Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Zdzisław Zajdler "Żbik"

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Urodzony 13 września 1919 r., bratanek Józefa Rybickiego "Andrzeja". Absolwent Wołyńskiej Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim (szkołę ukończył 24 czerwca '39, nr legitymacji 7189). We wrześniu '39 w 7. pal. Aresztowany przez Niemców w Częstochowie. Zwolniony udał się w maju '41 do Warszawy. W konspiracji od stycznia-lutego '40. Współtwórca struktur TOW w Częstochowie, od '42 związany z warszawskim TOW. Przez pewien czas był instruktorem dywersji (od lutego '42 do maja '43). Po pewnym czasie zaczął szukać innej roboty:

Żal go tylko chwytał, że uczył innych jak robić akcje, a sam nie miał nic realnego do roboty. Nie wystarczyła mu praca u "Wiktora", przy którym był przydzielony (jako kierownik sabotażu), Powoli stanął na czele pewnych grup terenowych, własnych (lekko bez mej wiedzy). Nie wytrzymał jednak długo takiej pracy dorywczej i zgłosił się do mnie wprost z żądaniem, bym go wciągnął do pracy dywersyjnej, zarzucając mi, że go ochraniam jako członka swej rodziny. Nie można go było dłużej utrzymać, zwłaszcza że szkolenie się skończyło i terenowi instruktorzy wykonali aż nadto [pracę szkoleniową].

Za: J. R. Rybicki, Notatki szefa warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 118.

Od maja '43 dowodził plutonem dywersyjnym w OD "A", który sam organizował (Czerniaków-Mokotów-Śródmieście). Z większych akcji z jego udziałem wymienić należy m.in.

- marsz w Puszczy Kampinoskiej do Palmir z 20 sierpnia '43;

- akcję na Czackiego z 26 sierpnia '43;

- akcję na budy żandarmerii na wiadukcie mostu Poniatowskiego z 26 listopada '43;

- akcję kolejową pod Skrudą z 4 grudnia '43.

Poległ w dniu 17 maja '44 na Olszewskiej niedaleko Puławskiej (najprawdopodobniej między godziną 10 a 11):

Meldunek

z akcji przeciwko B. v. S. w dniu 17 V 44

Pan Z.

Melduje: Dn. 16 V 44 w godz. rannych ppor. Żbik przystąpił do akcji przeciwko B[orysowi] v[on] S[mysłowskiemu]. Ponieważ nie dała ona rezultatu, ponowioną ją dn. 17 V 44 o godz. 9. Około godziny 10 ppor. Żbik zorientował się, że jest obserwowany, wobec czego nakazał odwrót, który- według ustalonego planu- odbywał się trzema grupami. Dwie z nich dotarły do podstaw wyjściowych bez przeszkód, trzecia natknęła się na dwa samochody /1 osobowy i 1 buda/ żandarmów. Celem osłony kolegów ppor. Żbik pozostał wraz z thompsonistą i nawiązał walkę z przeciwnikiem, w której polegli: ppor. Żbik i szereg. Kaczor. Straty npla nie ustalone. Straty w broni: 1 Th[ompson]- 6 mag. + 126 szt. amunicji kal. 11,4 [właściwie 11,43]; 1 Vis, 1 Mauser 7,65, 1 filipinka.

23 V 44

Kamiński

Kedyw

Za: Oddział Dyspozycyjny "A" warszawskiego KeDywu. Dokumenty z lat 1943-1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2007, s. 75-76; H. Witkowski, "KeDyw" Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej w latach 1943-1944, Warszawa 1984, s. 412; AJR.

W kwestii wyjaśnienia: "Pan Z." to J. R. Rybicki, natomiast "Kamiński" to T. Wiwatowski. Nazwisko szer. "Kaczora" pozostaje nieznane, wiadomo jedynie, że miał na imię Józef.

Sam "Żbik" został odznaczony KW i pośmiertnie już (rozkaz nr 401 z dn. 25.07.1944 r.) VM V kl.

Zanim przejdę do tych co ciekawszych kwestii z jego działalności konspiracyjnej, trzy pytania:

- gdzie się urodził?

