Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Uzbrojenie polskich oddziałów w powstaniu styczniowym

Rekomendowane odpowiedzi

euklides   
13 godzin temu, jancet napisał:

(...)

Zapewne w każdym bogatszym dworze był gwintowany sztucer myśliwski (o ile w okolicy były lasy z grubą zwierzyną, bo na zające to się chyba nie nadaje), ale raczej był osobistą własnością dziedzica. A ten niekoniecznie rwał się do powstania. 

(...)

 

Coś w tym chyba jest. Pamiętam kiedyś kiedyś rozmawiałem z pewnym dziadkiem którego ojciec był kucharzem we dworze. Z tego co się zorientowałem to ów kucharz był zubożałym po powstaniu szlachcicem ktory później służył u bogatszego szlachcica który nie ztracił po powstaniu pozycji. Uderzyło mnie jak ów dziadek mówił że jego ojciec miał strzelbę. Zainteresowalo mnie to i dowiedziałem się że po to by od czasu do czasu upolował jakiegoś ptaszka na stół. Przy tym ten dziadek twierdził że w tym dworze było pełno broni. No jeżeli kucharz miał śrutówkę to we dworze i sztucerek też pewnie by się znalazł. Tak myślę. 

 

Taki dziedzić mógł nie rwać się do powstania ale jeżeli jego syn uciekł do lasu przed branką to mu pewnie coś takiego dał.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Razorblade1967 napisał:

Zauważyłbym Secesjonisto, że ten opisany tutaj problem bynajmniej nie był charakterystyczny dla niewyszkolonych powstańców, ale w czasach broni odprzodowej dotyczył również wojsk regularnych.

 

Tylko, że insurgenci mieli znacznie mniej czasu na zaznajomienie się z nową dla nich bronią, w porównaniu do rekruta armii regularnej.

 

Godzinę temu, euklides napisał:

 

Coś w tym chyba jest. Pamiętam kiedyś kiedyś rozmawiałem z pewnym dziadkiem

(...)broni. No jeżeli kucharz miał śrutówkę to we dworze i sztucerek też pewnie by się znalazł. Tak myślę. 

 

Taki dziedzić mógł nie rwać się do powstania ale jeżeli jego syn uciekł do lasu przed branką to mu pewnie coś takiego dał.

 

Może zamiast rozmawiać z ludźmi którzy w powstaniu styczniowym nie uczestniczyli lepiej sięgnąć po wspomnienia z tych lat?

Zapewne sztucer by się znalazł, a pewnie i sulica i arkebuz - też. Może mu ojciec: dał a może nie.

Istotnym jest jednak ile z tej broni trafiło do powstania i jaka to była broń. Na początku powstania Langiewicz wyliczył, że na 2500 sprzysiężonych w województwie sandomierskim przypadało 250 sztuk broni myśliwskiej, kilkanaście funtów prochu i 200 kos (zdatnych do boju). Zapewniam, że pośród tej broni myśliwskiej sztucery nie przeważały.  Jak widać, w sandomierskim dziedzice musieli być szczególnie pozbawieni miłości ojcowskiej i poskąpili swym synom tej broni, co to wedle euklidesa: "to mu pewnie coś takiego dał".

Przy różnych powstańczych oddziałach przebywał szwajcarski oficer Franciszek L. von Erlach, zbierający informacje na temat walki partyzanckiej. Wedle tego co zaobserwował, nieszczególnie w oddziałach przy których był, "obrodziło" nowoczesną bronią myśliwską:

"Broni myśliwskiej używano wszelkiego rodzaju i kalibru, począwszy od takiej, z którą poluje się kulami na wilki i dziki, aż do takiej, z której strzela się do wróbli. Przeważnie były to dubeltówki, niektóre z zepsutymi zamkami albo bez stempli, a więc całkiem bezużyteczne, niesione tylko w nadziei naprawy".

