Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Mariusz 70

Przewodniki turystyczne

Rekomendowane odpowiedzi

Aby nie bylo,ze sie tu tylko komercja wydawnicza zajmujemy.

Malgorzata-Biernacka Lubanska "Sladami Rzymian po Hiszpanii.Przewodnik archeologiczny".

Rzecz starutenka bo wydalo Ossolineum w 1983 roku.Naklad tez skromniutki bo zaledwie 5000 egzemplarzy.No ,ale kto w tych latach na dobra sprawe do Hiszpanii jezdzil pamiatek po Rzymie poszukiwac.Wszystkiego 233 stron w formacie kieszonkowym,papierek kiepski,okladka miekka,ilustracje czarno-biale.Uzupelnieniem jest slowniczek terminow obcych,oraz rozkladana mapka rzymskiej Hiszpanii.Na pierwszy rzut oka stanowczo biednie to wyglada.Za to w tekscie znajdziemy prawdziwa kopalnie wiedzy,na dodatek pisze pani Malgorzata jezykiem lekkim i ciekawym,tak ze otrzymujemy niejako powiesc o rzymskiej Hiszpanii.Cennym dodatkiem sa liczne planiki,przekroje i rysunki rekonstrukcyjne.W sumie mamy opisanych bardzo dokladnie ponad 50 miejscowosci.Korzystalem z tego przewodnika wielokrotnie,zawsze z jak najlepszym skutkiem i pomimo uplywu lat chetnie go zabieram na wszelkiej masci wyjazdy.Niestety czas robi swoje i moze juz dzisiaj byc on tylko cennym uzupelnieniem,przybywa po prostu muzeow,zmienia sie uklad zabudowy,przenosi sie artefakty w inne miejsca.Nie mam pojecia czy wyszlo jakies uzupelnione wydanie,jesli nie to naprawde szkoda wielka.

Nabyc mozna na necie za marne 15 zlotych,a przyda sie z pewnoscia nie tylko turystom.

http://www.antykwariat-ksiegarski.otwarte24.pl/4621,Biernacka-Lubanska-Malgorzata-Sladami-Rzymian-po-Hiszpanii

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W sumie to mogłabyś nam, maluczkim, uświadomić, co jest w nim takiego kretyńskiego :unsure: .

Spróbuję sam:

"W borach, głównie bukowych i bukowo-jodłowych" - bór to bór, buczyna to buczyna. Bór to najprościej mówiąc - las iglasty. Ostatecznie mógłby by bór jodłowo-bukowy, ale jakoś nie spotkałem się z tym określeniem.

"żyją rzadkie gatunki zwierząt m.in. wilki, rysie, łosie i wydry, orły skalne" - wilki, rysie i wydry niewątpliwie żyją. Orol skalný albo orol královský, czyli aquila chrysateos, to po naszemu "orzeł przedni", co do jego występowania - w zestawieniu NECONET jest wymieniony, na stronach NP Poloniny - nie. Różne mogą być tego przyczyny. Na odwrót jest z żubrami - Neconet o nich nie wspomina, a NP i owszem, twierdzi, że 15 sztuk mieszka po ichniej stronie granicy. Z kolei o łosiach NECONET milczy, a NP twierdzi, że czasem przechodzą z naszej części Bieszczad.

Dziwią też trochę gatunki, których nie wymieniono, np. derkacza, którego nawoływania są łatwe do zauważenia przez turystów, orlika krzykliwego, który rzadko występuje w górach, czy niedźwiedzia brunatnego - bądź co bądź to "vzácny a významný drúh".

W sumie określiłbym to jako "nieścisłości", "kretyństwo" to chyba przesada.

