Skocz do zawartości

jancet

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,795
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jancet

  1. Samodzielne wydanie własnej książki

    Tak, można. Wystarczy zrealizować punkt 5.
  2. Koronawirus

    Szczerze mówiąc, to wśród mych niezbyt licznych krewnych i znajomych (ze 100 osób) można wyodrębnić trzy grupy: 1) najmniej liczna to te osoby, które chorowały na covid, co potwierdziły testem, choćby i antygenowym - kojarzę kilka takich osób. 2) druga, bardziej liczna, to osoby, które bardzo chętnie opowiadają, jak to przechodziły covid, ale żadnego testu nie robiły, 3) trzecia - jednak najliczniejsza - to ci, którzy wciąż czekają.
  3. Zaiste - to historia na gorąco, i to co dziś jest prawdą, za trzy dni może okazać się fałszem. Gorzej, jeśli różni "mędrcy" mówią rzeczy, które już wtedy są fałszem. Jeśli ktoś spodziewa się po mnie anty-PiSowskiego zacietrzewienia, to nie w tym wątku. Uważam, że Szumowski i Pinkas wypadają bardzo dobrze, wypowiadają się niezwykle rozsądnie - nota bene Pinkasa znam, pracował na moim wydziale, zanim przeszedł na stanowisko rządowe. Mam nadzieję, że wkrótce wróci :). Czy faktycznie jesteśmy dobrze przygotowani na przyjęcie wirusa? Oczywiście, że nie, ale chyba nikt nie jest w stanie być dobrze przygotowanym. Nie należy tego bagatelizować. Przedwczoraj na TVN Morozowski gościł jakiegoś specjalistę - niestety, nie poznałem nazwiska, był przedstawiany jako wirusolog (specjalista od wirusowego odkleszczowego zapalenia opon mózgowych) i chyba jako profesor. Nie wiem, dlaczego zgodził się na udział w tym programie, bo popisywał się kompletną bezwiedzą na temat rozprzestrzeniania się koronawirusa. Przeciętny oglądacz telewizji powinien wiedzieć więcej. Zagadnięty przez Morozowskiego, że w Polsce mamy tylko 600 wolnych łóżek szpitalnych na oddziałach zakaźnych i czy nie widzi w tym problemu, śmiał się, że istotnie problemem jest umieszczenie jednego chorego na 600 łóżkach. Gdy mu zwrócono uwagę na sytuację we Włoszech, twierdził, że to przecież nie ten rząd wielkości, to kilkadziesiąt osób, a nie kilkaset. Gdy Morozowski przekazał mu informację, że aktualnie jest to ponad 2700 zarażonych, bredził, że przecież nie wszyscy muszą być w szpitalu, a poza tym jedni się zarażają, a drudzy zdrowieją i zwalniają miejsca, więc łóżek w szpitalach wystarczy. Tak dla ścisłości. 4 marca w południe we Włoszech było 2546 zarażonych, z tego 79 zmarło, 160 wyzdrowiało, a chorych było 2307 osób. I było to 10 dni po wybuchu epidemii. Za wybuch epidemii uznaję dzień, w którym liczba zarażonych przekracza 4 na milion mieszkańców. Dość arbitralnie, ale od tego poziomu mamy dane dla chińskiej prowincji Hubei, w której stolicy się to wszystko zaczęło. Liczbę 600 we Włoszech chorych przekroczono 5 dnia od tej daty, w Hubei - 4 dnia, przy czym liczba mieszkańców prowincji Hubei jest bardzo podobna. Chciałbym być złym prorokiem, ale spodziewam się, że u nas to nastąpi 15-17 marca. Na pierwszy post wystarczy. Nie ukrywam, że biorę się za pisanie kolejnego.
  4. Koronawirus