- czy używał nazwiska Rybicki?

- kiedy dokładnie studiował w Akademii (Szkole?) Nauk Politycznych i Wyższej Szkole Budowy Maszyn im. Wawelberga?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
- marsz w Puszczy Kampinoskiej do Palmir z 20 sierpnia '43;

- akcję na Czackiego z 26 sierpnia '43;

- akcję na budy żandarmerii na wiadukcie mostu Poniatowskiego z 26 listopada '43;

- akcję kolejową pod Skrudą z 4 grudnia '43.

Te kilka punktów są warte rozszerzenia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Wszystko w swoim czasie :P Wymienione akcje są dość dobrze opisane w literaturze. Czacki interesuje nas głównie pod kątem zachowania "Lasso", o udziale "Żbika" nie mówi się za dużo, wiadomo że stał w kolejce, która miała wejść do urzędu celem zniszczenia kartotek personalnych. Marsz w stronę Palmir z kolei zasługuje na osobny temat. Akcje pod Skrudą i na budy będzie można ograniczyć do meldunków (szczególnie, że oba sporządził "Żbik"), lepszych opisów nie znajdzie się raczej. Wstawię je jak tylko będę miał trochę więcej wolnego czasu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Zgodnie z obietnicą wrzucam dokumenty, na początek te dotyczące akcji na budy z 26 listopada '43:

Raport

z akcji przeciwko żandarmom dn. 26 XI 43

Zadanie: Dn. 26 listopada między godz. 8-10 ostrzelać i obrzucić granatami auto policyjne, przejeżdżające z Pragi lub na Pragę przez most Poniatowskiego.

Dn. 26 listopada o godz. 8 obsadziłem ujście na Solcu dwoma grupami po 3 ludzi + Thompson z każdej strony, 2 ludzi + Thompson przy ujściu na Czerwony Krzyż, 2 ludzi na dole na Solcu jako ubezpieczenie odwrotu.

Razem:

10 osób:

/1 d-ca,

3 thompsonistów,

4 grenadierów,

2- ubezpieczenie/.

Uzbrojenie:

3 Thompsony,

12 filipinek,

2 granaty,

broń krótka.

Przebieg akcji:

O godz. 8.30 wyjechały dwa auta z Wybrzeża Kościuszkowskiego i zatrzymały się u wylotu mostu Poniatowskiego. Żandarmi w sile około 40 zatrzymywali tramwaje idące z Pragi i pakowali "podejrzanych" do drugiego auta. Podejść nie można było ze względu na sile ubezpieczenie, stan gotowości npla i podczas walki łatwość poranienia Polaków.

Z tego względu postanowiłem czekać i zaatakować przejeżdżający samochód. Wydałem odpowiednie rozkazy grenadierom i thomps[onistom].

O godz. 9.15 żandarmi wsiedli do auta, które natychmiast ruszyło w naszą stronę. Za nim w dużej odległości jechało auto ze złapanymi i konwojem. Widząc nadjeżdżające auto, krzyknąłem umówione hasło dla przeciwległej grupy: "Uwaga- buda- ludzie, uciekajcie!". Zrobił się na przystanku tramwajowym popłoch.

W chwilę potem Mikołaj i ja rzuciliśmy filipinki na mijające nas auto. Filipinka Mikołaja trafiła w maskę samochodu, moja w bok. Auto gwałtownie skręciło i stanęło. Thompsonista Tońko oddał 17 strzałów celnych z 10 kroków. Osiemnasty był niewypał i Thompson się zaciął /niewypał stwierdzono potem/. Thompsonista Pikolo oddał całą serię z 70 metrów, a Budrys rzucił granat odporny [sic]. Uciekająca publiczność uniemożliwiała reszcie branie udziału w walce, tym bardziej, że z tyłu konwój zaczął nas ostrzeliwać. Większa część złapanych zdołała zbiec. Jedynie brak większej ilości broni maszynowej, która pozwoliłaby mi osłaniać się od ataku z tyłu, uniemożliwił kompletne wycięcie żandarmów.