Proszę bardzo. Nie ma czegoś takiego jak bór bukowy, jak sam wspomniałeś bory to są lasy iglaste. Pierwszy błąd. Drugi: orzeł skalny, czy przeciętny czytelnik musi wiedzieć, że na Słowacji orzeł przedni jest nazywany orłem skalnym? Mamy błąd następny, moim zdaniem to już jest przegięcie. Kolejny łosie. Łosie nie występują w PN Połoniny, na pewno nie żyją w górach w reglu dolnym, to nie jest środowisko dla nich. Na terenie Bieszczadów zawędrowało kilka łosi ale były w Obniżeniu Górnego Sanu, jeden kręcił się koło Zatwarnicy. Zostały zabite przez myśliwych jako gatunek nam obcy. Moim zdaniem to już jest kretyństwo, tym bardziej, że autorka pomyliła dwa gatunki ssaków, łosia z jeleniem. Ten drugi jest charakterystyczny dla naszego regionu. Kolejna sprawa to te nieszczęsne wydry. Od kiedy to wydry żyją w lasach jodłowo-bukowych czy bukowych? Kobieta nie mając zielonego pojęcia o faunie i florze PN Połoniny pisze przewodnik popełniając błąd na błędzie. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że nie wiedziała o tym iż w 1999 r. na terenie PN Połoniny wprowadzono z powrotem do środowiska żubry. W 2002 r. kiedy został wydany po raz pierwszy przewodnik mogła o tym nie wiedzieć. W następnych wydaniach już powinna być o tym wzmianka. Jeżeli nagromadzenie takiej ilości fałszywych informacji w jednym zdaniu uważasz za nieścisłość to prawdę powiedziawszy nie wiem co mam powiedzieć. Uważam, że wydawnictwo Pascala wydając coś co jest nasączone taką ilością błędów po prostu zakpiło sobie ze mnie jako czytelnika i ordynarnie wyciągnęło pieniądze z kieszeni mojego Brata.

Nie wspominam już nawet o tym, jak moim zdaniem powinien wyglądać ten tekst. Wiem doskonale, autorzy tego rodzaju badziewia śledzą strony internetowe i przepisują informacje.

Co do żubrów, przepisałam na swojej stronce notatki z wykładu i szkolenia terenowego w PN Połoniny. Są na mojej stronce. Nie chcę wrzucać linku, bo Admini na innych forach traktują to jako spam.

PS> Orlik krzykliwy jest gatunkiem charakterystycznym dla naszych trzech bieszczadzkich parków narodowych skupionych w Rezerwacie Biosfery "Karpaty Wschodnie". Orlik krzykliwy waloryzuje Bieszczady jako OSOP.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Proszę bardzo. Nie ma czegoś takiego jak bór bukowy, jak sam wspomniałeś bory to są lasy iglaste. Pierwszy błąd.

Niby tak. Błąd, polegający na tym, żu użyto wyrazu "bór" w sensie "stary las", niekoniecznie "iglasty". Tylko że tak chyba rozumie ten wyraz 90% Polaków. Choć się z Tobą zgadzam, że należy wykorzystywać takie okazje do upowszechniania naukowej terminologii, ale bez przesady. Raczej nieścisłość, niż błąd.

Drugi: orzeł skalny, czy przeciętny czytelnik musi wiedzieć, że na Słowacji orzeł przedni jest nazywany orłem skalnym? Mamy błąd następny, moim zdaniem to już jest przegięcie.

Tu już gorzej, błąd ewidentny. Czytelnik może uznać, że występuje tam "orzeł skalny", który jest innym gatunkiem, niż "orzeł przedni". Na plus autorce zaliczyłbym to, że korzysta ze źródeł słowackich, choć nie zawsze z pełnym zrozumieniem. Wielu ma problem ze zrozumieniem tekstu we własnym języku.

Kolejny łosie. Łosie nie występują w PN Połoniny, na pewno nie żyją w górach w reglu dolnym, to nie jest środowisko dla nich. Na terenie Bieszczadów zawędrowało kilka łosi ale były w Obniżeniu Górnego Sanu, jeden kręcił się koło Zatwarnicy. Zostały zabite przez myśliwych jako gatunek nam obcy.

Tu mamy jednak problem. Na oficjalnej stronie Parku widnieje bowiem informacja: "Nepravidelne na územie prechádza z poľskej strany aj los mokraďový (Alces alces)", co po naszemu się tłumaczy "nieregularnie na ten teren przechodzi z polskiej strony także łoś".

Živočíšstvo,Národný park Poloniny a Medzinárodná biosférická rezervácia Východné Karpaty, Štatná Ochrana Prírody Slovenskej Republiki, Bánska Bystrica 2012, http://www.sopsr.sk/nppoloniny/sk/zivocistvo.php

Tekst ten następuje bezpośrednio po opisie stada żubrów, co pośrednio sugeruje, że żubry też przechodzą z polskiej strony.