/tegoż, "Partyzantka w Polsce w roku 1863 (Na podstawie własnych obserwacji zbieranych na teatrze walki od marca do sierpnia)", Warszawa 1960 s. 64–65/

 

Nie "obrodziło" też w innych regionach kraju.

Do powstania przyłączył się oddział Wielkopolan, z pruskiego oddziału dragonów, którzy wyposażeni byli w nowoczesne karabinki  Dreyse. Jeden z tych dragonów Ignacy Drygas wspominał stan uzbrojenia oddziału do którego przystali (a przy okazji obycie powstańców z różnymi rodzajami broni):

"Już to ci ludzie byli bardzo licho uzbrojeni. Każdy miał jeno lancę, na którą mógł liczyć, bo reszta broni to aż żal się, Boże! Stare pałasiska, niektóre nawet ułamane końce miały, a pistoletów mieli w całym oddziale dwa i dwie dubeltówki, które zawsze ci brali, którzy szli na placówkę, i to jeszcze te gruchoty nie puszczały. Bardzo byli więc wszyscy radzi naszym karabinkom, a szczególnie wydziwić się nie mogli, że strzelały, jak ta igła żgnęła w nabój".

/tegoż, "Wspomnienia chłopa-powstańca z 1863 r.", Kraków 1913, s. 11 i n./

 

I obserwacja Henryka Wiercińskiego, który odnotował że uzbrojenie oddziałów w Wąchocku:

"Składały się na nią strzelby, przeważnie myśliwskie, ocalone szczęśliwie przed wyłowieniem ich przez władze rządowe; były więc i ptaszniczki i dubeltówki – rzadko sztucer. Niektórzy posiadali nawet strzelby pookręcane dla mocy sznurkami".

/tegoż, "Przyczynki do wypadków 1863 roku", w: "Spiskowcy i partyzanci 1863 roku", red. S. Kieniewicz, Warszawa 1967, s. 385/

 

 

I jeszcze o broni skałkowej:

"Rząd Narodowy ustanowił cennik, w którym wymieniano rodzaje rosyjskiego uzbrojenia i kwoty, jakie wypłacano za zdobytą broń. Najwyżej ceniono oczywiście karabiny gwintowane, czyli „sztucery z bagnetem w dobrym stanie”, płacono za nie 20 złotych polskich. Identycznie jak za poszukiwane rewolwery. Natomiast za karabinki skał- kowe, używane jeszcze gdzieniegdzie przez kozaków i niektóre oddziały tyłowe, płacono tylko 3 złote".

/M. Mackiewicz "Sztućce, janczarki, belgijczyki - o uzbrojeniu strzeleckim w powstaniu styczniowym", "Pamiętnik Biblioteki Kórnickie", 2014, 31, s. 139/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Co do broni skałkowej:

Stwierdziłem, że stan zbiorów MWP nie pozwala stwierdzić, że w powstaniu używano skałkówek. Bo żadnej skałkówki w nich nie ma. W najmniejszym stopniu nie pozwala też stwierdzić, że skałkówek nie używano, ani nawet, że używano rzadko. HOWGH.

 

Ja będę trochę bronić Euklidesa, bo choć ów "dziadek" z pewnością w powstaniu styczniowym udziału nie brał, ukazywał mu pewne mechanizmy, panujące w szlacheckich gospodarstwach, które zapewne nie zmieniały się jakoś radykalnie. No i zawszeć podzielił się z nami informacją ze źródła pierwotnego. 

 

Natomiast pamiętnikarze wykazują dużą skłonność do przesady. No bo jednak trochę tej broni palnej było. Niedawno czytałem monografię bitwy pod Siemiatyczami. Niestety, leży teraz 150 km stąd, więc po nią nie sięgnę, ale pamięć mi mówi, że pierwszy atak Rosjan 6 lutego został odparty ogniem. Maniukin rozstrzygnął bitwę nazajutrz ogniem artylerii. 

