Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Jarpen Zigrin

Obama dostał pokojowego Nobla ''Za pracę na rzecz pokoju''

Rekomendowane odpowiedzi

Myślę, że można ten temat ożywić i wykorzystać do dyskusji o zakończonej właśnie prezydenturze. "Nobel na zachętę" dla Obamy był niewątpliwe czymś kuriozalnym. Zresztą Pokojowa Nagroda Nobla, szczególnie przyznawana aktywnym politykom, bardzo często musi budzić emocje.

 

Niemniej, dorobek Obamy w zakresie polityki zagranicznej, oceniany z polskiego punktu widzenia, można uznać za pozytywny. Jest oczywiste, że hierarchia spraw zagranicznych i zagrożeń dla USA wygląda następująco:

1. Chiny.

2. Terroryzm.

3. Długo nic - i może Rosja.

Przy czym Rosja jest naturalnym, potencjalnym sojusznikiem dla USA w sprawach 1 i 2.

Obama, próbując sobie poradzić ze sprawami 1 i 2, jednak nie odpuścił sobie zupełnie sprawy 3. I chyba za to powinniśmy go życzliwie wspominać.

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   

 

Cytuj

Niemniej, dorobek Obamy w zakresie polityki zagranicznej, oceniany z polskiego punktu widzenia, można uznać za pozytywny.

Czy aby na pewno? Zasadniczo pozytywnie można ocenić zgodę na obecność sił USA na terenie Polski, przy czym też jest to decyzja dość późna bo zapadła dopiero na szczycie NATO w Warszawie. niejako więc na odchodnym - a prezydentura Obamy trwała całkiem sporo. Z perspektywy Polski warto też pamiętać, ze to USA pod wodzą Obamy zaangażowało się w tzw arabską wiosnę czy w wojnę w Syrii co zaowocowało w efekcie obecnym kryzysem migracyjnym, którego sporo osób się w Polsce obawia i który było nie było prowadzi do tarć wewnątrz UE a to nam raczej nie sprzyja. Zasadniczo też działania administracji amerykańskiej w sprawie Ukrainy w 2014 - niemal trzy lata temu też należy uznać za nieskuteczne co z naszej perspektywy nie jest też jakieś specjalnie dobre.  
Podobnież jego zawieszenie programu tzw tarczy antyrakietowej należy z naszej perspektywy (oczywiście to moja opinia) ocenić negatywnie. Zasadniczo wszak chodziło o doprowadzenie do sytuacji takiej jak ta która ma miejsce obecnie - by na naszym terenie stacjonowały wojska USA. Decyzja Obamy odwlekła to o 8 lat. Zresztą nawet kwestia wizyt i przemówień Obamy w tym czasie - 6-7 lipca 2009 wizyta w Rosji, 17 września 2009 zmiana koncepcji "tarczy antyrakietowej" sygnowana przez Obamę wskazuje, ze poszedł na rękę Rosjanom naszym kosztem. Dalej pod koniec marca 2010 NATO zaprasza Rosję do systemu i już wiadomo, że całość z naszej perspektywy nie ma sensu. 
To wszystko robił człowiek który w trakcie kampanii wyborczej zapowiadał likwidację rady NATO - Rosja i zablokowanie przyjęcia Rosji do WTO w odwecie za działania Rosji względem Gruzji. No to zobaczmy - likwidacji rady NATO-Rosja nie było, zawieszono radę na moment przed zaprzysiężeniem Obamy (w grudniu 2008 zaś Obamę zaprzysiężono 20 stycznia 2009) niby wszystko ładnie ale we wrześniu 2010 Rada ma spotkanie w Nowym Jorku a permanentny przedstawiciel USA przy   Ivo Daalder sugeruje możliwość akcesu Rosji do NATO. Podobno wcześniej w grudniu 2009 NATO zgłaszało się do Moskwy z prośbą o pomoc w transportach do Afganistanu (http://www.reuters.com/article/us-russia-nato-idUSTRE5BF38D20091216) choć Kreml zaprzecza. Raczej ciężko uwierzyć by nikt w USA nie zdawał sobie sprawy z posunięć przywódców NATO i nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. 
Druga obietnica też nie spełniona 16 grudnia 2011 Rosja stała się członkiem WTO. 
Wygląda też na to, ze największa potęga militarna nie była w stanie przeforsować swojej wizji przyszłości Syrii i w konfrontacji siłowej Rosja dała co najmniej odpór USA. 

