Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Problemy i pułapki w badaniu historii

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Zajmując się na co dzień swoimi ulubionymi tematami, zapewne nie raz macie z różnymi rzeczami większe bądź mniejsze problemy. A to brak dostatecznej ilości źródeł, a to problem ich wiarygodności, a to opracowania, które trzeba ściągać zza granicy itp. Z czym najczęściej się borykacie w tych Waszych specjalizacjach?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

Konieczność zakupu zagranicznych książek jest zależna w zasadzie tylko od historyka. Dużo gorsze są sprawy ze źródłami. Nie chodzi o to, że znaczna ich część jest po łacinie, w archiwach itd. Czasami nie wiadomo po prostu, czy są wiarygodne. Przykładowo, czy lauda to tylko kurtuazyjne pisemka czy raczej rzeczowe przedstawienie ówczesnych nastrojów. Czy Długosz posiłkował się zaginionymi kronikami czy tylko zmyślał bądź opierał się na zniekształconej tradycji. Takich problemów jest ogrom i często zdarza się, że inne źródła nie mówią o danej sprawie albo jeszcze bardziej ją gmatwają.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Konieczność zakupu zagranicznych książek jest zależna w zasadzie tylko od historyka.

Nie zawsze. Jeśli ktoś interesuje się jakimś tematem, a w swoim kraju ma dostęp jedynie do niewielkiej ilości opracowań/źródeł, jest niejako zmuszony kontynuować zgłębianie tematu przez inwestowanie w książki sprowadzane zza granicy. Jasne, można temat porzucić, ale to dla wielu takie łatwe nie jest;) Więc chcąc nie chcąc, trzeba się przerzucić na zagraniczne wydawnictwa.

Sam zazwyczaj na jakieś straszne braki w źródłach narzekać nie mogę (choć jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, źródeł nigdy za mało). Sporo problemów sprawiają wspomnienia. Na poziomie działań pojedynczych oddziałów (co mnie pociąga w stopniu szczególnym) odgrywają one sporą rolę. Trzeba jednak przy nich brać poprawkę na różnego typu błędy autorów (coś umknie, coś chce się zatrzeć czy zmienić celowo, czasem pomieszają się wydarzenia i postaci). Do tego dokumenty. Jeśli przetrwały do naszych czasów, zdarza się, iż są lekko zniszczone, przez co odczytanie pewnych informacji jest niemożliwe. Czasem zawierają błędne dane (powody mogą być różne). Pomocne bywają zdjęcia. Tutaj też jednak dysponujemy różnymi zasobami. Niektóre oddziały mogą układać ze zdjęć całe albumy, inne co najwyżej wydać 3-4 pocztówki. W końcu poza źródłami, podejście autora do tematu okupacji i Powstania. Ze względu na stosunkową bliskość wydarzeń, na obecność świadków tamtych dni wśród nas, z którymi można samemu porozmawiać, na widoczne ciągle ślady, czasem trudno utrzymać chłodny stosunek do zgłębianej tematyki. Emocje jak wiadomo nie są najlepszym sprzymierzeńcem w tego typu "zabawach". Sam nieraz łapię się na tym, że mam zbyt emocjonalne podejście do pewnych spraw, na siłę staram się szukać wyjaśnień, które moich bohaterów stawiałyby w jak najkorzystniejszym świetle. Z czasem przychodzi otrzeźwienie, ale to niebezpieczeństwo ciągle gdzieś tam tkwi. Wydaje się jednak, że to ogólnie może być problem dla osób, które badają życiorys jakiejś postaci i z czasem zaczynają się z nią na swój sposób zaprzyjaźniać (jak by to dziwnie nie brzmiało). Wówczas ciężko może być o obiektywną ocenę (o ile coś takiego jest w ogóle możliwe).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Zajmując się na co dzień swoimi ulubionymi tematami, zapewne nie raz macie z różnymi rzeczami większe bądź mniejsze problemy. A to brak dostatecznej ilości źródeł, a to problem ich wiarygodności, a to opracowania, które trzeba ściągać zza granicy itp.

Ja właściwie mogę się podpisać pod wszystkimi trzema problemami które wymieniłeś, acz zagraniczne opracowania zmieniam na 'źródła'. Mimo że mam dostęp do sporej ilość materiałów, to braki językowe (niemiecki i szwedzki dokładnie rzecz biorąc tu mnie bolą) straszliwie spowalniają proces badawczy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Ja na szczęście dzięki takim a nie innym zainteresowaniom, nie mam problemu z opracowaniami obcojęzycznymi. Są co prawda pojedyncze pozycje, które z chęcią przeczytałbym (tutaj szczególnie von Krannhals), ale nie ma pośpiechu. Inna rzecz, że powoli i na naszym rynku zaczyna się robić mało ciekawie w niektórych tematach. Wynajdywanie kolejnych pozycji, czy to opracowania, wspomnienia, dzienniki czy zbiory dokumentów, sprawia mi coraz więcej trudności. Jeszcze rok temu wystarczyło, że zajrzałem na stronę jednego antykwariatu i raz dwa wyłapywałem circa about 30-40 pozycji dt. okupacji i Powstania, które warto mieć a jeszcze brakuje ich w mojej kolekcji. Teraz mogę przejrzeć strony kilku antykwariatów i znajdę ledwie parę pozycji. To czego mi brakuje do kolekcji, to zazwyczaj pozycje szalenie rzadko dostępne i do tego drogie jak nie wiem co.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
maxgall   