A skuteczność samych filipinek jest niewielka.

Wycofałem się w porządku. W akcji odznaczyli się: Mikołaj, Tońko, wyróżnili się Pikolo, Budrys- w odwrocie Zawiły.

ppor. Żbik

Za: Oddział Dyspozycyjny "A" warszawskiego KeDywu. Dokumenty z lat 1943-1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2007, s. 64-66; H. Witkowski, "KeDyw" Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej w latach 1943-1944, Warszawa 1984, s. 396-397; AJR.

I jeszcze to:

Melduję:

Raport z akcji przeciwko żandarmom z dn. 26 XI 43:

I. Plan zamierzony

Uderzenie miało nastąpić w 6 miejscach pomiędzy godz. 8-10 rano:

(...)

3/ most Poniatowskiego, na wiadukcie, nad Solcem

(...)

II. Plan zrealizowany

(...)

5/ Akcja na wiadukcie mostu Poniatowskiego.

Zaatakowano dwa auta ciężarowe, które wyjechały ze ślimaka i skierowały się w kierunku Śródmieścia. Jedno auto było z żandarmami, drugie ze złapanymi w łapance. Na auto pierwsze rzucono dwie filipinki: jedną w motor- szofera, drugą w żandarmów na wozie. Po natychmiastowej kraksie auta, ostrzelano /twarz w twarz na parę kroków przed Niemcami/ żandarmów seriami [z] pistoletów maszynowych. Z pierwszego auta żaden z żandarmów nie oddał ani jednego strzału. Szybka akcja obezwładniła ich całkowicie. Dopiero żandarmi z drugiego auta /ze złapanymi/, rozpoczęli ostrzeliwanie naszych żołnierzy z pistoletów maszynowych. Równocześnie zauważono ucieczkę ludzi z auta. Oddział nasz wycofał się z miejsca akcji schodami na Solec Przed oderwaniem się od nieprzyjaciela rzucono 1 granat na pierwsze auto. Nikt ich nie gonił, żołnierze ze straży pod mostem pochwali się. Liczba ofiar niemieckich nieznana, prawdopodobnie około 10. Z naszej strony nie ma ofiar żadnych.

(...)

/-/ Andrzej

26 XI 43

Za: Oddział..., oprac. H. Rybicka, s. 66, 68 [tutaj jedynie fragment raportu całościowego dt. wszystkich akcji na budy z tego dnia]; KeDyw Okręgu Warszawa Armii Krajowej. Dokumenty- rok 1943, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2006, s. 91-93; H. Witkowski, "KeDyw"..., s. 394-395; AAN, sygn. 203/X-62, k. 15, 15a; AJR.

W akcji wzięli udział: ppor. Zdzisław Zajdler "Żbik", kpr. Zenobiusz Popko-Popowicz "Mikołaj", sierż. Jan Dryla "Tońko", st. strz. "Picolo" (Zygmunt NN), plut. pchor. Stanisław Budkiewicz "Budrys" oraz st. strz. Zbigniew Furmanek "Zawiły". Był to oddział mieszany, "Tońko" i "Mikołaj" byli z grupy wolskiej OD "A", reszta zaś ze "Żbikiem" na czele z oddziału z Czerniakowa, Śródmieścia i Mokotowa. To jednak nie wszyscy. W samym dokumencie sporządzonym przez "Żbika", mamy podanych 10 ludzi w składzie. Niestety nigdzie nie ma podane, kto był jeszcze poza wymienioną szóstką.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Spełniania obietnic ciąg dalszy, tym razem raport z akcji kolejowej pod Skrudą:

Raport z akcji w dniu 4 grudnia. 1943.

Raport z akcji w dniu 4 grudnia 1943. [tytuł na odpisie raportu przekreślony, zostawiona tylko data- A.]

Akcja na pociąg pod Skrudą

Skład oddziału:

1 d-ca, ppor. Żbik

51 szeregowych.

Uzbrojenie:

38 granatów,

5 rkm,

8 pm,

broń krótka.