Z perspektywy mieszkańca illinois to pewnie mało ważne bzdury ale z perspektywy Warszawy już nie. Obama ze swoimi resetami, negocjacjami, miękkimi decyzjami doprowadził do sytuacji w której Rosja osiągnęła co chciała i utarła USA nosa a z naszej perspektywy to chyba akurat źle, bo dla Warszawy relacje Waszyngton - Pekin mają drugorzędne znaczenie względem relacji z Moskwą. 

Pomijając już zupełnie kwestię wiz. 

Dlatego uważam, ze z perspektywy Polski dorobek Obamy należy uznać za bardziej niż zły, a wspominać go należy, w najlepszym wypadku, równie ciepło w Polsce co Grovera Clevelanda.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie doprecyzowałem, moja ocena wynikała przede wszystkim z zachowania Obamy wobec Polski po kryzysie krymskim. USA nie mają najmniejszego interesu w zaognianiu stosunków z Rosją, która nie stanowi dla nich żadnego zagrożenia ekonomicznego, a militarne - względne (konwencjonalne - niezbyt duże, niekonwencjonalne - na zasadzie giniemy i my oni, zatem może lepiej na razie nie ginąć).

A jako sojusznik, czy pole ekspansji biznesowej - może się przydać.

W tym kontekście, to, że jednak  po Krymie nie kontynuował polityki détente uważam za fakt bardzo pozytywny.

 

I - oczywiście - należy oceniać go w kontekście innych prezydentów amerykańskich. Tych przeszłych - i niedługo - także przyszłego. Nie Obama wymyślił "eksport amerykańskich wartości" nawet tam, gdzie średnio da się je zainstalować. I - po Clintonie i rozszerzeniu NATO - był de facto pierwszym, który realnie wzmocnił wschodnią flankę, a nie dywagował o tym. Myślę tu o posunięciach stricte antyrosyjskich, bo tarcza za Busha i wczesnego Obamy, nie była - w mojej ocenie - tak postrzegana przez amerykańską administrację. Z naszego punktu widzenia skromne to wszystko i późno, ale jednak. I jest już to jakiś fakt dokonany, co jest szczególnie wartościowe w sytuacji, gdy polityka wschodnia obecnego prezydenta USA  jest nieprzewidywalna.

 

Wizy są tylko konsekwencją znaczenia, jakie tradycyjnie mamy w ramach amerykańskiej geopolityki. I w tym kontekście należy widzieć "polskie" zasługi Obamy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   

No tak tyle, że te fakty dokonane są jedynie dokonanymi by zrobić prztyczka w nos Trumpowi który zapowiada zbliżenie z Putinem, ot choćby kwestia wydalenia domniemanych rosyjskich szpiegów. Sama ocena Obamy jedynie po kryzysie krymskim to błąd - Obama rządził dwie kadencje i gdy oceniamy prezydenta trzeba oceniać jego działania przez cały okres tego czasu a nie jedynie przez pryzmat dwóch ostatnich lat gdy zwyczajnie go okpiono i by ostatecznie nie stracić twarzy musiał się postawić to i to zrobił tylko pamiętajmy - Obama zaczynał gdy Putin był postrzegany jako niebezpieczny (po ataku na Gruzje jeszcze za prezydentury Busha Jr i w trakcie kampanii) i kończy w tym samym czasie gdy Putin jest uznawany za niebezpiecznego dyktatora atakującego Ukrainę i wspierającego reżym Assada. To taka bardzo ładna klamra. Podejście jego do polityki z Rosją było zwyczajnie naiwne i nieodpowiedzialne, zwłaszcza pamiętając, ze zaczynał tuż po wojnie w Gruzji. 

Co do tego czy tarcza była antyrosyjska czy nie to chyba oczywiste, ze była. Rosja widziała ją od początku w  taki sposób, część komentatorów w Polsce też a i Obama ostatecznie chyba też przyznał się do tego skoro wycofał się z projektu by nie drażnić Rosji w czasie resetu. Powiedzmy tak - ani Iran ani Korea nie mają na chwilę obecną odpowiednich środków technicznych by stanowić zagrożenie dla NATO - zagrożenie atakiem rakietowym. Rosja za to takie środki ma. 

