS, w przededniu ofensywy wojsk polskich na Ukrainie, zajmowała dwiema brygadami: 19 i 20 BS, stanowiska w pierwszej linii na południe od rozciągniętej w przestrzeni 47 DS. Obecności trzeciej brygady dywizji tj. 21 BS nie stwierdzono, bowiem znajdowała się ona w odwodzie frontu i wykonywała zdania asystujące. Sam dowódca XII armii Siergiej Aleksandrowicz Mieżeninow w swoich wspomnieniach: Naczało borby s Polakami na Ukrainie w 1920 g., Moskwa 1926, na stronicach 27-28, 30 podaje iż 7 DS przekazana została dowództwu XII armii z odwodu Frontu Południowo-Zachodniego i 7 III wbrew pierwotnym rozkazom, według których miała opanować Szepetówkę, skierowana została dla wzmocnienia frontu w rejon Korostenia. 15 III 1920 r., otrzymała rozkaz natarcia w kierunku na Jemielczym i wyjścia na linię Styru, a następnie wsparcia 47 DS w walkach o odzyskanie Mozyrza. I jeszcze słowo w sprawie działań asystujących trzeciej brygady. Otóż jak stwierdza na stronie 21, dowódca XII armii dla przyspieszenia likwidacji ukraińskiego ruchu powstańczego na tyłach XIV armii, w połowie stycznia 21 BS wydzielona została z 7 DS i przeznaczona do walki z oddziałami Tiutunnyka.

Czymże więc był ten fragment operacji? Jaka była idea, która przyświecała akurat w takim użyciu jazdy?

Otóż jak możemy prześledzić na załączonej wyżej mapie sam manewr północnego naszego skrzydła, równocześnie z grupą wojsk generała Śmigłego, rozpoczęła ofensywne działanie 4 dywizja piechoty, grupa płk. Rybaka i 7 brygada jazdy. Zadanie tej części wojsk polegało na zniszczeniu zgrupowania przeciwnika w okolicach Korostenia i Owrucza przez frontalne natarcie, podczas gdy 7 bryg. jazdy miała przeciąć połączenie tych wojsk z Kijowem, zajmując mosty szosowe i kolejowe przez Irszę i Teterew pod Malinem.

Gdyby operacja udała się w całości, całkowitej zagładzie uległaby ta część wojsk sowieckich która stała frontem do 4 dywizji piechoty i grupy Rybaka. Byłby powtórzony manewr z południowego skrzydła naszych wojsk, gdzie dywizja jazdy gen. ppor. Romera zajęła Koziatyn.

Sama ofensywa 4 DP i grupy Rybaka nie napotkała na znaczniejsze trudności. 7 DS została z łatwością odrzucona na wschód, a oddziały polskie zajęły Owrucz i Korosteń.

Wzięto tutaj znaczną zdobycz w materiale i jeńcach tj. 6 karabinów maszynowych, 50 parowozów i 1000 wagonów [dane za Stachiewiczem i Kutrzebą] oraz kilkuset jeńców.

Zaskoczenie sowietów było dość znaczne, choćby spostrzec to można po tak licznym taborze kolejowym, który dostał się w nasze ręce.

Inaczej jednak wyglądały losy 7 brygady jazdy gen. ppor. Romanowicza. Brygada wyruszając z południowego Polesia, miała do pokonania prawie 180 km odcinek, który dzielił ją z celem swojej misji tj. Malinem.

Marsz jej miał być niepostrzeżony, w związku z tym należało omijać osiedla zajęte przez nieprzyjaciela i maszerować zagonowo po gorszych i dalszych drogach, by móc dopaść przeciwnika, zanim ten zdała się wycofać, zniszczyć mosty lub co gorsza sprowadzić odwody z Kijowa.

Po uciążliwym marszu 26 kwietnia osiągnęła brygada wieś Oliazarów, tj rejon oddalony od celu o ok. 40 km.

Tutaj kolumna została rozdzielona:

Główna część:

Dowództwo brygady, dowództwo i 2 dywizjon 1 pułku szwoleżerów, 17 pułk ułanów i półtorej baterii pomaszerowało na stację i m. Malin oraz most kolejowy na rzece Irszy, podczas gdy szwadron jazdy tatarskiej z 4 karabinami maszynowymi zajął stację Irszę. 1 dywizjon 1 pułku szwoleżerów, patrol techniczny i 5 karabinów maszynowych z dwoma armatami udał się na stację Teterów, obsadzając również most na tej rzece. Pozostała część pułku jazdy tatarskiej miała zająć Zarudzie.