Wracając do łosi - zapewne masz rację, że łosie, nawet jeśli się na terenie NP Poloniny pojawiają, to nie pochodzą z naszej strony. Jednak przewodnik to nie opracowanie naukowe, autor nie ma obowiązku dokonania krytycznej analizy wielu, najlepiej niezależnych, źródeł - znalazł jedno, jak najbardziej wiarygodne, i zawarte tam informacje powtarza.

Moim zdaniem to już jest kretyństwo

Podanie informacji, zawartych na oficjalnej stronie Parku, "kretyństwem" zwać się zdecydowanie nie godzi. Poza tym, udowodnij mi, Beato Lucyno, że ani jeden łoś jakoś się nie zapętał powyżej Zatwarnicy (a może szedł od Cisnej czy Wetliny) i nie zaszedł na teren NP Poloniny? Może jednak Słowacy wiedzą, co piszą, i odnotowali takie zdarzenie?

autorka pomyliła dwa gatunki ssaków, łosia z jeleniem

To już jest wyraźna wroga insynuacja :angry: .

Kolejna sprawa to te nieszczęsne wydry. Od kiedy to wydry żyją w lasach jodłowo-bukowych czy bukowych?

Wydry żyją w ciekach wodnych, rzecz jasna. Ale jeśli taki strumień czy rzeczka przepływa przez las bukowo-jodłowy czy bukowy, a wykształcony nad nim pas łęgu jest znikomy, zasadnie jest powiedzieć, że wydra żyje na terenie lasu, choć - zaiste - typowo leśnym zwierzęciem nie jest. Myślę, że większość z użytkowników tego przewodnika, których w ogóle to obchodzi, zdawała sobie sprawę, że nie należy szukać wydry, skaczącej z konaru buka na gałąź jodły :) w poszukiwaniu szyszek. Tego to nawet nieścisłością bym nie nazwał, ot - "skrót językowy".

nie wiedziała o tym iż w 1999 r. na terenie PN Połoniny wprowadzono z powrotem do środowiska żubry. W 2002 r. kiedy został wydany po raz pierwszy przewodnik mogła o tym nie wiedzieć. W następnych wydaniach już powinna być o tym wzmianka.

Ależ w podanym przez Ciebie cytacie jest mowa o żubrach na terenie NP Poloniny, tyle że powinna była napisać: "pochodzących z polskiej strony", a nie "przechodzących z polskiej strony". Różnica dość podstawowa dla fachowca, ale można ją skwitować słowem "przejęzyczenie".

Kobieta nie mając zielonego pojęcia o faunie i florze PN Połoniny pisze przewodnik

Pojęcia to rzeczywiście nie ma, z resztą, gdyby miała, to Pascal by jej nie zatrudnił, bo z zasady nie zatrudnia fachowców. To jest seria przewodników, pisanych przez zwykłych turystów dla zwykłych turystów. Dlatego przewodników tej serii nie można traktować jako źródła wiedzy, co najwyżej - jako źródła pożytecznych dla typowego turysty informacji.

Nie będę tego podejścia bronić, ale - o ile nie wprowadzają użytkownika istotnie w błąd - nie będę też ich przesadnie krytykować. Istotnym błędem było określenie gatunku orła. Pozostałe, przez Ciebie wytykane, są albo nieścisłościami, albo, pożądanymi przez większość turystów, uproszczeniami.

Ale doskonale Cię rozumiem. Wiesz, tak jak Twoją pasją są Bieszczady, moją - wojna polsko-rosyjska 1831 roku. Przed kościołem w Dębem Wielkim jest pomnik, upamiętniający świetną szarżę naszej kawalerii przez groblę i most. Na tym pomniku są lance ułańskie, z biało-czerwonymi proporczykami. Białe na górze, czerwone na dole.

To, że większość wojsk, biorących udział w tej szarży, to sztrzelcy konni i karabinierzy, którzy lanc nie mieli, to drobiazg. Nawet jednak, gdyby tam były lance z dwubarwnymi proporcami, to czerwony byłby na górze, a biały na dole.