 

Troszkę wrócę do owych sztucerów. Przyjęliśmy roboczo hipotezę, że na dworze szlachcica posesjonata, choćby jednowioskowego, sztucer powinien być. Ale ile było takich dworów?

 

W 1830 formowano jazdę na zasadzie poboru dymowego, jeden konny z 50 dymów. Choć tym razem moje notatki ze zbiorów Pawłowskiego leżą nie dalej, niż 150 cm ode mnie, ale znów muszę polegać na swej pamięci, bo "diabeł ogonem nakrył". Pamięć mi mówi, że powinno ich być trochę ponad 10 000 (potwierdza to fakt, że jazdy wojewódzkiej wystawiono 56 szwadronów, nie licząc ochotniczych). Pobór dymowy dotyczył jednak także dóbr narodowych (państwowych), szlachty uboższej i wręcz zagrodowej, której nie stać było na "sztućce", a także wielkich majątków arystokracji, a jakoś mało słychać o Pacach, Radziwiłłach, Potockich i Zamoyskich w powstaniu styczniowym.

 

Zakładając, że taki zamożny szlachcic powinien mieć z 50 chałup w swej wiosce, liczbę takich dworów można oszacować na parę tysięcy. Może 3 tysiące, może 5 tysięcy. No i tyleż samo sztucerów. Zważywszy na konfiskaty broni, zachowało się ich co najwyżej 2-3 tysiące. W każdym radzie parę tysięcy, a nie kilkanaście tysięcy. Mało, bardzo mało.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, jancet napisał:

Ja będę trochę bronić Euklidesa, bo choć ów "dziadek" z pewnością w powstaniu styczniowym udziału nie brał, ukazywał mu pewne mechanizmy, panujące w szlacheckich gospodarstwach, które zapewne nie zmieniały się jakoś radykalnie No i zawszeć podzielił się z nami informacją ze źródła pierwotnego. 

 

Tylko jakie mechanizmy?

Mamy szlachcica, który dostał po ojcu broń na ptactwo.

Mamy bogaty dwór w którym miało być pełno broni.

Nie wiemy nic na temat tego czyj to dwór, nie wiemy jakie były relacje tego bogatego dziedzica z Rosjanami, nie mamy żadnej wiedzy co oznacza dla tego szlachcica "pełno broni".

Równie dobrze można wspomnieć zasoby arsenału domowego w dobrach hrabiego Jana Działyńskiego i na tej podstawie zacząć snuć przypuszczenia co do stopnia nasycenia oddziałów powstańczych karabinami wielostrzałowymi systemu Henry’ego

Nijak to "źródło pierwotne" nie daje nam to obrazu uzbrojenia powstańców styczniowych w początkowym okresie insurekcji, jak i w dalszym po zdobyczach na Rosjanach i uruchomieniu zakupów.

 

 

14 godzin temu, jancet napisał:

Troszkę wrócę do owych sztucerów. Przyjęliśmy roboczo hipotezę, że na dworze szlachcica posesjonata, choćby jednowioskowego, sztucer powinien być (...)

Zakładając, że taki zamożny szlachcic powinien mieć z 50 chałup w swej wiosce, liczbę takich dworów można oszacować na parę tysięcy. Może 3 tysiące, może 5 tysięcy. No i tyleż samo sztucerów. Zważywszy na konfiskaty broni, zachowało się ich co najwyżej 2-3 tysiące. W każdym radzie parę tysięcy, a nie kilkanaście tysięcy.

 

Cóż, ja takiej roboczej hipotezy - nie przyjąłem.

Zresztą z tej hipotetycznej wielkości trzeba by odjąć: dwory z których synowie do powstania nie przystąpili, dwory w których głowa rodziny nie uzbroił swego syna a ten nie zdecydował się na samowolne zabranie takiej broni.