Akcja: Koncentracja oddziału odbyła się według planu. Oddział na stanowisku znalazł się o godzinie 8. Rozmieszczenie według schematu. O godzinie 20.30 został wysadzony pociąg pospieszny Warszawa-Białystok. Pomimo 18 kg ładunku pociąg nie spiętrzył się. Przetoczył się jeszcze 50 metrów. Równocześnie z wybuchem grenadierzy pobiegli do szturmu. Na gwizdek, z [odległości] dwóch kroków, wrzucili przez okna granaty i ośrodki zapalające. Według meldunku nie wszystkie granaty eksplodowały. Po cofnięciu się na linię b.m. [broni maszynowej] otworzyłem ogień broni maszynowej. Npl bronił się ostrzeliwując się z rkm z kilku punktów. Część Niemców uciekła na drugą stronę, gdzie została przyjęta ogniem 2 rkm. Część umieściła się pod wagonami i ostrzeliwała się z kb i pm. Ostatnie wagony zostały przez nas zdobyte. Ogień rkm-ów od lokomotywy uniemożliwił powtórzenie natarcia na całej linii.

Po 25 minutowej walce nakazałem odwrót.

Straty własne:

1 zabity

1 ranny

/-/ ppor. Żbik

P.S. Informacje późniejsze z wywiadu podały cyfrę 200 zabitych i rannych Niemców.

Za: Oddział Dyspozycyjny "A" warszawskiego KeDywu. Dokumenty z lat 1943-1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2007, s. 111-112; AJR.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Na początku tematu zadałem trzy pytania:

- gdzie się urodził?

- czy używał nazwiska Rybicki?

- kiedy dokładnie studiował w Akademii (Szkole?) Nauk Politycznych i Wyższej Szkole Budowy Maszyn im. Wawelberga?

Czas odpowiedzieć sobie na nie. Co do pierwszego. Zdzisław Remigiusz Waldemar Zajdler-Rybicki urodził się w Pankach. Jego ojciec był tam dzierżawcą Państwowego Ośrodka Rolnego. Zginął zastrzelony przez nieznanych sprawców na moście w Pankach. Wychowaniem małego Zdzisława zajęła się matka, która w końcu wzięła ślub ze Stanisławem Rybickim, bratem Józefa Rybickiego "Andrzeja". Cała rodzina do Częstochowy przeprowadziła się dopiero po kilku latach, gdy Zdzisław miał już rodzeństwo (najprawdopodobniej samych braci). Ciekawą sprawą wydaje się być data urodzenia. W zbiorze dokumentów OD "A" przy biogramie "Żbika" podana jest data 13 września 1919 r., tymczasem z danych zawartych na stronie liceum im. TR. Traugutta w Częstochowie wynika, iż urodził się... 7 grudnia 1919 r., czyli dokładnie pięć lat po "Olszynie". Błąd na stronie liceum, czy obaj obchodzili jednak urodziny tego samego dnia?

Co do nazwiska, to jak już wcześniej napisałem, używał obu nazwisk. Chciał bowiem pierwsze zachować po ojcu a drugie po swojej rodzinie. Oba widnieją na jego grobie na Powązkach Wojskowych (kwatera 24B-8-8).

Jeśli chodzi o szkoły, to uczęszczał do nich w odwrotnej kolejności niż napisałem. Najpierw była Wyższa Szkoła Budowy Maszyn im. H. Wawelberga i S. Rotwanda. Chodził do niej od połowy 1941 r. (w Warszawie był od maja) do 1943. Po jej skończeniu dopiero trafił do Akademii Nauk Politycznych. Nie zdołał jej ukończyć.

A teraz ciekawostka. Otóż "Żbik" był uzdolniony dość wszechstronnie. W trakcie wojny zaczął pisać dramat, którego bohaterem miał być Romuald Traugutt, postać którą "Żbik" podziwiał. Pierwszy akt dał nawet "Andrzejowi" do przeczytania.

A tutaj zdjęcie Zdzisława Zajdlera-Rybickiego z 1941 r.: http://img811.imageshack.us/i/p8200241.jpg/ [fotografia pochodzi z: J. R. Rybicki, Notatki szefa warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 207].