Mnie to wkurza, ta zamiana. Ale chyba tylko mnie. Moi znajomi i bliscy uważają, że powinieniem się cieszyć, że jest jakikolwiek pomnik.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie przekonałeś mnie. Informacje o łosiach w PN Połoniny uzyskałam nie ze stron (od kiedy to strona jest źródłem?) lecz z przewodnika po parku. Rozmawialiśmy też na ten temat z panią Bural na szkoleniu. Ten nieszczególny przewodnik wzięłam ze sobą na jedno ze spotkań, które mieliśmy na terenie Słowacji. Czytając fragmenty tego czegoś zrobiłam Kolegom niezłą frajdę, mieliśmy niezły ubaw. Autorka moim zdaniem skompromitowała się. Po pierwsze do każdego źródła należy podejść krytycznie. W naszym bieszczadzkim świadku przewodnickim strona nie może być pełnoprawnym źródłem. Może ewentualnie uzupełniać inne źródła. Po drugie należy potwierdzić każdą informację innym źródłem. Tak nas szkolono. Moim zdaniem są to zdrowe zasady.

Przewodniki Pascala są kiepskie. Coraz częściej zalegają półki księgarń, można je kupować na wyprzedaży za grosze.

Mam niezłą skalę porównawczą. Za mną kilka półek przewodników i literatury krajoznawczej. W bardzo wielu popularnych publikacjach takich ewidentnych błędów nie ma. Autorami są fachowcy, specjaliści, znawcy tematu, często naukowcy. Moim zdaniem tylko tacy są w stanie napisać dobre przewodniki. Nie ukrywam, że tworząc swoje wątki o książkach chciałam promować tylko dobre publikacje, te rzetelne i wiarygodne. Moim zdaniem udało mi się. Byłam tylko małym trybikiem w maszynie, takich trybików jest wiele. Dobre przewodniki zostały wypromowane, badziewie znika z rynku. Potwornie bałam się, że Pascal i inne tego rodzaju wydawnictwa zdominują nasz rynek, że wielki wydawca mając dobrą sieć dystrybucji, duże kwoty na promocję, reklamę zmiecie z rynku małe wydawnictwa drukujące świetne książki. Na szczęście w Bieszczadach tak nie stało się. To przewodniki Pascala zniknęły z półek punktów sprzedaży, są w księgarniach rozłożone na podrzędnych miejscach. Książki i to pięknie wydane, ciekawe, za niewielkie pieniądze zdominowały nasz rynek. Króluje przewodnik Rewasza napisany przez specjalistów, książki np. Ruthenusa czy Carpathii cieszą się niesłabnącą popularnością. Potęga szeptanej reklamy złamała Pascala. Jako przewodnik przyłożyłam do tego ręki, moje grupy kupują bardzo dużo książek, map. Czasami kilka, kilkanaście tylko jednego dnia. To są naprawdę piękne pamiątki i prezenty. Takich przewodników ciętych na złe książki jest więcej.

Dziwi mnie Twoje podejście. W moim świadku Koledzy nie podchodzą tak liberalnie do słowa pisanego. Bawię się w tworzenie stronki, każdy tekst opieram na kilku publikacjach, wynikach badań i innych źródłach. Koledzy sprawdzają moją pisaninę pod kątem merytorycznym. To jest tylko stronka i to niekomercyjna. Nie rozumiem podejścia Pascala do wydawania książek. Przecież każda powinna być zredagowana.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Nie przekonałeś mnie.

Co do czego? Co do tego, że przewodniki Pascala, szczególnie z serii "The rough guide" są rzetelnym źródłem wiedzy krajoznawczej, przekonać Cię nie chciałem. Bo nie są.

Co do tego, że jednak należy ważyć słowa, nieścisłości nie nazywać "kretyństwem" - to żałuję. Bo w przewodnikach Pascala można znaleźć prawdziwe kretyństwa. Informacje, co do których odrobina zdrowego rozsądku pozwala stwierdzić, że nie mogą być prawdziwe.

Informacje o łosiach w PN Połoniny uzyskałam nie ze stron (od kiedy to strona jest źródłem?) lecz z przewodnika po parku.

Z jakiego przewodnika? Jakie informacje? Nie podzieliłaś się nimi z nami. Podałaś jedenie, ze w BPN łosi w zasadzie nie ma, choć czasem bywają. Więc nie mogą przechodzić w NP Poloniny z terenu BPN. Ale ani na stronach NP Poloniny, ani w cytowanym fragmencie przewodnika autorstwa Wiesławy Rusin, nie ma wzmianki o tym, że łosie przechodzą z BPN. Na stronie Parku podano, że przechodzą z polskiej strony, ale nie, że z terenu BNP. Rusin pisze jedynie, że występują na terenie NP Poloniny. Znajdziesz naukową publkację, stwierdzającą, że na terenie NP Poloniny nigdy nie obserowano łosi? Wątpię.

