Skocz do zawartości

-Leszczu-

Użytkownicy
  • Zawartość

    9
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O -Leszczu-

  • Tytuł
    Ranga: Uczeń

Poprzednie pola

  • Specjalizacja
    II wojna światowa
  1. Iwaniska - wrzesień 1939 r.

    6 września 1939 r. ewakuowano opatowski szpital, z którego do Sandomierza wywieziono większość rannych. Razem z nimi wyjechali lekarz i pielęgniarki. 7 września 1939 r. około czternastej Niemcy ze zmotoryzowanej kolumny 3 Dywizji Lekkiej Wehrmachtu zajęli Opatów. Niecałą godzinę później przy ulicy Sienkiewicza ukrywający się tam polscy żołnierze oddali do okupantów kilkadziesiąt strzałów i zabili jednego z nich. W odwecie Niemcy wrzucili granaty do kilku domów wzniecając pożary i zatrzymali dziesięciu zakładników. Wiadomo ze w kierunku Wisly kierowalo sie sporo polskich niedobitkow moze ktorys Niemiecki oddzial wzial do niewoli Polskich zolnierzy i w tym miejscu zrobil jakas rozwalke?Przeciez skądś te groby tam musialy sie wziasc!!!
  2. Iwaniska - wrzesień 1939 r.

    W bitwie pod Mokrem (na zach od Staszowa) walczyla 22DP Gorskiej ktora rozbita zostala pod Rytwianami.
  3. Życie codzienne w oblężonej Warszawie

    Pamietam jak babcia mi opowiadala mieszkajaca wtedy w Warszawie ze przez pierwsze dni wrzesnia zycie toczylo sie normalnie oczywiscie z wielkim poczuciem patriotycznym wiadomo wojna!Babcia mieszkala wtedy przy ul.Koszykowej i opowiadala ze,nie pamietam do ktorego wrzesnia ale pracowala w zakladach PHILIPSA.Pozniej chodzila na ulice Karolkowa do mieszkania kolezanki dokarmiac papuzki ) co by ja kosztowalo zyciem podczas z jednego z nalotow.Oczywiscie mowila ze cagle nosila przy sobie maske p.gazowa i czesto kontrolowala na ulicach ŻW kolejki po chleb i po wode mowila ze byly codziennoscia. To tyle co niestety stwierdzam ze smutkiem i wstydem zapamietalem. Podczas wkroczenia WH do stolicy opowiadala ze wychodzili wtedy z kosciola na zewnatrz i utkwil jej przerazliwy placz ludzi.Wyjechala z Warszawy w 1943r podroz do Ostrowca Sw zajela jej tydz i mysle ze to jej chyba uratowalo zycie wiadomo pozniej powstanie i gehenna ludnoisci cywilnej.To tak poza tematem. Pzdr
  4. Wrzesień '39 w moim mieście/wiosce