    No i w końcu mnie wirus dorwał. Test oczywiście antygenowy, apteczny.
  5. To jest odpowiedź na moje - w gruncie rzeczy całkiem proste - pytanie. Pozostałe zaczepki - zupełnie nie agresywne - pomijam milczeniem.
  6. Nie wiem, o jakim wniosku wspominasz. Żadnego nie wysnułem. Pierwsze strony tematu czytałem. Nie znajduję tam odpowiedzi na swoje pytanie. Mam nadzieję, że niesłusznie wyczuwam agresję ze strony interlokutora. Tak jakby samo zadanie pytania czyniło mnie jego wrogiem. Mam nadzieję, że się mylę. Więc pytanie rozwinę. W latach 1939-1945 hitlerowskie wojska wymordowały miliony obywateli II RP. Chodząc po Warszawie co rusz spotykasz tablice "tu rozstrzelano 88", "tu 246" a "tu 415". W wielu innych miastach też są takie tablice. Po wsiach i lasach także. Więc ponawiam pytanie: dlaczego mord pod Ciepielowem jest tak szczególnie ważny? Ja nie zaprzeczam, że jest szczególnie ważny, ale jeśli jest - dla uczestników tego forum - to pytam się - dlaczego?
  7. Ja od czasu do czasu zaglądam do tego wątku i niezmiennie szokuje minie jedna rzecz. DLACZEGO WYDARZENIA POD CIEPELOWEM SĄ AŻ TAK WAŻNE?
  8. Trochę się pogubiłem. Euklides usiłuje dowieść, że tankietki nie były całkiem bezwartościowe, ja go popieram - w zakresie ochrony, którą dawał pancerz, a on mi zaprzecza. Czasem trudno pojąć intencje interlokutora.
  9. Ja nie wiem, czy dobrze pojąłem. Dotychczas, jeśli chciałem zostać żołnierzem zawodowym, zgłaszałem się do armii i - jeśli spełniałem warunki - podpisywałem kontrakt na ileś tam lat tyle musiałem odsłużyć. Po wprowadzeniu "dobrowolnej służby wojskowej" zgłaszam się do armii i - jeśli spełniam warunki (ponoć łagodniejsze) - mogę zostać żołnierzem bez zobowiązań, to znaczy, że w ciągu roku w każdej chwili mogę powiedzieć, że mi się znudziło i wrócić do cywila. Zapewne kontrakt muszę podpisać dopiero po roku "próby". Jeśli to dobrze zrozumiałem, to ma to jakiś sens. Ale w sumie jasno to z tego tekstu nie wynika. To znaczy być może jest jasne dla tych, którzy znają system rekrutacji na żołnierzy zawodowych. Nota bene, "rekruter" to ktoś prowadzący rekrutację "rekrutów". Tak mi się przynajmniej zdaje.
  10. Speedy, dzięki za informacje. Z nich wynika, że jeśli polskie R-35 dysponowały nowoczesną amunicją podkalibrową, to jak najbardziej mogły niszczyć czołgi niemieckie - choć oczywiście warunki na strzelnicy i w polu walki to nieco inna bajka. Szczerze mówiąc żyłem do dziś w błędnym - jak się okazuje - przekonaniu, że pociski podkalibrowe to lata 40-e. Jeśli masz jakieś informacje (jestem o tym przekonany, że masz) o pociskach podkalibrowych w innych armiach przed 1940 r., chętnie bym się z nimi zapoznał. Nie mam pewności, czy pojęcie "wy wszyscy" mnie obejmuje, ale stanowczo oświadczam, że przytoczonego poglądu w najmniejszej mierze nie podzielam. Wdaliśmy się w dyskusje na temat, że czołg czołgowi nierówny, i że "prawdziwe czołgi" to te, które mogą zniszczyć czołg przeciwnika. Ale oczywiście każdy czołg, także ten "prawdziwy" mógł być zniszczony inną bronią. W innym wątku upierałem się, że zwykła armata ppanc 37 mm Bofors mogła zdziałać więcej, niż takie same działo osadzone na tankietce. Może niepotrzebnie wyręczam Gregskiego, ale jednak przytoczę, że jego informacja dotyczyła strzelania z odległości 100 m. Jeżeli były ostrzeliwane z odległości 200, 300 czy 500 m, to niewiele im groziło. Jednak nie świadczy to, że były odporne na ogień piechoty z odległości 100, 50 czy 20 m. Raczej nikt nie twierdzi (przynajmniej nie ja), że tankietki nie miały żadnej wartości bojowej. Tylko twierdzę, że była ona o wiele mniejsza nawet od Panzer-1. Pomijam pewną specyfikę walk pod Lwowem.