Oficjalna strona instytucji naukowej, jak "Správa Narodného Parku Poloniny" jest jak najbardziej źródłem o charakterze bliskim naukowego. Znacznie bliższym, niż jakikolwiek przewodnik. Informacja z przewodnika ma niższą rangę. Przewodnik jest wydawany dla zysku przez przedsiębiorstwo. Strona parku jest tworzona w celu popularyzacji wiedzy przez instytucję naukową.

Rozmawialiśmy też na ten temat z panią Bural na szkoleniu

Państwo Burálovci to bardzo mili i kompetentni ludzie, lepiej znam męża (znaczy gadaliśmy przez kilka godzin) - nadal jest tam szefem?

Po pierwsze do każdego źródła należy podejść krytycznie. W naszym bieszczadzkim światku przewodnickim strona nie może być pełnoprawnym źródłem. Może ewentualnie uzupełniać inne źródła. Po drugie należy potwierdzić każdą informację innym źródłem. Tak nas szkolono. Moim zdaniem są to zdrowe zasady.

Są to raczej zasady zaczerpnięte z seminarium doktoranckiego, ale bardzo dobrze, że w tym światku są aż tak wysokie standardy. Tym bardziej, że - niestety - nie wszyscy przewodnicy mają w stosunku do siebie tak wysokie wymagania. Ci, z którymi się zetknąłem, zwykle klepią wyuczoną lekcję.

Przewodniki Pascala są kiepskie.[...]Dziwi mnie Twoje podejście. W moim światku Koledzy nie podchodzą tak liberalnie do słowa pisanego.

Jako źródło wiedzy naukowej są nie tylko kiepskie, ale wręcz fatalne. Jako źródło informacji, którą turyści uważają za użyteczną - są, dla wielu z nich, znakomite.

Turyści są różni i różne są ich potrzeby. Nawet ci, których można określić, jako uczestników "turystyki krajoznawczej" nie koniecznie pragną szukać głębokiej wiedzy o odwiedzanych regionach. Raczej szukają informacji typu "a co tam jest fajnego?". Co zobaczyć, jak dojechać, gdzie zjeść, gdzie wypić i gdzie przenocować? Do nich są adresowane pascalowskie "The rough guide", które z założenia nie są pisane przez specjalistów, ani przez takowych później poprawiane. To ma być opis robiony z punktu widzenia takiego turysty, adresowany do jemu podobnych. Zamiast się zżymać na niedostarczanie naukowej wiedzy, lepiej go przed nabyciem po prostu przekartkować! Toć tam więcej miejsca zajmuje opis knajp, niż krajobrazu.

Inni znów oczekują encyklopedycznej wręcz wiedzy, głębokiej, usystematyzowanej. I wspaniale, że tacy są i kupują przewodniki Rewasza po Bieszczadach. Jednak trudno oczekiwać, żeby przewodnik po Słowacji oferował równie głęboką wiedzę. Musiałby być wydany w czterech tomach, a Francja to chyba w 16-u.

Inni szukają informacji o charakterze opowieści, rzetelnej, ale nieco lirycznej. Pisząc swoje książki o Słowacji, pomimo narzuconego przez wydawcę podtytułu "Superinformator", starałem sie w niektórych rozdziałach tworzyć taką opowieść. Pisałem to tak, jakbym opowiadał to swemu przyjacielowi, zapytanym jak tam jest. Siłą rzeczy czasem odchodząc od encyklopedycznej ścisłości, bo opisywałem swoje wrażenia. Choć starałem się być w zgodzie z głęboką więdzą krajoznawczą i historyczną, nie mogłem w tej konwencji uniknąć pewnych skrótów i uproszczeń.

Nie rozumiem podejścia Pascala do wydawania książek. Przecież każda powinna być zredagowana.

Żeby zrozumieć filozofię Pascala spróbuj wyobrazić sobie, że wygrałaś na loterii fantowej wycieczkę na Hawaje do Honolulu. Na tydzień, zakwaterowanie + 2 razy podróż. Nic Cię tak naprawdę te Hawaje nie obchodzą. Wygrałaś, więc chcesz ten tydzień fajnie spędzić. Nic więcej. Precież tam nie wrócisz za własne pieniądze, żeby pogłębiać i systematyzować. W takiej sytuacji świetny dla Ciebie będzie przewodnik Pascala.