Kutrzeba stwierdza iż mankamentem tego podziału, był fakt iż sama brygada reprezentowała względnie słabe siły, a będąc tymczasowo odciętą od swoich sił głównych liczyć się musiała ze stawianiem samotnego oporu przez wiele godzin.

Malin zostało zajęte dn. 27 IV o godz. 11. Zdobyto ok. 1000 jeńców i 12 dział.

Ten początkowy sukces miał się jednak niebawem okazać dość dużym "kęsem", którego nie sposób było przełknąć nielicznej grupie naszych wojsk, ta bowiem nagle znalazła się w ciasnym przejściu przez, które to uchodziły cofające się m.in. spod Korostenia dwie brygady 7DS, pobita acz jeszcze nie rozbita 47 DS oraz rozbitki z 58 DS cofającej się spod Żytomierza.

Jaka była więc wartość bojowa sowietów cofających się na Malin?

Tutaj warto posłużyć się informacjami zawartymi w opracowaniu Kakurina i Mielikowa, Wojna s biełopolakami 1920 g., Moskwa 1925, s. 101-102, gdzie autorzy podają, iż w przeciągu dwóch pierwszych dni polskiej operacji tj. 25-27 IV, 7 DS utraciła 40% swego stanu bojowego.

Na razie koniec wywodu.

Pozdr.

Marcin

Edytowane przez bavarsky

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

A gdyby tak podyskutować o przydatności jazdy w działaniach wojennych 1920 r.?

Może zaczniemy od pierwszego tak wysokiego związku stworzonego w naszym wojsku, a uskutecznionego w przededniu "wyprawy kijowskiej", mianowicie mowa o dywizji jazdy gen. Romera według oceny mjr. Zbigniewa Lewińskiego [członka sztabu dywizji], wszystkie sześć pułków które wychodziły w bój w kwietniu 1920 r., pod względem ogniowym nie przedstawiały siły "nawet dobrego pułku piechoty".

Sama dywizja jazdy składała się z 6-u pułków: 4-ta br. j. z 8, 9 i 14 p. uł:, 5 br. j. z 1, 16 p. uł. i 2 szwol. (z tych 2 p. szwoleżerów był niekompletny, gdyż dwa szwadrony były jeszcze w drodze z Pomorza, inne nieliczne, a 16 p. uł. świeżo zorganizowany, bez doświadczenia bojowego). Konie przeważnie niewytrenowane. Stan szabel w dywizji około dwóch tysięcy.

Wyekwipowanie (prócz 16 p. uł.) dużo pozostawiało do życzenia, szczególnej na punkcie rzędów końskich: były w pułkach przeróżnych rodzajów siodła i liche derki. Nie wspominając również że dywizja nie była zgrana, zebrano ją bowiem parę dni przed ofensywą z 25 IV, w okolicach m. Smołdyrew.

Sam rozkaz o sformowaniu dywizji jazdy L. 4010/I wynikał z rozkazu L. 2656/III o "Przegrupowaniu wojsk na froncie 2 armji". Weszły one w życie w dniach 13 i 14 IV [wraz z rozkazem o "Utworzeniu grupy pułkownika Rybaka" L. 2657/III], i następnie miały zostać uskutecznione do dnia 20 IV.

Rozkaz o przegrupowaniu na froncie 2 armii, który, jak we wstępie stwierdza, wynikł z decyzji podsunięcia odwodów bliżej do linii bojowej, "wobec koncertowania się większych sił i ogólnej sytuacji na froncie", dotyczył w pierwszym rzędzie jazdy. Podaje on rejony koncentracyjne brygad i zmianę przynależności pułków do poszczególnych brygad. Zapowiada jednocześnie utworzenie dywizji, której to dowódcą został [wspomniany wcześniej a] mianowany generał Romer, dotychczasowy dowódca 13 dywizji piechoty.

To taki drobny przyczynek do dyskusji o wartości naszej jazdy, a zwłaszcza wyższych związków taktycznych i ich przydatności na froncie 1920 r., bowiem jak się okazało, owe obawy mjr. Lewińskiego o sile ognia jego dywizji, okazały się nie do końca uzasadnione, wszak zagon na Koziatyn przeszedł do annałów historii WP jako jeden z najznakomiciej poprowadzonych i co ważniejsze skoordynowanych. Często się o nim z rzadka wspomina, na korzyść grupy uderzeniowej Dąb-Biernackiego która zajęła Żytomierz.