  11. Ja też nie. Kojarzę zdjęcia, przedstawiające naszą tankietkę (typu nie pamiętam), która się zagrzebała w błocie, ponieważ wjechała do rowu przydrożnego bokiem. Istotnie, przy szerokości 1,78 m i wysokości 1,32 m (kadłuba, wieży nie było) musiał być to pojazd dość wrażliwy na przechyły boczne. Ale jadąc prostopadle rów by pokonał. Tylko że na polu walki rowy nie zawsze są prostopadle do kierunku jazdy. Z tą możliwością zniszczenia ogniem broni ręcznej to też ostrożnie. Znaczy z rusznicy przeciwpancernej oczywiście tak, ale ze zwykłego mausera to już nie. CKM jak się dobrze wstrzela, a tankietka się nie rusza, to też pancerz 8 mm w końcu rozwali. Z naciskiem na nawias. Mało ich było i raczej kiepskie. Nie inwestowano w rozwój tego rodzaju broni, bo i po co w kraju, gdzie dróg utwardzonych niewiele.
  12. Z tego 11 dwuwieżowych, zbrojnych jedynie w km. Zostaje 121 zdolnych walczyć z innymi czołgami. Zapomniałeś dodać R-17. To sprzęt niemal muzealny, rozwijający maks. 7,7 km/h na drodze. Większość uzbrojona jedynie w działko krótkolufowe 37 mm, pozostałe w ckm. W zasadzie opancerzone stanowiska artyleryjskie lub km, mogące być przydatne do opóźniania piechoty przeciwnika. W tym charakterze były wykorzystywane w kampanii wrześniowej, choć część służyła jako drezyny pancerne, po torach jeżdżące . I jeszcze kilka podobnych H-35. Kupiliśmy je (w sumie za francuskie pieniądze), bo lepszych Francuzi sprzedać nie chcieli, bo sami za mało mieli. Dobrze opancerzona (jak na 39'), bardzo słabo uzbrojone - w to samo działko czołgowe, krótkolufowe 37 mm, co R-17. Nadawały się do wsparcia piechoty, ale nie do walki z niemieckimi czołgami, poza Panzer-1. Fakt, o nich zapomniałem. Wzór 1928. Kupiliśmy ich 38 w 1931 roku, choć trudno powiedzieć, ile ich dotrwało do września 39 w stanie, nadającym się do użycia w walce. Może 20, może 30. Zapewne większość (może wszystkie) z tych, które były wykorzystane, były uzbrojone w działo 47 mm. Niestety, krótkolufowe. Lufy karabinu maszynowego i działa miały podobną długość. Te mogły skutecznie walczyć z czołgami lekkimi niemieckiej produkcji - Panzer-1 i Panzer-2. Pozostałe, o ile były, były uzbrojone w 2 km. Podsumowując - mieliśmy jakieś 140 czołgów, nadających się do walki z czołgami przeciwnika od Panzer-2 wzwyż. Niemcy mieli takich czołgów 1853. Pozostałe nasze czołgi nadawały się co najwyżej do wsparcia piechoty. Czy te 140 czołgów można było użyć lepiej? Oczywiście. Trzeba było tylko znać taktykę niemieckich pancernych związków taktycznych. Ale nikt na świecie jej nie znał - poza niemieckimi dowódcami wojsk pancernych.
  13. Chyba jednak tankietek mieliśmy cca. 600, a czołgów lekkich różnych typów - 223. O muzealnych R-17 nie wspomnę. Więc jednak podstawą naszych sił pancernych były tankietki.
  14. Ależ z sensem. Istotnie pojazd opancerzony, który nie może zniszczyć wrogiego pojazdu opancerzonego, trudno nazwać czołgiem w realiach II wojny światowej. I co pozostaje? Ufając stronie podanej przez Ciekawego (mi też wydaje się dość wiarygodna): Po stronie niemieckiej 1224 Panzer II, 298 czechosłowackich, 120 Panzer III i 211 Panzer IV. Razem 1853. Po stronie polskiej: 121 czołgów 7TP jednowieżowych (min. 11 było dwuwieżowych) i ... i może jeszcze 53 czołgi R-35 i H-35, ale mam duże wątpliwości co do możliwości przebicia pancerza pociskiem z działa krótkolufowego Puteaux wz. 18 - takiego samego, jak większość R-17. Obawiam się, że możliwości były mniejsze, niż KwK 38 kal.20mm. Może jeszcze kilkanaście TKS z nkm 20 mm, ale brak wieży czyni wielką różnicę - ograniczone pole widzenia kierowcy z prawej strony też.
  15. Kryzys wywołali fizycy