Co do "redagowania" tekstów autorskich przez wydawnictwo, mam dość mieszane uczucia. Pierwsze przykre doznanie jest związane z redagowaniem tekstu wspomnianego już mego "superinformatora" przez wydawnictwo "Skorpion" Zawiślińskiego. O dowódcach Słowackiego Powstania Narodowego 1944 napisałem, że zostali "zamordowani" w obozie koncentracyjnym. Redaktor zamienił to słowo na "rozstrzelani". Nie ma żadnych informacji o sposobie wykonania kary śmierci. Ingerencja redaktora była zupełnie bezzasadna.

O tym, co musiał zrobić z moim tekstem redaktor Bardzo Poważnego Wydawnictwa Pedagogicznego, żeby przepchnąć mój podręcznik "Marketing usług hotelarskich" przez ministerialną recenzję językową, to już w ogóle szkoda gadać.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Przewodnik Pascala o Słowacji od dawna krytykuję z pewnych powodów. Oczywiście, że dogłębnie sprawdziłam sprawę minipolulacji łosia w PN Połoniny i w parkach ościennych. Kilka lat temu z pewnych, powiedzmy, że dla mnie ważkich powodów zaczęłam badać to zagadnienie. Nie lubię niedopowiedzeń, więc na prawie każdym szkoleniu dotyczącym fauny pytałam się o łosie w PN Połoniny i w parkach ościennych tj. BdPN i MPN, także w czasie szkoleń prowadzonych przez pracowników PAN. Dla większości polskich naukowców, nawet specjalizujących się w zagadnieniach związanych z ssakami to było zaskoczenie. Łoś nie jest gatunkiem charakterystycznym dla gór. Oczywiście, niegdyś występował na terenie Beskidu Niskiego vide nazwa Łosie, ale czy był często widziany? Wątpię w to. W MPN łosie po raz pierwszy zaobserwowano w 1999 r., sugeruje się jednak iż pojawiły się tam rok wcześniej. To jest stabilna minipopulacja licząca od od kilku do kilkunastu osobników. Przeważnie przebywają w okolicy Mareszki (tam mają odpowiednie warunki do życia, trochę podmokłego terenu plus las sosnowy), często bywały w Nadleśnictwie Grab. Oczywiście, że mogły trafić i do PN Połoniny. Z tego co wiem minipopulacja łosi na terenie PN Połoniny liczy kilka osobników.

Przewodniki o których wspomniałam są wydawnictwami PN Połoniny, to m.in.materiały szkoleniowe przygotowane dla nauczycieli, jeden z nich Miro Bural wydał własnym sumptem. Jego przewodniki chodzą za najlepsze. Autor wspomina i o łosiach ale są to szczątkowe informacje mówiące o tym, że łosie przywędrowały do parku z Polski. Gatunkiem dominującym są podobnie jak w Polsce: jeleń, towarzyszy mu sarna. Na Słowacji jest mały problem ze wsiedlonymi przez myśliwych egzotami. Jeszcze kilka lat temu naukowcy z którymi rozmawiałam o tych nieszczęsnych łosiach sugerowali iż mogą to być zwierzaki reintrodukowane przez słowackich myśliwych. Oni bardzo lubią eksperymentować.

W tym roku nie byłam na Słowacji, w poprzednich latach kilkakrotnie, chyba dwa szkolenia prowadził pan Miro Bural. Był wtedy już nie dyrektorem lecz specjalistą od sieci Natura 2000.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

No tośmy się dogadali w sprawie łosi. Na terenie NP Poloniny łosie występują, choć rzadko. Zatem podanie informacji, że występują nie było "kretyństwem", szkoda tylko, że nie dodano, iż występują tam wręcz wyjątkowo. Szkoda, że nie podano informacji o jeleniach i sarnach. I o orliku krzykliwym. I o derkaczu, memu sercu bardzo drogim. I paru innych.