 

Pamiętać też trzeba, że nawet kiedy znamy wielkość transportu broni z zagranicy, o którym wiemy, że dotarł do insurgentów, nie możemy na 100% procent wliczyć go do stanu uzbrojenia. A to z racji licznych szwindli jakie przy tego typu transakcjach miały miejsce. Karola Kality ps. Rębajło wspominał o broni belgijskiej, którą; zanim wkroczył do Kongresówki; musiał naprawiać, bo źle zabezpieczona - cała była pordzewiała (tegoż "Ze wspomnień krwawych walk"). Cywilny organizator powstańczy Władysław Zapałowski pisał: "o broń i amunicję bardzo było nam trudno – kupowaliśmy ją na wagę złota, a pomimo to oszukiwano, przysyłając auszusy" (tegoż "Pamiętniki z roku 1863–1870"; "auszusy" - tu, jako: towar wybrakowany). Stanisław Grzegorzewski wspominał, jak to Langiewicz odbierał transport belgijski: "... pierwszy raz w życiu spotkał się ze złą wiarą i oszukaństwem. Spostrzegł wówczas, że mnóstwo karabinów było niewykończonych, niezdatnych do użytku. Kominki nie miały dziurek, lufy nie miały bączków i skówek do przymocowania do drzewca – jednym słowem, prawie połowa karabinów była nie do użycia" (tegoż, "Wspomnienia osobiste z powstania 1863 roku").

To jeszcze nic, W jednym z transportów znalazły się zamiast luf... rurki gazownicze.

 

 

14 godzin temu, jancet napisał:

Co do broni skałkowej:

Stwierdziłem, że stan zbiorów MWP nie pozwala stwierdzić, że w powstaniu używano skałkówek. Bo żadnej skałkówki w nich nie ma.

 

MPW w Warszawie, to nie jest jedyna placówka muzealna w Polsce gromadząca militaria, i nie wiem czemu jej katalog ma być tu jakąś wyrocznią. Ponoć nasze MPW jest posiadaczem jedynego egzemplarza Ił-2,który latał bojowo w czasie wojny. To w myśl koncepcji janceta trzeba by stwierdzić, że na podstawie katalogów muzeów rosyjskich nie da się stwierdzić by ten płatowiec był używany podczas drugiej wojny światowej. 

A stwierdzenie janceta: "żadnej skałkówki w nich nie ma" jest akurat błędnym.

Na stronie tegoż muzeum możemy zapoznać się z opisem autorstwa Michała Mackiewicza "Pistolet skałkowy zdobyty w 1831 roku na Wołyniu":

"Pistolet skałkowy pruski wz.1787; zamek typu bateryjnego z kurkiem esowatym, lufa kaliber 16mm. Na blasze zamkowej sygnatura wytwórcy: "J.P. Sauer a Suhl"; na drewnianym chwycie wyryty napis: "Zdobyte pod Obodnym Dnia 7 Maja 1831 r." Wobec ogromnych braków w regulaminowym uzbrojeniu, armia rosyjska używała znacznej ilości broni obcej, także starszych wzorów. Bogata ornamentacja lufy wskazuje, że pistolet należał do oficera. 
Okoliczności zdobycia: 
19 maja (wg kalendarza juliańskiego 7 maja) 1831 r. pod Obodnem na Wołyniu doszło do bitwy, w której dwa powstańcze szwadrony ze zgrupowania Ignacego Kołyszki, rozbiły trzy rosyjskie szwadrony strzelców konnych dowodzonych przez gen. Szczuckiego. W walce poległo 60 Rosjan, a do niewoli dostało się 17 oficerów i 290 szeregowych; ponadto łupem zwycięzców padły dwa działa. Trofeum przekazane zostało do Muzeum w Rappersvilu przez Ignacego Sobańskiego; według niego broń należała do jego przodka Aleksandra. Sobańscy byli organizatorami jednej z powstańczych partii, która weszła następnie w skład wspomnianego zgrupowania Kołyszki
".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
Dnia 12.01.2017 o 14:00, secesjonista napisał:

(...)