    Dość stare dzieje, ale spróbuję zająć stanowisko. 1. Nie jestem zwolennikiem dochodu podstawowego, a tym bardziej nie twierdzę, że będzie on remedium na biedę w uboższych krajach, takich jak my. 2. Remedium na biedę i wykluczenie nie jest także 500+, bo wielu biednych i wykluczonych to osoby starsze. 3. Program 500+ nie poprawia dzietności, a ponoć to miał sprawić. 5 lat temu to była hipoteza, dziś to po prostu stwierdzenie faktu. 4. Pieniądze, wydane na 500+ mogłyby zwiększyć dzietność, gdyby zamiast wypłacać je rodzicom po równo, poszły na finansowanie żłobków, przedszkoli, świetlic i stołówek szkolnych, działających od 7:00 do 18:00, żeby rodzice mogli spokojnie pracować. 5. W rodzinach patologicznych 500+ może wspierać tę patologię, bo patologiczni rodzice mogą te pieniądze przeznaczyć na swe patologiczne potrzeby, a nie na potrzeby dzieci. Np. w rodzinach, w których rodzice są alkoholikami, dodatkowe pieniądze są zapewne wydane na alkohol, więc rodzice zapewne częściej będą pijani. Czy to dobre dla dzieci? Może i tak, lepsza mama (czy tata) pijana i w dobrym nastroju, niż na głodzie i wściekła. W skrajnym przypadku może pojawić się chęć posiadania kolejnego dziecka, żeby mieć kolejne 500 zł miesięcznie, ale nie uważam, żeby to zjawisko było statystycznie istotne. 6. Program dochodu podstawowego wśród osób uzależnionych też będzie zapewne wzmacniał to uzależnienie. 7. Natomiast program dochodu podstawowego, jeśli byłby on w wysokości, zapewniającej minimum egzystencji (obecnie cca 600 zł na łebka) związany byłby z likwidacją zasiłków dla bezrobotnych i zasiłków społecznych, a także 500+. Dystrybucja tych zasiłków i kontrola nad ich udzielaniem pochłania sporo kasy, którą można by zaoszczędzić.
  16. Smartfon