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Temat zacząłem od raportu "Olszyny" dt. śmierci "Żbika" i "Kaczora" w akcji na Smysłowskiego. Kiedy czyta się fragmenty wspomnień poświęcone tej historii widać, że wywołało to spory wstrząs wśród osób, które znały "Żbika". Najpełniejszy opis podał sam "Andrzej" [Notatki szefa warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 119]:

Ile akcji Zdzitek dokonał? Nie pomnę już teraz, lecz akcja na samochody z żandarmami na moście Poniatowskiego (za którą dostał K.W.) była jego rycerskimi ostrogami, czy akcja na Lwowskiej, gdzie na 5 piętrze rozbijał zapieczętowane przez gestapo mieszkanie, by opróżnić zamaskowaną skrytkę [...], czy wreszcie ostatnia akcja na Borysa Smysłowskiego. Otrzymał rozkaz likwidacji tego agenta niemieckiego, który wydał wielu AK-owców gestapo. [...]

Dwie poprzednie próby likwidacji nie dały wyniku. Zdzitek podjął się trzeciej- i ta nie tylko, że nie dała wyniku, lecz zabrała nam Zdzitka. Smysłowski widocznie spostrzegł gotujący się na siebie zamach, zawiadomił żandarmerię, która wzięła nasz oddział jakby we dwa ognie. Zdzitek nakazał oddziałowi rozejść się, a sam wraz z kolegą "Kaczorem" wziął na siebie ciężar ataku ostrzeliwując żandarmów. Wycofując się pod obstrzałem żandarmów, zginął od kuli Ukraińca (stojącego na straży magazynu) na rogu ul. Olszewskiej i Puławskiej. Ciało zabrali Niemcy- oddali na ul. Oczki. Stamtąd udało się naszym ludziom zabrać jego ciało i pochować na Powązkach pod innym nazwiskiem, by dopiero w 1945 [roku mógł] znaleźć wieczny odpoczynek na innym miejscu. Daty jego śmierci 17 maja 1944 r. nie zapomnę. Odznaczony po śmierci Virtuti Militari- pozostał dla nas wzorem, jako jeden z tych, co wiedzieli co to jest Ojczyzna, co znaczy ginąć z honorem, by być przykładem oficera- Polaka, co siebie nie oszczędza, byleby jego podkomendni mogli zachować swe życie.

Gwoli wyjaśnienia, ciało zostało oddane przez Niemców na Oczki, tam bowiem znajdowało się prosektorium. Całą historię opisali u siebie również bracia Witkowscy, obaj z OD "B" [KeDywiacy, Warszawa 1976, s. 318]:

W tym czasie, gdy oddział nasz przebywał poza Warszawą, w "Oddziale A" przeżyto tragedię. W dniu 17 maja piętnastoosobowy oddział dowodzony przez ppor. "Żbika" (Zdzisław Zajdler) przeprowadzał w godzinach 9.00-10.30 wyjątkowo trudną i niebezpieczną akcję bojową w rejonie bliskiego Mokotowa, mającą na celu likwidację funkcjonariusza "Abwehry" Borysa Smysłowskiego. Akcja nie udała się jednak, a oddział w czasie odwrotu został zaskoczony na ulicy Chocimskiej przez silny patrol żandarmerii. W ogniu walki polegli "Żbik" i "Kaczor", którzy osłaniali wycofujących się kolegów.

Śmierć "Żbika", wzorowego młodego oficera i prawdziwie ideowego żołnierza dywersji, była niepowetowaną stratą dla "Oddziału A". Jedyną pociechą było przeświadczenie, że jak żołnierskie było młode życie "Żbika", tak żołnierską była jego bohaterska ostatnia walka.