"Składały się na nią strzelby, przeważnie myśliwskie, ocalone szczęśliwie przed wyłowieniem ich przez władze rządowe; były więc i ptaszniczki i dubeltówki – rzadko sztucer. Niektórzy posiadali nawet strzelby pookręcane dla mocy sznurkami".

(...)

 

No to jednak mamy broń palną. Te strzelby jednak jakąś wartość musialy mieć, choćby w świetle tego co jest napisane wyżej o karabinach w których ładunek w praktyce detonowano dłonią co pewnie uniemożliwialo dokładne celowanie. Z tych strzelb pewnie jednak celowano. Że pookręcanie sznurkami? Ładnie to nie wygląda ale znam pewnego myśliwego który sobie sam struga kolby i na niej mocuje strzelbę. Tyle że nie sznurkiem.

 

Co do świadectwa Drygasa to można potraktowac je również optymistycznie, że powstańcy mieli  też karabiny Dreysego które w owym czasie były najwiekszym chyba krzykiem techniki i to techniki sprawdzonej w działaniu, na przykład pod Sadową.   

 

 

Proszę o stosowanie nieco staranniejszej polszczyzny.

secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, euklides napisał:

No to jednak mamy broń palną.

 

Nie bardzo rozumiem taką uwagę, ktoś kwestionował istnienie broni palnej w rękach powstańców?

To proszę przytoczyć stosowany cytat z cudzej wypowiedzi - o tym świadczący. Mnie się zdaje, że istnieje różnica pomiędzy: brakiem broni palnej a: niedostateczną jej ilością, widać dla euklidesa - nie ma takiego rozróżnienia.

 

Godzinę temu, euklides napisał:

Co do świadectwa Drygasa to można potraktowac je również optymistycznie, że powstańcy mieli  też karabiny Dreysego które w owym czasie były najwiekszym chyba krzykiem techniki i to techniki sprawdzonej w działaniu, na przykład pod Sadową.   

 

No mieli, a Działyński miał mieć protoplastę winchestera z 1866 roku, jakież z tego szersze wnioski mamy wyciągać?

Problem w tym, że to nie powstańcy mieli - a Prusacy, i gdyby nie szczęśliwa dezercja Wielkopolan to partia Szymankiewicza taką bronią by się pochwalić nie mogła.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Dnia 9.01.2017 o 12:43, Razorblade1967 napisał:

Pytanie co kto uważa za "dość częste"? Nie przesadzałbym w tej materii - to się mogło zdarzyć i się czasem zdarzało przy pośpiesznym i niedokładnym nabijaniu komór bębna, ale bez przesady. Wielokomorowe odpalanie bębnów broni kapiszonowej nie było jakąś "zmorą"... wydaje mi się, że trochę się to demonizuje. Przy nabijaniu dokładnym praktycznie się nie zdarza... jednak parę tysięcy kul człowiek "przepuścił przez lufy" i nigdy mi się nie przytrafiło.

 

Problem w tym, że wielu z powstańców nie miało okazji przepuścić paru tysięcy kul przez lufy, zatem znacznie częściej zdarzało się im pospieszne i niedokładne nabijanie komór bębna.

 

O tym, że bywało iż częściej więcej czasu poświęcać trzeba na szkolenie niźli walkę wspominałem. Ze względu na mozaikę broni problemem stało się dostarczenie odpowiedniej amunicji. I nawet osoby za to odpowiedzialne; jak można by sądzić - najbardziej doświadczone w rzemiośle wojskowym; miały z tym kłopot. We wspomnieniach znajdujemy relacje jak to amunicyjny wydaje nieodpowiednie ładunki.