    A może coś mi doradzicie w sprawie zakupu piwa. Jeśli "tyskie" i "żywiec" będą w tej samej cenie, to które lepsze?
  17. Książki fantasy i science-fiction

    Dziwne. Wydawało mi się, że rzecz tę czytałem parę lat temu, nawet okładkę trochę kojarzę, choć nie kojarzę Głuchowskiego jako autora. A raczej bym zapamiętał. A tu czytam, że książka ukazała się teraz, empik twierdzi, że nawet jeszcze się nie ukazała.
  18. eBooki

    Nie skorzystam. Wszelkie sieciowe abonamenty, które zazwyczaj sugerują mi, co powinienem wysłuchać, odrzucam. Nie chcę, by jakiś program ingerował w moje muzyczne upodobania. Tym bardziej odrzucam taką możliwość w przypadku książek. Z kindla jak najbardziej korzystam, choć jednak papier ma swoja magię.
  19. Rusofobia

    Bo ja wiem? Istotnie, obawiam się działań państwa rosyjskiego. Oczywiście będę upierać się, że mój poziom obaw jest całkowicie racjonalny, bo historia, bo Abchazja, Południowa Osetia, Krym, Donieck i Ługańsk oraz Naddniestrze. Inni będą jednak twierdzić, że moje obawy są przesadzone, a kolejni - że powinienem obawiać się znacznie bardziej. Jakoś tak się złożyło, że nie znam człowieka, który swe poglądy uznaje za nieracjonalne. Z drugiej strony jednak pamiętam, że status quo w 2008 roku naruszył Saakaszwili, a nie Putin. Drobiazg? Jednak obrażę się, gdy ktoś nazwie mnie "rusofobem". Po rosyjsku rozumiem, буквы знаю, słucham Wysockiego, Okudżawy, Biczewskiej, a Czajkowski i Musorgski też mi się czasem zdarzy. "Wojna i pokój" oraz "Cichy Don" to moim zdaniem jedne z najwspanialszych powieści świata. Rosyjska kultura jest częścią mnie. Można nie lubić państwa rosyjskiego, ale lubić Rosjan.
  20. Kiepsko poszło: Ja, biorąc udział w referendum byłem za wstąpieniem do UE tylko dlatego by Polska nie stała się częścią bloku państw WNP. Byliśmy wtedy za słabi pod względem ekonomicznym, by konkurować na rynku europejskim i światowym. W tej chwili też potęgą ekonomiczną mimo wzrostu gospodarczego nie jesteśmy – większość produkcji przemysłowej oraz działalności handlowej w Polsce prowadzą podmioty z kapitałem zagranicznym. Pazerność na pieniądze podatników kolejnych ugrupowań politycznych i preferencje dla kapitału zagranicznego w tej kwestii nic się nie zmieniło w Polsce od momentu wstąpienia do UE. P.S. Ortografię sprawdziłem przez https://polszczyzna.pl/sprawdzanie-pisowni/ O interpunkcji już nie wspomnę.
  21. Wiesz, nie wydaje mi się, żeby było to takie proste. Lubię obserwować ptaki. Wiosną minionego roku obserwowałem, jak z mojej sony pod oknem sójki przeganiają wiewiórkę. Na tym drzewie sójki nie miały gniazda, więc raczej broniły swego terytorium łowieckiego, konkurując o pożywienie w postaci jaj i piskląt mniejszych ptaków. Jednak nigdy nie widziałem, by kosy przeganiały sikory lub odwrotnie. Choć bazę pokarmową mają zbliżoną. Natomiast widziałem, jak kosy i sikory wspólnie przeganiały sójkę, usiłującą się dobrać do piskląt sikory. A kilka dni później jak kosy, sikory i sójki przeganiały kota z tego samego miejsca. Konkurencja nie wyklucza kooperacji. Szczególnie w sytuacji, gdy głównym problemem nie jest brak zasobów, tylko trudność ich pozyskania.
  22. Wywaleni z Facebooka

    No cóż, kiedyś sądzono, że komputeryzacja przyczyni się do zmniejszenia zużycia papieru. Okazało się, że było odwrotnie - zużycie papieru znacznie wzrosło. Wypraszam sobie. Uważam się za postępowca. No może konserwatywnego postępowca . No nie wiem. Mi komputeryzacja i internetyzacja dała możliwość wymiany myśli z osobami, interesującymi się historią.
  23. Jak to było z tymi kolejkami?

    Obejrzałem. Nie gryzie. Nota bene, jak się dowiedziałem, DH Klimczok został otwarty w grudniu 1988 roku, w tym samym miesiącu weszła tzw. Ustawa Wilczka, a, o ile mnie pamięć nie myli, w czerwcu następnego roku "urynkowiono" ceny żywności. W realiach PRL-owskich kolejek DH Klimczok działał więc nader krótko. Trochę mnie zastanawiają te 23 hektary powierzchni handlowej. 230 000 metrów kwadratowych? Nawet podzielone na 4 kondygnacje, daje to prawie 60 000 m kwadratowych zabudowy, czyli prostokąt 200 na 300 metrów. Z googli wychodzi raczej 60 na 40 metrów, chyba jednak 23 tysiące metrów kwadratowych, a nie 23 ha. Swoją drogą bardzo trudno znaleźć informacje o reformach Rakowskiego, a tak naprawdę to już wtedy zaczął się w Polsce kapitalizm i wolność. A nie dopiero za Balcerowicza i Mazowieckiego. Pamiętam, że wyrobiłem sobie wtedy paszport dla samej przyjemności schowania go do szuflady. Młodsi pewnie nie rozumieją, o co chodzi.
  24. Jasne, ale co to ma do 39 roku? Pozwolę się nie zgodzić. Ponieważ Niemcy uznały za decydujący front zachodni, a Austro-Węgry - włoski, to ogołociły z wojsk front bałkański, Dzięki temu stosunkowo niewielkie siły serbsko-francusko-brytyjskie Francheta jesienią 1918 roku przełamały front w dolinie Wardaru i otworzyły sobie długą drogę na Węgry. Długą, bo Belgrad zajęto dopiero w listopadzie. Gdyby wiosenna ofensywa Ludendorfa zakończyła się sukcesem, front bałkański pozostawałby martwy i bez żadnego znaczenia. Do chwili, w której Grecja przeszłaby na stronę państw centralnych i wojska ententy pod Salonikami albo by uciekły, albo zostały rozbrojone. Tylko co to wszystko ma do 1939 roku? Przez Rumunię, jak mniemam. Mogli. Tylko że Rumunia nie leży na Bałkanach. I łatwiej było przerzucić jakieś dywizje do Francji.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.