    Mieszkalem w Ostrowcu Swietokrzyskim jak wiecie 20 km na pln goscincem przez las znajduje sie Ilza gdzie w 1939 roku miala miejsce jedna z najwiekrzych wrzesniowych bitew.13km na wscod od miasta jest stacja kolejowa Drygulec gdzie 6 wrzesnia zostal doszczetnie zbombardowany pociag z zolnierzami 3 pulku piechoty z Jaroslawia,na poludnie od Ostrowca pod Iwaniskami tez cos sie dzialo wlasnie staram sie wyjasnic co na w/w forum.A teraz mieszkam w Warszawie i co wekeend zwiedzam pole bitwy nad Bzura. W Ostrowcu sladow walk takowych nie ma gdyz miasto WH zajal bez problemu zato dookola miasta krzyze zolnierzy znacza slady bitew i potyczek.O Warszawie sami wiecie jak bohatersko sie bronila i jakich strat doznala zagladam czesto do MWP zobaczyc co ciwekawego wykopano z 39 podczas jakichs prac budowlanych. Pzdr
  5. Witam! Mam pytanie do Szanownego grona. Jadac droga wojewodzka nr757 z Opatowa(woj.swietokrzyskie) do Stopnicy po przejechaniu okolo 13km wjezdzamy do miejscowosci Iwaniska.Wiekszosci z nas te tereny kojarzą sie z zacietymi bojami na przyczolku baranowsko-sandomierskim w 1944 roku toczone przez ACZ i WH.A jednak wiekszosc z nas przejechalaby przez ta miejscowosc zwracajac jedynie uwage na piekny kosciol w rynku w ktorego scianach do dzis widac slady toczacych sie tu zacietych dzialan wojennych w 1944r.Wyjezdzajac z Iwanisk w kierunku Staszowa w miejscowosci Kamienna Gora po prawej stronie blisko szosy w zagajniku jest mogila NN zolnierza(rzy) z 1939r. I tu zaczela sie moja ciekawosc?Oczywiscie na cmentarzu parafialnym w Iwaniskach przy murze w zachodniej i polnocnej czesci naliczylem ok 20 mogil NN zolnierzy.Pytalem miejscowych ba pisalem nawet mail-a do miejscowego proboszcza oczywiscie bez wiekszego skutku nikt nie pamieta jak i co sie dzialo w 1939r wszyscy jak nakreceni opowiadaja o 1944r ale to mnie nie interesowalo. Iwaniska byly zajete przez WH 7-8 wrzesnia tylko nie wiem czy przez niemiecka 5 DPanc czy zmotoryzowana kolumne 3 Dywizji Lekkiej WH?Co ciekawe w tym czasie w rejonie wsi Mokre(wies na zch od Staszowa)i w Rytwianach(wies na wsch od Staszowa) bitwe stoczyly z WH oddzialy polskie Armii Krakow. Czy w strone Opatowa odeszly jakies nidobitki i pod Iwaniskami natkneli sie na szpice niemieckiego zwiadu i doszlo do powazniejszej potyczki?Czy jakis Niemiecki samolot dopadl w tym miejscu kolumne wojska czy taborow.Miejsce pierwszego pochowku zolnierzy bo tak to wyglada to wlasnie samo wzniesienie drogi i moim zdaniem zostali pochowani tam gdzie zgineli a po 1945 r gdy exhumowano zolnierzy ACZ z pobliskich lasow to i naszych chlopakow przeniesiono na pobliski cmentarz? W tych mogilach bo jest ich okolo 20 spoczywa na pewno wiecej zolnierzy biorac pod uwage fakt tylu cial musialo to byc wieksze starcie napewno gdzies odnotowane w Niemieckich raportach. Dla mnie to bardzo ciekawa sprawa i bede wdzieczny za rozszyfrowanie tego epizodu z 1939r PZDR
  6. Szukam w calym necie jeszcze wiadomosci na temat tych wydarzen z wrzesnia 1939r ale mam kolege w Ciepielowie nazywa sie Ciszek nie moge sie do niego dodzwonic w tym momencie bo pewno jest za granica jest nawet wlascielem kawalka lasu pod Ciepielowem.Moze to i rodzina pana Ciszka ktory sporzadzil owa liste???Dowiem sie i jesli trafie na jakies wazne wskazowki dam znac sznownemu gronu. Zbrodnia Wehrmachtu dokonana 9 września 1939 roku na ok. 300 jeńcach. Nazywana zbrodnią pod Ciepielowem ale to wieś Dąbrowa jest najbliżej tego miejsca. Nie byłoby o niej wiadomo gdyby nie pewne zdarzenie w Republice Federalnej Niemiec. Do konsulatu PRL w Monachium w 1950 roku dostarczono anonimową przesyłkę zawierającą fragment pamiętnika przepisanego na maszynie i 5 fotografii Poniżej przekład nieznanego autora, który pochodzi ze strony Whatfora: Nasze pierwsze starcie w Polsce. Dotychczasowe wydarzenia nie zdają się wróżyć niczego dobrego. Przedwczoraj nasz starszy sierżant z jadącego