 

Dnia 12.01.2017 o 08:29, Razorblade1967 napisał:

A co do kwestii tych strzelb myśliwskich to jeśli jej właściciel szedł "do powstania" z własną bronią to zapewne umiał jej używać i pewnie potrafił w opisanych wcześniej okolicznościach jej "dobrze użyć"

 

Na ogół to z ojcowską bronią, zatem z tą umiejętnością dobrego użycia mogło być różnie. Podobnie jak z faktu posiadania koni w szlacheckich dworkach nie wynika by powstaniec był "urodzonym kawalerzystą". Józef Kościesza Ożegalski wspominał:

"... w tak krótkim czasie było niepodobieństwem nauczyć ich dobrze jeździć konno, a tym bardziej wyjeździć zupełnie surowe konie. Jakże więc miała się bić taka kawaleria i dobrze władać bronią, co sobie zaledwie mogła dać radę z koniem".

/tegoż, "Wspomnienia krwawych czasów z roku 1863", Kraków 1908, s. 44/

 

Wspomniany już szwajcarski obserwator:

"Lance w obozie Ruckiego stały zawsze oparte o drzewo i jakby gotowe do boju; w rzeczywistości jazda jego nosiła je tylko w czasie parad, 
 gdyż normalnie wieziono je za wojskiem na wozach, prawdopodobnie dlatego, że większość jeźdźców nie umiała się nimi obchodzić...
".

/F.L. Erlach "Partyzantka w Polsce w roku 1863", Warszawa 1960, s. 71. 

 

Dnia 16.02.2012 o 23:18, jancet napisał:

"Wada sztucerów polegała na tym, że wybuch gazów przy oddaniu strzałów przedostawał się przez niezbyt szczelną komorę nabojową i groził poparzeniem lewej ręki strzelca. Ponadto, wobec czułości ówczesnych kapiszonów, zdarzały się wypadki wypalenia kilku komór bębna naraz, co powodowało urwanie ręki strzelca".

Źródła nie podano, ale opracowanie raczej wiarygodne.

 

Jak się zdaje zostało to zaczerpnięte z pracy Jerzego Podoskiego:

"Na osobną wzmiankę zasługują sztucery-rewolwery, Colta, sprowadzane z Anglji w niewielkiej ilości (...)

Ich wielką wadą była konieczność trzymania lewej ręki (jak w każdej strzelbie) przed wylotami komór bębna. Wobec czułości kapiszonów ówczesnych i czarnego prochu, nader często zdarzały się wypadki wypalenia kilku komór bębna naraz, co oczywiście powodowało urwanie ręki strzelca".

/tegoż, "Broń palna ręczna w powstaniach narodowych", "Broń i Barwa", R. III, nr 4, kwiecień 1936, s. 79/ 

 

 

Dnia 9.01.2017 o 10:41, euklides napisał:

Co do uzbrojenia to nawiązywalem tu do fragmantu tekstu którego nie mogę odnaleźć. Możliwe że z Bałaszewicza (nie mogę sprawdzić bo mi się zawieruszył). 

 

I jak, "odwieruszył" się? Jako że wciąż czekam na wskazanie jakie to fragmenty swej wypowiedzi euklides oparł na tym (bądź innym) źródle.  

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, secesjonista napisał:

Jak się zdaje zostało to zaczerpnięte z pracy Jerzego Podoskiego:

"Na osobną wzmiankę zasługują sztucery-rewolwery, Colta, sprowadzane z Anglji w niewielkiej ilości (...)

Ich wielką wadą była konieczność trzymania lewej ręki (jak w każdej strzelbie) przed wylotami komór bębna. Wobec czułości kapiszonów ówczesnych i czarnego prochu, nader często zdarzały się wypadki wypalenia kilku komór bębna naraz, co oczywiście powodowało urwanie ręki strzelca".