Tylko że autorka informacje o przyrodzie Bukovských Vrchov musiała zapewne zmieścić w 4 wierszach, a na ich zdobycie poświęcić 1 wieczór. No i wyszło, jak wyszło. Jeśli ktoś oczekiwał wymienienia typowych tamtejszych gatunków, to tego nie dostał. A informacja o łosiach była nieprecyzyjna. Ale przyznaj sama - zdobycie tych informacji zajęło Ci trochę czasu, wręcz lata. Gdybyś pisała przewodnik po NP Poloniny czy Bukovských Vrchach, czy po prostu całych Biaszczadach, to zdobywanie takich informacji miałoby sens, co więcej - należałoby ich pisanie powierzyć komuś, kto je z grubsza posiada już przed przystąpieniem do pracy.

Nie sposób jednak oczekiwać od kogokolwiek, że tak szczegółowe informacje posiada o każdym fragmencie Słowacji (choć to kraj niewielki) i to zarówno o przyrodzie, jak i zabytkach i innych walorach kulturowych, komunikacji, noclegach, gastronomii etc. etc.

Nieskromnie przyznam, że czuję się na siłach napisać przewodnik po Słowacji. W swoim czasie Janko Bošnovič, dziś będący dyrektorem Narodowego Centrum Turystyki Słowackiej w Polsce, zapraszał mnie do wygłaszania prelekcji na temat słowackich walorów turystycznych na Krzywym Kole, w Instytucie Słowackim, i przedstawiał mnie, jako kogoś, kto najlepiej zna Słowację ze wszystkich ludzi, których zna - z rodowitymi Słowakami włącznie. Robił to także w obecności delegacji słowackich biur i organizacji turystycznych (byli wkurzeni). Nie mogę mieć lepszej rekomendacji, choć było to już kilkanaście lat temu, moja wiedza raczej się nie zmniejszyła, na Słowacji jestem 1-2 razy w roku i zaczyna mi brakować miejsc, w których jeszcze nie byłem.

Chciałbym dostać na napisanie takiego przewodnika 2 lata, pewnie żadne wydawnictwo na taki termin by się nie zgodziło, więc stanęłoby na 1 roku bardzo wytężonej pracy. I wątpię, by udało mi się uniknąć tego typu uchybień, które piętnujesz, jako "kretyństwo". Z zagadnieniami. związanymi z przyrodą pewnie bym sobie poradził dobrze, bo to moje hobby, z historycznymi tym bardziej, ale zabytki architektury - to już nie wiem. A gastronomia? Tak, 15 lat temu potrafiłbym polecić 2-3 knajpy w wielu miastach powiatowych Słowacji, ale nie we wszystkich. A teraz musiałbym się oprzeć na Internecie. No może o winie mógłbym napisać coś od siebie. Ale o lokalach rozrywkowych, klubach, dyskotekach lepiej nie wspominać. Z żadnych takich nie korzystałem w życiu.

Nie istnieje taki człowiek, który kompetentnie mógłby opisać jakiś obszar cca 100 tysięcy kilometrów kwadratowych, w różnych aspektach - przyrodniczym, historycznym, kulturowym, turystycznym, komunikacyjnym etc. etc. Nie da się, gdzieś się coś popełni i kilku ludzi będą się z tego nabijać. Ale kilka tysięcy skorzysta.

Ja też kocham publikacje bardzo szczegółowe, ale siłą rzeczy muszą one dotyczyć wąskiego zakresu zagadnień. Mam książkę, całkiem grubą, pt. "Levárky", która dotyczy jednej jedynej wsi na słowackim Záhoriu (nad Morawą, na zachód od Bratislavy) - Malé Leváre. Cudowna rzecz, wydarzenia w tej wsi w ciągu ostatnich 200 lat niemal są opisane z dokładnością do numeru domu i nazwisk uczestników.

Genialne, ale nie da się tak opisać całego kraju.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Proszę nie traktuj moich słów jako głupawego komplementu, miałam okazję przemyśleć sprawę. Z miłą chęcią kupiłabym przewodnik, który wyszedłby spod Twego pióra. Rozumiem, że autor tego rodzaju książek nie może być w każdym miejscu, ale... nie powinien powiadać jakieś minimum wiedzy. Osiągnięcie tego pułapu jest możliwe chociażby na kursie przewodnickim. Moim zdaniem pani Rusin nie miałaby problemu, gdyby posiadała chociaż minimalny zasób wiadomości o przyrodzie Karpat. Sądzę, że popełnić błąd jest łatwo, jednak udowodnić komuś, że napisać coś niedorzecznego jest trudniej.Ta pani dostała potem do pomocy inną panią, następne wydania przewodnika są już podpisane przez dwie osoby.