Problemem jest również to, że dla niektórych niszowych (w moim przypadku) tematów źródła się po prostu nie zachowały. A o w miarę wiarygodnych informacjach technicznych (nawet w opracowaniach) można sobie tylko pomarzyć.

Trzeba wyciągać wnioski z tego co było "przed", "po" i "obok", a to wcale nie oznacza że słusznie zinterpretuje się to co mogło być "pomiędzy".

Cała nadzieja w tym, że znajdą się jeszcze jakieś dokumenty w zagranicznych i rodzimych archiwach (w ostatnim 60-leciu kilka takich miłych niespodziewanek się zdarzyło :) ).

Braki językowe oczywiście - ale jeszcze się taki nie urodził co by opanował wszystkie stare i nowe przydatne języki - w moim przypadku: angielski, hiszpański, holenderski, szwedzki, niemiecki, łacina...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Narya   
Braki językowe oczywiście - ale jeszcze się taki nie urodził co by opanował wszystkie stare i nowe przydatne języki - w moim przypadku: angielski, hiszpański, holenderski, szwedzki, niemiecki, łacina...

Może nie tyle braki językowe, ale tekst w obcym języku skutecznie utrudnia pracę: gdyż trzeba najpierw przetłumaczyć, a następnie wyciągnąć wnioski z przetłumaczonego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   
Nie zawsze. Jeśli ktoś interesuje się jakimś tematem, a w swoim kraju ma dostęp jedynie do niewielkiej ilości opracowań/źródeł, jest niejako zmuszony kontynuować zgłębianie tematu przez inwestowanie w książki sprowadzane zza granicy.

Nie chodziło mi o to, że jeśli historykowi się zachce, to może kupić i tak to pozostanie "bez wpływu" na temat. Chodzi mi o to, że zakup zagranicznych pozycji to problem z zupełnie niższej ligi niż wiarygodność źródeł. Zakup jest zawsze możliwy (pomijam problem dostępności, nakładu itd.), poprawne rozstrzygnięcie czy źródło kłamie czy nie - nie zawsze.

Cała nadzieja w tym, że znajdą się jeszcze jakieś dokumenty w zagranicznych i rodzimych archiwach (w ostatnim 60-leciu kilka takich miłych niespodziewanek się zdarzyło wink.gif ).

Oczywiście można zawsze powiedzieć, że na dany temat nie ma źródeł, ale poprawniej i bardziej zasadne jest twierdzenie, że źródeł na dany temat, jak dotąd, nie odnaleziono. Bowiem teoretycznie wszystkie archiwa zostały ładnie, pięknie, dokładnie przeszukane, a tu "nagle" jakiś historyk znajduje jakiś list, regestr, czy akt nadawczy, którzy rzuca nowe światło na daną sprawę.

Braki językowe oczywiście - ale jeszcze się taki nie urodził co by opanował wszystkie stare i nowe przydatne języki - w moim przypadku: angielski, hiszpański, holenderski, szwedzki, niemiecki, łacina...

Taki, co je opanował to może nie, taki co korzystał z pozycji w podobnej liczbie języków - tak. Nadolski (pewnie nie wszystkie): łacina, francuski, niemiecki, czeski, chyba też hiszpański albo portugalski. Kuczyński (też nie wszystkie): niemiecki, rosyjski, litewski, francuski, łacina, czeski. Herbst znał i recenzował pozycje wydawane w Estonii, Łotwie, chyba także Litwie, o pozycjach niemieckojęzycznych nie wspominając.

Nie opłaca się uczyć tylu języków. Kluczem jest zrozumienie ich gramatyki i... dobry słownik, bo słownictwo też jest bardzo przydatne :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tofiku - gramatyka i słownik to jedno, ale pamiętaj, że języki ulegały zmianie na przestrzeni wieków, w starych materiałach masz często słownictwo którego w żadnym słowniku nie znajdziesz :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

Toteż mówię, że nie obojętnie jaki słownik, tylko dobry - nie kieszonkowy, tylko dobry :) Taki, który uwzględni maksymalnie wiele znaczeń danego wyrazu, przynajmniej pokrótce wyjaśni gramatykę. Oczywiście jeden wszystkiego nie uwzględni, dlatego warto korzystać kilku, nawet wydanych w różnych okresach, nie tylko po 1945 r.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.