powoli samochodu zastrzelił ze swej "ósemki" jakiegoś 60- czy 70-letniego chłopa, który chciał zaprowadzić do obory swoją krowę, prawdopodobnie po to, by nie wałęsała się po szosie. Był bardzo dumny z tego wyczynu strzeleckiego, dokonanego - należy o tym pamiętać - z jadącego samochodu z odległości 12 metrów. Nie mogę po prostu tego zrozumieć. Zaledwie przed kilkoma tygodniami ożenił się i był taki czuły dla swojej żony, tak miły dla starych teściów. A może chciał trafić tylko w krowę? Niestety, pycha nie pozwoliła mu zamilczeć o tym strzeleckim wyczynie, nie można więc dojść do tego wniosku. Poza tym jako doświadczony starszy sierżant, który chce się dosłużyć stopnia oficerskiego, nie ryzykowałby w czasie marszu zastrzelić krowę, której nie mógłby oddać na zaopatrzenie wojska. Byłaby to przecież kradzież "własności wojskowej". Wobec tego, że kolumna wkrótce po strzale zatrzymała się, można było jeszcze ujrzeć, jak jakaś stara, szpakowata kobieta rzuciła się z płaczem na martwe ciało. Przypuszczalnie "bohater" zastrzeliłby również i tę kobietę, gdyby samochód akurat się nie zatrzymał, co oczywiście nadwerężyłoby jego "strzelecką sławę". Tego dnia wciąż jeszcze nie braliśmy udziału w żadnej akcji bojowej. Jedynie z prawego i lewego brzegu szosy widziało się powracających w pojedynkę rannych żołnierzy polskich z podniesionymi do góry rękami. Oberjäger K. zastrzelił z jadącej ciężarówki rannego żołnierza dlatego, że podniósł do góry tylko jedną rękę. Widziało się dokładnie, że prawa ręka żołnierza zwisała bezwładnie, gdyż całe jego prawe ramię było zmiażdżone. Oberjäger uczynił to z czystej żądzy strzelania. Widziałem, jak mierzył z automatu do tego człowieka, i krzyknąłem do niego z oburzeniem: "Oberjäger!" Wtedy opuścił automat. W 10 sekund później, kiedy akurat zwróciłem głowę przed siebie, rozległ się strzał. Polak się zwalił. K. nie mógł się jednak wyrzec strzału. Jak zdołam to zrozumieć? Takie to były bohaterskie wyczyny naszej kompanii, zanim jeszcze choćby jeden strzał padł w naszym kierunku. A teraz w lesie ciepielowskim, niedaleko przed Zwoleniem, w czołówce znajdowała się 11. kompania naszego batalionu. Posuwaliśmy się za nią. Słyszę ogień karabinów maszynowych. Czołówka jest ostrzeliwana. Wysiadać! Jakoś ogarnia mnie strach. Nie chcę nawet - to niedobrze być odważnym, jeśli nie wiadomo w jakim celu. Zdenerwowanie, rozkazy, tyraliera, 10. kompania na lewo od szosy. Robię to, co wszyscy. Wyczuwam niebezpieczeństwo, teraz mogę być zakatrupiony za karę, za moją niekonsekwentną postawę i to usuwa wszelkie uczucie strachu. Skradam się razem ze wszystkimi, lecz nie widzę żadnego Polaka. Strzelec, oparłszy na ramieniu karabin maszynowy, strzela jak wściekły. Brzęczą rykoszety. Teraz orientuję się, że Polacy także strzelają. Gwizdnęło mi krótko przy samym prawym uchu. Wtem upadł kapitan Lewinskiy - pierwszy. Postrzał głowy z góry. A zatem strzelcy na drzewach. Podziwiam odwagę tych strzelców z drzew. Jeden zostaje wykryty. Sanitariusz zestrzeliwuje go z pistoletu. Nagle urywa się łączność. Każdy jak szalony pędzi przez las. W godzinę później zbierają się wszyscy przy szosie. Kompania ma 14 zabitych, łącznie z kapitanem Lewinskiym. Dowódca pułku, pułkownik Wessel [z Kassel], szaleje z monoklem w oku. "Co za bezczelność, chcieć nas zatrzymać, a mojego Lewinskiyego mi zastrzelili". Nie liczy się z tym, że to są żołnierze. Twierdzi, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z 300 polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmuszają ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów. Teraz zostają im jeszcze ucięte szelki, widocznie po to, by nie mogli uciec. Następnie jeńcy muszą iść brzegiem szosy, rzędem jeden za drugim. Powstało pytanie, dokąd się ich prowadzi? W powrotnym kierunku do taborów, skąd ich wkrótce przeniosą do jenieckiego punktu zbornego? W 5 minut później usłyszałem terkot tuzina niemieckich automatów. Pośpieszyłem w tym kierunku i o 100 metrów z powrotem ujrzałem rozstrzelanych 300 polskich jeńców, leżących w przydrożnym rowie. Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć, a wtedy stanął dumnie przed obiektywem jeden z tych zmotoryzowanych strzelców, którzy na polecenie pułkownika Wessela dokonali tego dzieła Zdjęcia dostępne w Wikipedii:
  7. Polecam koledze ksiazke WOJSKOWE ZNAKI TOZSAMOSCI-na podstawie znalezaisk z terenu pobojowiska wojny obronnej 1939r W REJONIE LASOW ILZECKICH. Znaleziska pokazuja jaka jest roznorodnosc jednostek wchodzacych w sklad GO gen.Skrawczynskiego.A wiadomo ze na mosty na Wisle (byly 3 w tym rejonie PULAWY SOLEC ANNOPOL)ciagnela rzeka wojska i cywilow.To co pisza i wspominaja w ksiazkach po latach ich autorzy czesto mija sie z prawda a czasem sporo jest pomylonych i przekreconych faktow na ktorych my po 72 latach sie opieramy.Dla mnie dowodem jest to co kryje ziemia jako niemy swiadek tamtych tragicznych dni. Pzdr
  8. W lasach pod Suchedniowem 74 pp pod dowództwem mjr Jóżefa Pelca, dokończył czynności organizacyjne, tworząc prawdopodobnie (wg kilku świadków) dwa bataliony po trzy kompanie o zmniejszonych znacznie stanach, kompanię ckm rozdzieloną na oba bataliony, pluton rozpoznawczy, pluton pionierów, pluton artylerii bez armat (jedno działko ppanc.): razem około 1000 oficerów i żołnierzy w pierwszej linii oraz około 200 w służbach tyłowych i taborach." Tak naprawdę to był oddział zbiorczy 7DP, ponieważ mjr Pelc włączał wszystkich rozbitków do swojego oddziału. I dalej: "Kompanie znajdujące się we wschodniej części lasu zdołały się wycofać plutonami w stronę Wisły, albowiem Niemcy w ogóle tej części lasu nie otoczyli. Liczyła ona ok. 8 km2 powierzchni. Prawdopodobnie nie chcieli rozpraszać sił potrzebnych gdzie indziej. Natomiast zachodnia część lasu, licząca cztery razy mniej powierzchni, została otoczona. Oto polskie straty: oficerów i żołnierzy poległych w boju oraz rannych, dostrzelonych w lesie i poza nim: od 180 do 250 (źródła niemieckie: 250), w tym kilkunastu woźniców. Spośród jeńców rozstrzelanych grupami, w lesie wzdłuż drogi i pod lasem, około 250. Do niewoli wzięto od 160 do 200 lub nawet więcej żołnierzy i oficerów. Z większości jeńców uformowano kolumnę i pędzono szosą w stronę Lipska. W pewnej chwili z jadącego za kolumną samochodu oddano do żołnierzy kilka serii z karabinu maszynowego. Bez żadnego powodu. Zginął wtedy lekarz 74 gpp mjr dr Józef Cesarz oraz prawdopodobnie lekarz 27 pp mjr dr Adam Ajzyk Wolberg. Reszta żołnierzy, w sile kilkuset ludzi ocalała, przedostając się za Wisłę a lbo w kierunku północnym. Rozstrzeliwania przerwał w pewnej chwili dowódca 29 Dywizji Zmotoryzowanej gen. Joachim Lemelsen."
  9. Ogolnie wiadomo ze jednostki wycofujace sie za Wisle byly okropnie uszczuplone po tygodniu ciezkich walk prowadzonych z WH a po drodze w strone przeprawy na Wisle w Solcu nadciagaly rozne jednostki a szczegolnie po bitwie Ilzeckiej i rozwiazaniu 12DP i czesci 36DP panowal nioesamowity chaos i balagan w rejonie lasow Molomierzyckich także nie wiemy ilu tak naprawde oficerow wyzszych przylaczylo sie do oddzialu mjr.Pelca? Wiadomo natomiast ze poddaniu sie oddzialu w lesie pod Dabrowa Niemcy kazali wiekszosci naszych zolnierzy zdjac kurtki mundurowe takze nie wiadomo ilu oficerow dokladnie poleglo?Tak ktos moze zarzucic mi fakt ze oficera mozna poznac po butach ale czy mamy az tak wiele fotografii swiadczacych o tym?Co sie stalo z niesmiertelnikami???Jeszcze do tej pory las pod Dabrowa skrywa w sciolce pamiatki tamtych tragicznych dni jestem za tym aby dogadac sie z redaktorem Sikorskim BYLO NIE MINELO i ruszyc temat w tv a na bank w 99% wyjasnimy ten temat. A co kapitana Cyrulinskiego byl z-ca dowodcy i w obliczu zagrozenia strzelil sobie w glowe. Jestem pasjonatem pola bitwy pod IŁŻĄ. Pzdr
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.