Natomiast jakoś tak pozytywne oceny Obamy wydają się wynikać raczej ze strachu przed -  polityka wschodnia obecnego prezydenta USA  jest nieprzewidywalna - choć tak naprawdę dopiero co go zaprzysięgali to już wiadomo, ze polityka ta jest nieprzewidywalna - ale czemu? Nie wiadomo bo w sumie jeszcze nic nie zrobił co by się odbijało na Polsce. 

Pozytywne pociągnięcie w postaci przesunięcia na wschód wojsk NATO to decyzja z lipca 2016 a rozpoczęta w styczniu 2017 - wszystko strasznie późno, wymuszone, bez inicjatywy samego Obamy. Z mojej perspektywy nie zrobił nic za co należałoby go cenić ale też nic za co należałoby mieć o nim  jakąś strasznie negatywną pamięć. 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

No to będziemy się różnić, jak akurat bym go w miarę cenił za umiejętność relatywnie spokojnego manewrowania między - wyżej wymienionymi - trzema problemami. Bez per saldo negatywnych konsekwencji dla Polski.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   

Na to wygląda, jakoś trudno mi oceniać go li tylko przez pryzmat ostatniego roku urzędowania. zwłaszcza pamiętając, że zaczynał w czasach uświadomienia sobie przez rejon północnoatlantycki, że Rosja nadal jest partnerem zdolnym do agresywnych posunięć, po czym mimo ostrych zapowiedzi dał się skusić wizji resetu, omamił raczej sam siebie i dał się ograć - mimo, że (może nie bezpośrednio do Obamy ale do jego ludzi w administracji) miały prawo, a wręcz powinny - dochodzić sygnały ostrzegawcze, co ostatecznie skończyło się Krymem i Donbasem. Po tym, by do końca nie stracić twarzy i dać jakieś szanse w wyborach koleżance z partii, sytuacja przymusiła go do wykonania działań korzystnych dla nas. W sytuacji w której się znalazł takie działania podjąłby i Grover Cleveland czy inni, zwłaszcza w obliczu nacisków ze strony części członków NATO którzy poczuli się zagrożeni. Nie uważam by w związku z tym można go było oceniać z naszej perspektywy pozytywnie, zwłaszcza, ze wszystko co uzyskaliśmy to wojsko USA na naszym terenie - co by było także w momencie wybudowania u nas baz tzw tarczy antyrakietowej. 

Swoją drogą jego udanego rozgrywania Chin też jakoś nie jestem w stanie dostrzec - no ale to z naszej perspektywy mało ważne. 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

"This is American leadership. This is American strength"...

powiadał prezydent Obama, a czym się w ten sposób chwalił?

Tym, że na Ukrainie odbyły się wybory prezydenckie. To znaczy, amerykańska siła i przywództwo objawiły się w wydarzeniu na które prezydent USA nie miał żadnego wpływu. Obama uważa, że w kwestii Ukrainy wygrał wojnę propagandową z Rosją. Jak podsumowała to wszystko Lilia Shevtsova:

"This is perhaps the most frustrating example of a misunderstanding of reality on the part of the leader of the world’s sole superpower" i "If this is what passes for “leadership” and “strength”, then I’m worried for the United States, and for the world".

/za: "Obama Blinks", dostępne na: www.the-american-interest.com/

 

W ramach pokładanych w nim nadziei, prezydent Obama wydał decyzję o zamknięciu obozu w Guantanamo. Nieco wymowę tego gestu osłabia fakt, że obóz wciąż istnieje. No ale to już wina złego Kongresu, choć w innych kwestiach potrafił republikańskie sprzeciwy obejść (o czym poniżej). Obama chwalił się, że dzięki jego działaniom wojska rosyjskie zawróciły znad granicy ukraińskiej. Nieco wymowę tej samo-pochwały osłabia fakt, że część terytorium Ukrainy jest jednak okupowane. No ale okupują je "zielone ludziki" a nie rosyjskie wojska, zatem - sukces. W Syrii rosyjskie lotnictwo atakuje tych, których wspierają siły USA...

Jak zauważył Robert Kagan: "Większość ludzi Obamy przyszła do rządu z przekonaniem, że głównym problemem był sposób, w jaki George W. Bush prowadził politykę zagraniczną ‟ jeśli się zmieni podejście USA w tej sferze, rozwiązanie znajdzie się samo".