A może siła nasza wynikała po części ze słabości wroga? :B):

Pozdr. i zapraszam do dyskusji.

Marcin

Edytowane przez bavarsky

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Trzy po trzy o kordonie taktycznym.

[...]

Pozycje te były w chwili przyjęcia walki przygotowywane od 3,5 tygodnia, ich rozciągłość wynosiła około 70 km.

Na ogólną ilość 10 batalionów piechoty:

- 6 batalionów stało w pierwszej linii, którą uważało się za linię głównego oporu,

- 3 bataliony były ugrupowane w drugim rzucie jako odwody brygad

- 1 batalion stał w odwodzie dywizji, około 40 km za frontem.

To mogło się udać jedynie wtedy, gdy nieprzyjaciel podobnie rozproszy swe siły.

Dywizja piechoty w obronie w wojnie pozycyjnej powinna zajmować odcinek nie większy, niż 7 km. Można sobie wyobrazić obsadzenie odcinka 2 lub 3 razy dłuższego, ale nie 70 km - 10 razy więcej. Węzły poszczególnych batalionów znajdowały się cca 10 km od siebie, co z powodu samej odległości współpracę artylerii z sąsiednich węzłów czyni raczej iluzoryczną, ze względu na maksymalną donośność artylerii polowej, wynoszącą cca 10 km. Można byłoby ostrzelać npla atakującego od flanki, ale tego od czoła - już nie. Podobnie ze wsparciem węzłów drugiej linii, nawet gdyby dysponowały artylerią ciężką, to armaty 105 mm mogły ostrzelać przedpole atakowanego węzła, lecz haubice 155 mm - już nie.

To wszystko przy założeniu, że istnieje łączność telefoniczna (lub radiowa, ale ta chyba nie była wówczas stosowana na szczeblu batlionu) pomiędzy węzłami. Bez tego nawet marzyć o współpracy się nie dało.

Co więcej - Twoja wzmianka o tym, że pozycje budowano przez 3,5 tygodnia, świadczy o tym, że były nieźle umocnione - wzniesiono sytem transzei, gniazd ckm, rowów łącznikowych, stanowisk artylerii, ziemianek i schronów. To niweczy manewrowość tak uszykowanego oddziału - ani dowódca węzła, ani żołnierze, czując się na tym stanowisku bezpieczni, nie będą mieć ochoty wyjść z transzei i ziemianek, by walczyć w otwartym polu czy to w pościgu za nplem po nieudanym ataku, czy to w celu wsparcia sąsiedniego węzła.

Jak pisze Czubiński, 29 maja zaczął się atak konarmii Budionnego, glównie na pozycje 13 DP. Początkowo Budionny równomiernie rozłożył swe siły na całej długości frontu i przez kilka dni nie mógł osiągnac żadnego stanowczego sukcesu. "Kordon taktyczny" działał, ponieważ npl atakował też podobnie ugrupowany.

Potem jednak Kamieniew kazał mu skoncetrować gros sił na jednym wybranym odcinku - i Budionny przeprowadził atak prawie 3 dywizji jazdy na 20 km lewego skrzydła 13 DP. Z przytoczonego przez Ciebie szkicu wynika, ze te siły zaatakowały III batalion 44 PP, może także zahaczyły o 45 PP. Oczywiście jeden batalion nie podoła trzem dywizjom z kilkudziesięcioma działami, powstał wyłom w polskim "kordonie taktycznym", przez który szybko przeszła konarmia. Wyłom został później zamknięty, ale Budionny już pustoszył tyły i front trzeba było zwijać, co wcale proste nie było.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Jak pisze Czubiński, 29 maja zaczął się atak konarmii Budionnego, glównie na pozycje 13 DP. Początkowo Budionny równomiernie rozłożył swe siły na całej długości frontu i przez kilka dni nie mógł osiągnac żadnego stanowczego sukcesu. "Kordon taktyczny" działał, ponieważ npl atakował też podobnie ugrupowany.

Starcie z 29 maja przypomina bój spotkaniowy podczas I bitwy pod Wawrem. Obie strony były zaskoczone :)

Atak Budionny miał rozpocząć 30 maja. Natomiast o świcie dnia 29, zgodnie z rozkazem dowódcy Konarmii, dywizje kawalerii rozpoczęły marsze celem dokonania koncentracji na wybranych odcinkach.