/tegoż, "Broń palna ręczna w powstaniach narodowych", "Broń i Barwa", R. III, nr 4, kwiecień 1936, s. 79/

Jerzy Podolski urodził się w 1900, a więc świadkiem wydarzeń nie był... choć było mu do relacji sprzed kilkudziesięciu (dla niego) lat bliżej niż nam współcześnie. Autor, którego cenię, choć akurat tego nie czytałem (dzięki za wskazówkę... postaram się do tego dotrzeć), ale jego publikacje są merytorycznie wartościowe, a artykuły choćby w "Przeglądzie Piechoty" dowodzą sporej wiedzy w temacie broni i strzelania. Przyjmuję więc, że to co napisał o "częstych wypadkach" jest prawdą.

 

Pytanie tylko na ile powodowane były właśnie słabym wyszkoleniem i w sumie nieobyciem z tego typu bronią (rewolwerową i chyba rewolwerami też) powstańców? Jednak parę lat produkcji, produkcja za granicą (sprzedaż licencji) o czymś jednak świadczy... choć w użytku wojskowym w czasie Wojny Secesyjnej też był z nimi problem.

 

Podejrzewam, że o ile ta broń sprawdzała się w cywilnym użytku, gdzie zasadniczo jej użytkownik miał "porządnie" (nieśpiesznie) nabity karabinek i dysponował 6-cioma szybkimi strzałami i tyle... albo rozwiązał problem, albo nie. W cywilnym użyciu raczej nie nabijano takiej broni powtórnie. Jednak w armii, w walce pośpiesznie nabijano broń, łatwo było rozsypać proch po bębnie, nie stosowano przybitek (jak w czasie niespiesznego, cywilnego ładowania... gdzie jeszcze najczęściej zalewano gorącym woskiem otwór komory by przy noszeniu czy wożeniu broni w różnych warunkach proch nie zawilgotniał) - to i wypadki się zdarzały.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Dnia 15.01.2017 o 11:08, secesjonista napisał:

Jak się zdaje zostało to zaczerpnięte z pracy Jerzego Podoskiego:[...] konieczność trzymania lewej ręki (jak w każdej strzelbie) przed wylotami komór bębna.

 

Z całym szacunkiem do autora, ale czy są jakieś dowody na te urwane ręce?

 

Jak widać, autor tego opracowania też nie wie jak powinno się trzymać tą broń.

 

Secesjonista chyba dotarł do tej pozycji, czy może podać na jakie źródła powołuje się J. Podoski pisząc tą informację?

Edytowane przez Capricornus

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Autor nie podaje na jakich to źródłach oparł taką ocenę.

Dodać można, że takie same zastrzeżenia sformułował chyba Janusz Wojtasik w swym artykule "Uzbrojenie w powstaniu 1863-1864" ("Wojskowy Przegląd Historyczny", 1983, R. 28, nr 1) i autorzy opracowujący album "Powstanie styczniowe w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego" (Warszawa 1966).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, secesjonista napisał:

Autor nie podaje na jakich to źródłach oparł taką ocenę.

 

No to jest problem.

Czy późniejsi, piszący na ten temat nie poszli za autorytetem?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Antoni Oppeln-Bronikowski w swych wspomnieniach zapisał:

"... dopiero gdy doszliśmy do Kuźnicy Grabowskiej nad granicą Ks. Poznańskiego, tam dostaliśmy kosy i ze 100 kilkadziesiąt szkockich sztucerów ze sznelerami. Z tą bronią straszny kłopot, bo przeważna część, a zwłaszcza ci z miasta, nigdy broni w ręku nie mieli i nie umieli się z nią obchodzić, pakowali po kilka naboi jeden na drugi, to też rozsadziło parę sztucerów, a z powodu sznelerów zaraz pierwszego dnia były trzy trupy".

/tegoż, "Wspomnienia z 1863 r. w województwie kaliskiem", Poznań 1936, s. 172-173/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Po polsku "przyspiesznik" - mechanizm, który skraca drogę spustu i zmniejsza siłę nacisku. W przypadku osoby słabo wprawionej w posługiwaniu się bronią z takim ustrojstwem wzrasta ryzyko przypadkowego strzału i zrobienia krzywdy sobie lub koledze. 

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.