/cyt. za: J. Kiwierska "Rok urzędowania Obamy - bilans dla układu transatlantyckiego", "Biuletyn Instytutu Zachodniego", nr 32, 2009/

 

Jak się okazało - nie znalazły się same.

 

13 godzin temu, Bruno Wątpliwy napisał:

Jest oczywiste, że hierarchia spraw zagranicznych i zagrożeń dla USA wygląda następująco:

1. Chiny.

 

Thomas Christensen, autor "The China Challenge: Shaping the Choices of a Rising Power", w artykule "Obama and Asia. Confronting the China Challenge" zauważył:

"At the end of President George W. Bush’s second term, the U.S.-Chinese relationship was heading in the right direction on both fronts. Under President Barack Obama, significant progress has been made on some issues, but the U.S.-Chinese security relationship and the Asia-Pacific region in general are far more tense today than they were at the start of 2009".

/dostępne na: www.foreignaffairs.com/

 

Tudzież opinia Cary'ego Huanga, dziennikarza z "South China Morning Post" zamieszczona w artykule "With Obama gone, Trump in, US-China rivalry is set to intensify":

"After a hopeful start, relations slid during Obama’s second term...".

/dostępny na: www.scmp.com/

 

I jeszcze przypomnienie kilku incydentów zaprezentowanych w artykule Brahmy Chellaney'a; jednego z najbardziej opiniotwórczych indyjskich geo-strategów; pod znamiennym tytułem "China’s free ride under US President Obama is ending" (oczywiście mając na uwadze współczesną rywalizację Indii z Chinami):

"More broadly, a wake-up call for America’s allies and partners in Asia was Obama’s stunning silence on the 2012 Chinese capture of the Scarborough Shoal, located within the Philippines’ exclusive economic zone. Washington did nothing in response to the capture, despite its mutual-defence treaty with the Philippines. That inaction helped spur China’s frenzied creation of artificial islands in the South China Sea. In late 2013, when China unilaterally declared an air defence identification zone covering territories it claims but does not control in the East China Sea, Obama again hesitated, effectively condoning the action. And recently, his meek response to China’s daring seizure of an underwater US drone sowed more doubts about America’s will to defend its allies.

On Obama’s watch, China, in less than three years, built seven islands in the South China Sea and militarised them by deploying heavy weapon systems in an attempt to annex a strategically crucial corridor through which half of the world’s annual merchant fleet tonnage passes. Indeed, China has demonstrated that defiant unilateralism is cost-free".

/dostępne na: www.hindustantimes.com/

 

 

Ja bym powiedział, że był to prezydent: zawiedzionych nadziei.
Przeprowadził USA przez kryzys, choć ja akurat rozwiązań po jakie sięgnął - nie pochwalam.

Pomysły z alternatywnymi źródłami poniosły raczej finansową klapę. A w te 5 000 000 miejsc pracy w tym sektorze to chyba nikt nie uwierzył.

Zreformował system opieki medycznej (poprzez: The Patient Protection and Affordable Care Act), które to nowe rozwiązania coraz powszechniej uważa za niewypał, i nie jest to głos jedynie republikanów. Warto; w tej kwestii; zapoznać się z osobistymi doświadczeniami zrelacjonowanymi przez Piotra Milewskiego w tekście "Opieka medyczna gorsza niż w Polsce? Nawet dr House nie uratowałby Obamacare" (dostępny na www.newsweek.pl).

 

To za co Bruno ceni Obamę (: "nie kontynuował polityki détente"), dla mnie jest powodem krytycznego osądu jego prezydentury. Prezydent USA tłumaczący poczynania Putina na Ukrainie,tym że ten: "felt as if he was being further and further surrounded by NATO members", chyba za dużo przyswoił propagandy z Russia Today.

/za zapisem wywiadu: "President Obama's Full NPR Interview"; dostępnym na: www.npr.org/

 

Zgadzam się ze zdaniem Dicka Cheney'a i jego córki Liz zawartym w tytule ich artykułu opublikowanego na łamach "The Wall Street Journal": "The Collapsing Obama Doctrine", i z ich opinią:

"Rarely has a U.S. President been so wrong about so much at the expense of so many".