6 DK, wyruszyła w celu zajęcia pozycji wyjściowych do ataku w rejonie Plisków-Oczeretnia-Dołżek,

11 DK, Dziuńków-Januszki-Borszczahówka,

4 DK, Tetyjów-Kaszperówka-Skibińce Leśne,

Po osiągnięciu nakazanych rejonów bolszewickie dywizje zatrzymać się miały na całodzienny wypoczynek.

Siła "kordonu taktycznego" została natomiast w dniu 29 maja, uszczuplona o 1/3, z tej przyczyny iż dowódca 50. pp, którego dwa baony zajmowały około 15 kilometrowy odcinek w centrum obrony 13 DP, nakazał wymarsz swojego pułku nad brzeg Rośki [wcześniej został wydany rozkaz o przesunięciu całej dywizji nad Roś, acz rozkaz ten został następnie zaniechany z chwilą zaobserwowania zbliżających się oddziałów nieprzyjaciela].

Jednocześnie, decydując się o wymarszu dowódca 50. pp nie powiadomił o swoim zamiarze sąsiadów, czyli dowódców 43. oraz 45. pp, co więcej nie zameldował również o zamierzonym wybyciu dowódcy XXVI BP :)

Na mocy trudnego do wytłumaczenia rozkazu dowódcy 50. pp dwa jego baony wyruszyły w nocy 28/29 maja ku odległej o 25 km rzece [iII baon tegoż pułku pełnił rolę odwodu dywizji]. W wyniku swojego niewczesnego ruchu do przodu, baony 50. pp weszły pod Żywotówką w szyki maszerującej 6 sowieckiej dywizji kawalerii! A ci nie namyślając się wiele rozwinęli swe szwadrony do ataku, z jednoczesnym podparciem "pracujących" karabinów maszynowych oraz maszerujących z konnicą baterią artylerii. W rezultacie oba baony zostały rozbite, zaś nieprzyjaciel uczynił "nieświadomie" 15 km wyrwę jeszcze przed atakiem na główną linię obrony 13 DP.

Potem jednak Kamieniew kazał mu skoncetrować gros sił na jednym wybranym odcinku - i Budionny przeprowadził atak prawie 3 dywizji jazdy na 20 km lewego skrzydła 13 DP. Z przytoczonego przez Ciebie szkicu wynika, ze te siły zaatakowały III batalion 44 PP, może także zahaczyły o 45 PP. Oczywiście jeden batalion nie podoła trzem dywizjom z kilkudziesięcioma działami, powstał wyłom w polskim "kordonie taktycznym", przez który szybko przeszła konarmia. Wyłom został później zamknięty, ale Budionny już pustoszył tyły i front trzeba było zwijać, co wcale proste nie było.

Już pierwszego dnia, mimo niezamierzonej walki przez Konarmię, w wyniku zniesienia 50. pp doszło do manewru oskrzydlającego w wykonaniu dywizji kawalerii Budionnego.

6 DK weszła w lukę po pobitych baonach 50. pp, zagrażając tym samym pozycjom zajmowanym przez 43. pp. Lewe skrzydło 6 DK dążąc do rozszerzenia wyłomu w pozycjach obronnych 13 DP, uderzyło częścią sił około godziny 11 na wieś Annówkę, której załogę stanowiła jedna kompania należąca do III baonu 43. pp. Główne natomiast siły lewego skrzydła 6 DK skierowały się dalej w głąb polskiej obrony ku Pliskowu, gdzie załogę stanowiła również jedna kompania, tyle że II baonu 43. pp. Ten ostatni węzeł został zdobyty przez czerwonoarmistów, a załoga jego w całości wycięta. Annówka natomiast wsparta przez jedną z kompanii III baonu swojego pułku, odpierała natarcia do godziny 13.

I równolegle do rozwijającej się ofensywy 6 DK, 11 DK podjęła próbę oskrzydlenia 43. pp kierując się na jego tyły w miejscowości Dziuńków, w której usytuowany był silny węzeł obrony pod postacią I baonu, liczącego ok. 400 bagnetów. Dowodzący tym batalionem kpt. Zygmunt Piątkowski, prócz własnej piechoty dysponował również 4. baterią 13. pap pod dowództwem por. Mariana Kowalskiego.

Jedynym problemem był czas, który nie pozwolił na skoordynowanie działań obu dywizji. Awangarda bowiem 11 DK dotarła pod tę miejscowość ok. godziny 15, tj. dwie godziny po apogeum walk o wieś Annówkę.