Bardzo dokładny opis akcji umieścił w jednej ze swoich prac Lesław M. Bartelski [Mokotów 1944, Warszawa 1971, s. 107-108], który znał "Żbika" z konspiracji. Wedle jego relacji 17 maja był dniem bardzo mglistym i deszczowym. Oddział składał się z trzech "piątek". Pierwsza, mokotowska, ustawiła się przy dworcu kolejki wilanowskiej przy Belwederskiej, dwie kolejne, śródmiejska i czerniakowska, stały bliżej Podchorążych. Kiedy tak czekali na swój cel, byli obserwowani co najmniej przez dwóch mężczyzn [P. Bukalska, S. Aronson, Rysiek z KeDywu. Niezwykłe losy Stanisława Aronsona, Kraków 2009, s. 100]. Pierwsza spostrzegła to Reneta Brenstjern Phanhauser-Rostworowska "Rena", która przekazała informację "Żbikowi". Ten zarządził odwrót. Kiedy dochodzili do Słonecznej, była już prawie 10. Wtedy zza rogu Willowej wyskoczyły budy z żandarmami, którzy z miejsca rozpoczęli ostrzał. Osłaniający resztę "Żbik" i "Kaczor" wycofywali się powoli, w końcu ruszyli w stronę Olszewskiej. Tam na schodach padł "Kaczor". Niewiele dalej uciekł "Żbik", który zginął dobiegając do Puławskiej.

Śmierć "Żbika" była ciężkim ciosem chyba dla wszystkich, którzy go znali. Poczynając od "Andrzeja" i "Olszyny" (który wedle relacji prof. Mikulskiego bardzo to przeżył), przez jego podwładnych z plutonu a kończąc właśnie na Lesławie M. Bartelskim, który wspominał później, że ta śmierć wstrząsnęła nim bardzo głęboko, a był świadkiem niejednej.

A teraz w ramach ciekawostki, raport z rozpoznania Smysłowskiego (autorstwa Waldemara Baczaka "Henryka"):

Rozpracowanie

Borys Smysłowski

Ogólnie:

Ur. 3 XII [18]97 [r.]. Wyznanie prawosławne. Płk wojsk. ukr. Dotychczas zamieszkiwał Radna 8 m. 5. Obecnie mieszka stale Belwederska 32 m. 14, III p.

Szczególnie:

Miejsce swojego zamieszkania opuszcza Smysłowski rano w godzinach 9-10-11, najczęściej o 9. Przez całe rano i wczesne popołudnie nie ma go w domu, do którego przyjeżdża w godzinach 15-16 na obiad. Wraca z pracy o godz. 18. Posiada do swej dyspozycji samochód marki Opel koloru ciemnoczarnego.

Rysopis jego jest następujący: Wzrost średni, tęgawy. Włosy ciemnoblond, twarz owalna, bez zarostu. Charakterystyczne jest, iż w czasie chodzenia lewa ręka jest nieruchomo opuszczona wzdłuż biodra. Powodem tego jest, iż był kiedyś ranny.

10 V 44 Kedyw

Za: KeDyw Okręgu Warszawa Armii krajowej. Dokumenty - rok 1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2009, s. 218; H. Witkowski, KeDyw Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej w latrach 1943-1944, Warszawa 1984, s. 412; Archiwum Józefa Rybickiego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

O śmierci ppor. Zajdlera pisano także w prasie podziemnej, a konkretnie w "Polsce służ". W dniu 17 czerwca '44 ukazał się artykuł, którego autorstwo możemy z dużym prawdopodobieństwem przypisać drowi Rybickiemu, albo T. Wiwatowskiemu (obaj pisali do "Polsce służ" całkiem sporo [J. R. Rybicki, Notatki szefa warszawskiego KeDywu, Warszawa 2003, s. 120, 121], choć jak już pisałem na forum, profesor Mikulski kwestionował to w odniesieniu do "Olszyny"):

17 maja 1944 we Włoszech.

Rozsłoneczniło się wiosenne niebo Italii nad wzgórzami Cassino. Po silnym przygotowaniu artyleryjskim ruszają polskie oddziały na największy odcinek frontu Monte Cassino. Prowadzi ich t ta sama myśl, co pod Samosierrą: myśl oswobodzenia i chwały Ojczyzny - Doszli [...]