 

Strategia retrenchment niespecjalnie się sprawdziła. I chyba sam prezydent zdawał sobie z tego sprawę, skoro jak napisał Daniel Larison w artykule "Obama Hasn’t Presided Over ‘Retrenchment":

"Obama had the choice between refraining from involvement in a conflict or taking sides in it, he reliably chose the latter".

I słusznie podsumowuje takie poczynania pisząc:

"He may have done so slowly and half-heartedly in some cases or more quickly and recklessly in others, but that is what he ended up doing".

/dostępne na: www.theamericanconservative.com/

 

 

A teraz najciekawsze. Jak wiadomo wielu Polaków czekało na to by prezydent Obama wyraził zatroskanie stanem demokracji w Polsce czy względem spraw związanych z Trybunałem Konstytucyjnym. U siebie w kraju musiał się zmagać z nieprzychylnym mu Kongresem, zdominowanym przez republikanów. Zatem prezydent zaczął rządzić atk by nie musieć przepychać ustaw przez Kongres. Takie poczynania wywołały ożywioną dyskusję, czy nie jest to działanie łamiące zasady równowagi pomiędzy władzą wykonawczą a ustawodawczą, co radykalniejsi oponenci mówili o działaniach bezprawnych. Republikański senator Ted Cruz mówił nawet o kryzysie konstytucyjnym: "Mr. Obama had initiated a constitutional crisis by assuming the powers of 'a monarch'".
/za: S.A. Miller "'Monarch' tactics to haunt Democrats, Republicans warn"; dostępne na: www.washingtonpost.com/

 

John Yoo związany z AEI, w swym artykule "Obama is upending the role of the presidency" powiada:
"President Obama has all but declared that he will spend his last year in office acting unilaterally to advance his agenda. But his basic misunderstanding of presidential power will render his gains hollow, and his excesses will create the very tools to undo his legacy.
Obama’s determination to ignore Congress and rely solely on his presidential power has become the signature of his governing style. He has reshaped immigration policy by refusing to enforce the deportation of millions of illegal aliens, unilaterally suspended parts of his signature health-care law to make it more politically palatable and entered into international agreements on Iran’s nuclear program and on climate change without congressional approval
".
Wtóruje mu Elizabeth Slattery z Heritage Foundation w swym tekście zatytułowanym "Obama can’t rewrite the law":
"The president does not have the power to create or rewrite legislation — that is Congress’s job. He is not authorized to dispense with or suspend the law. British kings made this practice familiar to the Framers of the Constitution, who deliberately chose to deny such a power to the president.
(...)
President Obama openly flouts his duty to faithfully enforce the law — with the battle cry that “we can’t wait” for Congress to act
".
/oba teksty dostępne na: www.washingtonpost.com/

 

To oczywiście głosy przeciwników politycznych, a materia jest dosyć skomplikowana, nie znając się na amerykańskich regulacjach prawnych trudno mi ocenić wagę tych oskarżeń.Dodajmy dawniejsze obiekcje wokół zaangażowania militarnego w Libii bez upoważnienia Kongresu.

 Mam takie odczucie, że gdyby Obama był z PiS-u i poczynał sobie w ten sposób w naszym kraju, to KOD w proteście wyległby na ulice...

 

 

 

 

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Mój wątek dotyczył oceny polityki zagranicznej Obamy, ocenianej z polskiego punktu widzenia.

Cytuj

No tak tyle, że te fakty dokonane są jedynie dokonanymi by zrobić prztyczka w nos Trumpowi który zapowiada zbliżenie z Putinem, ot choćby kwestia wydalenia domniemanych rosyjskich szpiegów.

Niezależnie, jaka była motywacja (w powyższą wierzę umiarkowanie, biorąc pod uwagę, że szczyt warszawski  i decyzje na nim nie narodziły się deus ex machina, a i Trump nie był wcale pewnym zwycięzcą - właściwie do końca) dzięki Obamie zaistniał pewien fakt. A jak praktyka pokazuje, trudniej coś "odkręcić", jak już zaistniało.

Cytuj

To oczywiście głosy przeciwników politycznych

Bez problemu można znaleźć cytaty z przeciwników politycznych, oskarżające każdego prezydenta USA o łamanie konstytucji, a nawet gorsze kwestie. Na tym polega wolność słowa. Na przykład - Bush junior tu szczególnie był mało lubiany.