Moim zdaniem problem tkwi w czymś innym. Pascal zatrudnia swoich autorów, którzy są specyficzni. Przewodniki po Bieszczadach pana Motaka są wyśmiewane. Polecam recenzję pana Potockiego. Jedna z ich autorek dość dużo informacji wrzuciła do sieci o polityce wydawniczej tego wydawnictwa. niezbyt ciekawe informacje, liczy się ilość i sprzedaż, a nie jakość. Bez mała jej współczułam czytając o perypetiach. Na szczęście jest na rynku coraz więcej dobrych wydawnictw, polecam książki pana Marszałka, Bańkosza i wielu innych dobrych autorów będących specjalistami i znających znakomicie teren. Spod ich pióra wychodzą perełki. I taką książkę promujemy. A'propos Kuba zrecenzował ciekawą publikację

http://www.historia.org.pl/index.php/recenzje/recenzje/przekrojowe-i-inne/3065-leksykon-architektury-sakralnej-podkarpacia-t-i-ii-k-zieliski-red-recenzja.html Warto zajrzeć.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Proszę nie traktuj moich słów jako głupawego komplementu

Ależ komplementy zawsze są mile widziane !!! :unsure: Tak bardziej serio, to trochę się obawiałem, że ta wymiana zdań między nami wygląda na kłótnię, a ja czuję się w 100% Twoim sojusznikiem - choć pewne zjawiska oceniam inaczej.

Z miłą chęcią kupiłabym przewodnik, który wyszedłby spod Twego pióra.

Taki przewodnik to cca 100 arkuszy, ja miałem napisać podręcznik na 20 arkuszy - to moja największa objętościowo publikacja - w ciągu 3 miesięcy. Zajęło to pół roku, a i tak była to horrendalna robota. Nie wiem, czy bym się podjął, nawet gdyby mi zaproponowano. Sporo, rzecz jasna, zależy od tego, za ile. Za podręcznik, szczęśliwym zbiegiem okoliczności, zainkasowałem 30 tysięcy brutto. Wątpię, by ktoś mi zaproponował za 5 razy większy przewodnik 5 razy tyle.

Rozumiem, że autor tego rodzaju książek nie może być w każdym miejscu, ale... nie powinien powiadać jakieś minimum wiedzy.

Kiedyś opisywałem szlak z Varína przez Starý hrad na Veľký Krívaň w Małej Fatrze. Małą Fatrę znałem nieźle, ale akurat tym szlakiem nie szedłem, opisywałem go wg mapy. Pozwoliłem sobie na wzmiankę, że szczególnie atrakcyjny jest zimą i wiosną, gdy jeszcze nie rozwiną się liście, bo wtedy widać przełom Váhu i zamek Strečno na drugim brzegu.

Rzecz już poszła do druku, kiedy przypomniałem sobie, że gdzieś koło Varína są w Małej Fatrze nietypowe lasy świerkowe i tak naprawdę nie mam pojęcią, czy przy tej trasie rosną świerki, czy buki. I przeżywałem straszne duszne niepokoje, zanim zobaczyłem, że jednak w tym miejscu mamy przyzwoitą karpacką buczynę :).

To chyba jedyny przypadek, że napisałem, choć nie wiedziałem ("Znaczy kapitan").

pani Rusin nie miałaby problemu, gdyby posiadała chociaż minimalny zasób wiadomości o przyrodzie Karpat.

Moim skromnym zdaniem to, co Was rozsierdziło w tekstach pani Rusin, to wcale nie brak wiadomości o przyrodzie. Tylko brak szacunku do wiadomości o przyrodzie, czyli brak szacunku do przyrody.

Po prostu w jej tekście było widać, że to, czy tam gnieździ się orzeł skalny, przedni, królewski czy cesarski, nic a nic ją nie obchodzi. Co więcej - żyje w przekonaniu, że to nikogo nie obchodzi. A tu się bardzo głęboko myli.

To wydawca - Pascal - wymusił na niej, że nie może pominąć atrakcji przyrodniczych. No i nie pominęła - z wiadomym skutkiem. Jeśli kolejne wydania tego przewodnika są lepsze, to tylko bić brawo wypada.

Co - serdecznie pozdrawiając - czynię

J.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.