Wielu ich padło, lecz nad zwycięzcami i poległymi wzniósł się ukochany sztandar - zabrzmiał hymn:

"Jeszcze nie zginęła"

Cześć Wam, Bohaterowi...

17 maja 1944 r. w Warszawie.

Wstał deszczowy mglisty poranek warszawski. Piętnastka ppor. Z. rusa "robotę". Ostrożnie, rozważnie, bo wróg tysiąckrotny, przebiegły is silny. Doszli na miejsce. Wtem łączniczka daje znać, że są śledzeni, atak się nie uda.

Ppor. Z. rozważny i mądry nakazuje odwrót piątkami. Sam, jak zwykle, w ostatniej piątce. Wtem z bocznej uliczki wypada auto żandarmów. Pada rozkaz podporucznika: "Chłopcy, cofać się". Sam przypada na jedno kolano i otwiera z K. ogień z pm, aby osłonić kolegów. Lecz za duża przewaga. Pada kilku wrogów, ale i pada jasna głowa podporucznika na bruk Warszawy, a obok towarzysz - inni ocaleli.

Nie wzniesie się nad Wami sztandar, ani nie zabrzmi hymn. W oszalałych sercach matek ból, w sercu Ojczyzny - ból i duma.

Cześć Wam stokrotnie, bohaterowie pierwszej linii.

Za: S. Rybicki, Pod znakiem lwa i kruka, Warszawa 1990, s. 270.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Odświeżając wątek warto wyjaśnić, skąd "Żbik" wziął się w Warszawie. W Częstochowie działał w tamtejszych strukturach TOW, dla przykrywki pracując w olejarni. Stanisław Rybicki uznał, że jest to jednak zbyt niebezpieczna praca, i postanowił przenieść go do Biura Ewidencji w starostwie. W dniu 5 grudnia '40 do tegoż biura przyszedł niejaki Erich Burczyk, gestapowiec. Przeglądał jakieś kartoteki. Zajdler chcąc sprawdzić, czyje nazwiska go interesują przechodząc koło jego biurka lekko się nachylił. Burczyk zauważył to i zaczął wydzierać się na "Żbika". Po skończeniu swojej pracy w biurze gestapowiec podszedł do Zajdlera i kazał mu pójść z sobą. Przez długi czas rodzina nie mogła zrobić nic, co pomogłoby uwolnić Zdzitka. W końcu Rybicki spotkał się z pewnym człowiekiem (w swoich wspomnieniach podał jedynie inicjał nazwiska: B.), którego żona była Niemką. Ten wypytawszy o całą sprawę zaproponował pomoc. Otóż w Piotrkowie mieszkał Niemiec nazwiskiem Dittmann, który pracował wcześniej w Kripo w Częstochowie, ale po przeniesieniu nie zerwał znajomości z częstochowskim gestapo. Był on również bliskim przyjacielem państwa B., a szczególnie pani B. Obiecał pomóc Zdzitkowi w zamian za pomoc S. Rybickiego dla państwa B., gdyż ci z racji znajomości z Dittmannem byli prześladowani przez ówczesne niemieckie władze Częstochowy. Rybicki obiecał zrobić co trzeba ze swojej strony, w zamian za co otrzymał zapewnienie, że Dittmann dowie się w sprawie jego przybranego syna. I faktycznie, nie minął tydzień, a Rybicki dostał od Dittmanna informację, że jego koledzy z gestapo w Częstochowie jeszcze raz zbadali sprawę "Żbika" i uznali, że jednak zarzuty jakie stawiali aresztowanemu są niesłuszne. W dniu 24 stycznia '41 r. Rybicki został wezwany w sprawie syna. Oficjalnie zwolnienie Zdzisława Zajdlera nastąpiło po interwencji stadthauptmanna Wendlera, który był skonfliktowany właśnie z Dittmannem. Po powrocie do domu "Żbik" został odsunięty od pracy w konspiracji. Postanowił wyjechać w związku z tym do Warszawy, gdzie opiekę nad nim obiecali państwo Grychowscy, którzy znali się z Rybickimi, a także brat Stanisława, czyli "Andrzej".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.