 

Naruszanie konstytucji zdarza się w najcudowniejszych krajach na świecie. Dosyć rzadko kultura polityczna i prawna jest aż tak wysoka, że zjawisko praktycznie nie występuje. Politycy mogą się pomylić w ocenie konstytucyjności, mogą działać świadomie. Rzecz w tym, aby istniał skuteczny mechanizm oceny i kontroli konstytucyjności. USA taki system w postaci juidical review nadal posiada. My już nie. I to jest różnica.

 

A jeszcze jedno - wspomnijmy o procedurze impeachmentu. Nie słyszałem, aby " nieprzychylny mu Kongres, zdominowany przez republikanów"  taką procedurę wszczął. Aczkolwiek takie pomysły były. Były i w przypadku G. W. Busha. Clinton - wiadomo. Bush senior - także (inicjatywa Henry B. Gonzaleza). Reagana także. Kontynuować?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   
Cytuj

 że szczyt warszawski  i decyzje na nim nie narodziły się deus ex machina,

Oczywiście, że nie - narodziły się w wyniku strachu państw NATO położonych w bliskości Rosji i ich naciskom, oraz w wyniku blamażu jakim była sytuacja na Ukrainie. Obama musiał pokazać, że on i jego ludzie dalej rozgrywają na arenie międzynarodowej a nie są rozgrywani, więc przesunął wojsko. Został do tego zmuszony sytuacją międzynarodową i zbliżającymi się wyborami - a przecież wiadomo, ze jego ocena przez społeczeństwo wpływa na ocenę kandydatki PD. Taką samą decyzję podjąłby na jego miejscu - można podejrzewam - B. Harrison czy W. McKinley a pewnie i D. Trump czy G. Bush niezależnie Jr czy Sr. 
 

Cytuj

a i Trump nie był wcale pewnym zwycięzcą - właściwie do końca

No zwłaszcza gdy bierze się jako wyrocznię polityczną geniusz i rozeznanie Obamy - wszak to były pan prezydent kilkakrotnie twierdził, że Trump nie wygra i, że on (Obama0 przynajmniej przejdzie do historii jako prezydent, w przeciwieństwie do Trumpa :lol: co tylko pokazuje jak wybitnym analitykiem politycznym okazał się pan B. Obama. No dobra pośmieszkowałem sobie a teraz poważnie w lipcu 2016 rozpoczynała się na dobre kampania wyborcza, było wiadomo, ze działania Obamy będą rzucały refleksy na pozycję i szanse kandydata PD w wyścigu prezydenckim. Jeśli nawet sam Obama o tym nie wiedział to jego ludzie już na pewno tak, zatem miał silne parcie ludzi na to by pokazać się jako mocny rozgrywający w starciu z Rosją - Rosja ośmieszyła Obamę na Ukrainie, mocno nabruździła i chyba zmieniła wynik wojny w Syrii. W obu przypadkach wizerunkowo Obama stracił, trzeba było coś z tym zrobić i wtedy pojawia się szczyt w Warszawie i pewnie dłuższe zabiegi o wojsko USA u nas. No i proszę od razu zgoda na przesunięcie sił. Musisz też pamiętać, że stosunek z Rosją i do Rosji Putina był elementem kampanii wyborczej w USA. To wszystko wymusiło na Obamie taką decyzję i wymusiłoby na każdym innym polityku zbliżoną - jede może posłałby batalion drugi dywizję ale to cały zakres możliwości. Stąd zupełnie nie poczytuję mu tego za zasługę. 

 

Cytuj

dzięki Obamie zaistniał pewien fakt. A jak praktyka pokazuje, trudniej coś "odkręcić", jak już zaistniało.

No nie wiem z TPP wycofał się bodaj pierwszego albo drugiego dnia:
http://www.euronews.com/2017/01/23/donald-trump-signs-order-to-start-withdrawal-from-trade-deal-between-12-pacific-countries
podobno też zaczyna pierwsze ruchy przeciwko tzw Obamacare:
http://www.thejournal.ie/donald-trump-weekend-work-3200384-Jan2017/
wszystko w weekend więc nie wiem czy aż tak trudno mu będzie cofnąć decyzję o stacjonowaniu na terenie Polski żołnierzy USA - jeśli by chciał. Pewnie trudniej by było gdyby żołnierze ci stacjonowali tutaj już od 8 lat ale cóż dzięki decyzjom Obamy nie stacjonują. 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Cytuj