Dowódca 11 DK, po zebraniu swoich sił rozkazał II brygadzie, po spieszeniu, rozwinąć się do frontalnego ataku. Jednocześnie I brygada otrzymała polecenie oskrzydlenia od zachodu polskich pozycji. III brygada pełniła odwód i ustawiona w szyku konnym posuwała się na prawo od II brygady.

I w zasadzie to co się potem wydarzyło, tj. przepiękna obrona w wykonaniu żołnierzy kpt. Piątkowskiego, uratowała nie tyle pozycje swojego pułku, ile przede wszystkim całej 13 DP!

Dzięki przejętej radiodepeszy przez nasłuch 6 Armii tak sowieci opisali w nim swoje walki na tym odcinku:

"Oddziały całej dywizji [11 DK] zostały wciągnięte dnia 29. V. 20. w bój pod Dziuńkowem, który trwał całą noc. Dywizja kilka razy nacierała, przełamując okopy nieprzyjaciela. Polacy trzymają się bardzo uporczywie i kiedy jazda natarła, została spotkana silnym ogniem karabinów i zarzucona ręcznemi granatami, których nieprzyjaciel posiada bardzo dużo. Ilość sił nieprzyjaciela, zajmującego Dziuńsków, jest liczona na 2000 bagn. regularnych wojsk, wspaniale uzbrojonych w karabiny ręczne, granaty, karabiny maszynowe przy 13 działach i małej ilości jazdy [...] W dywizji bardzo dużo strat [...]" :)

Pozostałe dwie dywizje Budionnego, tj. 4 i 14 DK, na skutek dłuższej drogi, jaką im wypadało pokonać później weszły w styczność bojową z Polakami. Lewa kolumna 4 DK dopiero koło godziny 17 dotarła w okolice Nowochwastowa tj. skrajnego prawego skrzydła 13 DP i tam uprzednio rozwinąwszy się podjęła natarcie. Prawa kolumna dywizji maszerowała w oddaleniu około 20 kilometrów. Pod miejscowością Włodarka związała się walką z polską kawalerią.

Nowochwastów broniony przez 11. kompanię należącą do III baonu 44. pp został szybko zdobyty przez Rosjan. W kilka godzin po utracie tej miejscowości reszta III baonu podjęła w nocy kontrnatarcie na pozycje sowieckie, wyparłszy ich.

Podobnie zresztą niepowodzenie poniosła 4 DK w walce pod Włodarką, z jazdą gen. Karnickiego.

Pozdr.

M.

Edytowane przez bavarsky

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

W związku z powyższym bezpośrednio po odparciu pierwszej ofensywy Budionnego na front 13 DP, mieliśmy niecodzienną okazję do pobicia armii konnej. Armia ta, silnie zużyta fizycznie a psychicznie nadwyrężona w skutek pierwszego dużego niepowodzenia w ogóle a szczególnie przy pierwszym zetknięciu z piechotą polską, stała bezczynnie przez 3 dni przed frontem naszym w odległości kilkunastu kilometrów.

Co więcej, położenie armii konnej było mocno niekorzystne, z tego względu że na obu flankach miała dwie liczbowo silne dywizje polskiej piechoty a przed sobą - tak jej się to wówczas zdawało - umocniony front polski.

W ofensywie tej mogłyby wziąć udział trzy dywizje, nastawione już do działania na Sob, Rośkę i Roś: 18., 13. i 7. DP

Główny cel uderzenia stanowiłby o zlikwidowaniu masy konnicy, z jednoczesnym nienastawianiem się na zdobycze terenowe.

Według ogólnych kalkulacji mielibyśmy 20 tys. bagnetów, przeciw 15 tys. szabel Budionnego, z dodaniem do tego naszej inicjatywy, a priori z zaskoczeniem przeciwnika.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Bavarsky, bardzo wysoko oceniam Twe umiejętności wyszukiwania tekstów źródłowych, czy też pochodzących z mało znanych opracowań, oraz fakt, że się z nami efektami swych poszukiwań dzielisz. Trochę jednak przeszkadza mi - w pełnym zrozumieniu treści - brak informacji o źródle, z którego czerpiesz. Co więcej - czasem nie wiem, gdzie się kończy i zaczyna Twój komentarz, a gdzie jest treść cytatu.

Dla przykładu - obecnie nie wiem, czy dyskutując z poglądem, iż na przełomie maja i czerwca mieliśmy okazję do rozbicia armii Budionnego, dyskutowałbym z Tobą, czy z kimś mi nieznanym i dawno nieżyjącym.

Z szacunkiem

JC

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.