No zwłaszcza gdy bierze się jako wyrocznię polityczną geniusz i rozeznanie Obamy - wszak to były pan prezydent kilkakrotnie twierdził, że Trump nie wygra i, że on (Obama0 przynajmniej przejdzie do historii jako prezydent, w przeciwieństwie do Trumpa :lol: co tylko pokazuje jak wybitnym analitykiem politycznym okazał się pan B. Obama. No dobra pośmieszkowałem sobie

No, rzeczywiście śmieszkowanie, bo wyobraź sobie sytuację, w której w czasie kampanii wyborczej Obama mówi, że zapewne Trump wygra. Raczej byłoby to powszechnie przyjęte na zasadzie "Pan Prezydent Obama raczył był zwariować".

Cytuj

W obu przypadkach wizerunkowo Obama stracił

Zastanawiam się, jeżeli oceniamy skuteczność i rozmiar upokorzenia - kto w tych konfliktach stracił więcej? Alergiczna reakcja Putina, wynika  faktu, że z rosyjskiego punktu widzenia stracono "bardzo bliską zagranicę" Ukrainę (która już miała wejść do wspólnoty eurozajatyckiej) i tracono właściwie ostatniego sojusznika w świecie arabskim.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jakże to ładnie i dyplomatycznie Bruno ujął: "alergiczna reakcja", jeśli takie są pośrednie efekty amerykańskiego "resetu" (to oczywiście tylko moja opinia), to trzeba mieć nadzieję, że nie przerodzi się to w coś chronicznego u pana Putina:B):

Tu przynajmniej Chińczycy okazali się bardziej powściągliwi w swych reakcjach, jedynie "zabrali" Obamie czerwony dywan i pokrzyczeli na Susan Rice, a nie wysłali gdzieś "żółtych ludzików".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W mojej ocenie, postępowanie Putina jest wbrew interesom rosyjskim. Drugim supermocarstwem na świecie Rosja - w dającej się przewidzieć przyszłości - nie będzie, może być natomiast istotnym mocarstwem regionalnym w ramach szeroko rozumianej wspólnoty europejsko-amerykańskiej.

Prestiżowe sprawy Krymu, Donbasu, Syrii Rosję bardzo dużo kosztują, a zysk jest właściwie tylko propagandowy. A tuż obok czekają "przyjaciele" Chińczycy. Czyniący olbrzymie postępy, także w dziedzinie zbrojeń. A na Syberii i pusto, i surowców dużo. Dla kogo jest to naturalny teren ekspansji? Amerykanie zdają sobie z tego sprawę (przynajmniej na razie), stąd polityka wobec Rosji jest dosyć oględna. Dalsze, drastyczne osłabienie Rosji nie jest w ich interesie. Bo wiadomo, że dobre relacje rosyjsko-chińskie niedługo przejdą do historii. Chińczycy działają i myślą w perspektywie wieluset letniej, zatem utrata Dalekiego Wschodu na rzecz Rosji była - z ich punktu widzenia - wczoraj.

 

Z polskiego punktu widzenia, obawy antyrosyjskie są dosyć naturalne. Z globalnego punktu widzenia, z resetem, czy bez, USA wygrywa konkurencję z Rosją. W każdej dziedzinie. Wchodzi w obszary, już stanowiące dla Rosji "bardzo bliską zagranicę". Zatem się nią za bardzo nie przejmują. Wieszczenie jakieś "klęski Obamy" w relacjach z Rosją, jest moim zdaniem tylko ekspozycją polskich lęków.

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

"Apropopo" tego pokojowego Nobla, to ta tiurma w Guantanamo dalej działa czy jest zamknięta jak to Obama obiecywał w swojej pierwszej kampanii wyborczej?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
26 minut temu, gregski napisał:

"Apropopo" tego pokojowego Nobla, to ta tiurma w Guantanamo dalej działa czy jest zamknięta jak to Obama obiecywał w swojej pierwszej kampanii wyborczej?

 

To i gregski nie czyta wpisów poprzedników... :unsure:

W zasadzie, to zgodnie z obietnicą wydał decyzję o zamknięciu, co w zasadzie nie przeszkodziło dalszemu trwaniu tego obozu w niezmienionym kształcie. Ot, taki paradoks.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.